Za oknem powoli pojawia się
jesień; coraz mniej liści na drzewach, a coraz więcej na chodnikach. Mimo że w
południe jest jeszcze naprawdę ciepło to rano, kiedy wychodzę na zajęcia, muszę
zakładać ciepłą kurtkę i czapkę (jestem strasznym zmarźluchem)! A potem jestem
zmuszona nosić to wszystko ze sobą cały dzień. Ach, już wolałabym, żeby było
chłodniej. W dodatku w taką pogodę nietrudno o chorobę; złapała mnie jakaś
paskudna grypa, a na uczelni tyle do zrobienia, że absolutnie nie mam czasu
chorować!
Już
dzisiaj zapraszam Was w sobotę na bardzo ważny post.
Jeśli chodzi o wyzwanie z
września — bardzo dziękujemy Farfadecie za komentarz pod poprzednim wyzwaniem!
Oddaję teraz głos mojej
cudownej współpracownicy z Ministerstwa — Dolores.
Dekret nr 198
Niniejszym ogłaszam, iż w miesiącu
październik zadaniem uczniów jest podzielenie się z administatorkami Katalogu
Granger informacją, która część (zarówno książka jak i film) jest Waszą ulubioną
częścią z uniwersum Harry'ego Pottera.
Czekamy na Wasze komentarze! Jak
najbardziej możecie uzasadnić swój wybór. Macie czas do 10 listopada.
Przypominam, iż najaktywniejszych czeka
wyjątkowa nagroda! Zasłużone miejsce członkowskie w Brygadzie Inkwizycyjnej.
Wielki Inkwizytor Hogwartu
Dolores Umbridge
Trzymajcie się ciepło, czekamy
na Wasze wiadomości.
M.
Hej!
OdpowiedzUsuńPowiem tak:
Dwójkę i szóstkę pokochałam przez możliwość poznania postaci Toma Riddle'a nie jako beznosego potwora żądnego śmierci Harry'ego, tylko dorastającego czarodzieja, który się pogubił i w efekcie stał się beznosym potworem żądnym śmierci Harry'egoxD Nie, ale tak całkiem poważnie, to jestem wdzięczna pani Rowling, iż dała nam możliwość poznania powodów, dla których młody Riddle stał się głównym antagonistą calusieńkiej serii. Fajny też był zabieg stopniowania owych powodów, przez co cały czas czytałam z zapartym tchem fragmenty wspomnień Riddle'a (Bo reszta szóstej części nie przypadła mi do gustu, tak samo jak pierwsza część)... Co prawda, z jednej strony nadal odczuwam niedosyt z powodu ich małej ilości, zaś z drugiej cieszę się, że nas nimi nie zasypała nas, bo wtedy Voldemort przestałby być tak intrygującą postacią, jaką był.
Jakby ktoś się zastanawiał czemu napisałam o Voldemorcie, to dlatego, iż jest on moją ulubioną postacią zaraz po braciach Black (A że ostatnio było o Regulugie, a o mojej obsesji na punkcie Syriusza każdy wie, to wybrałam Riddle'axD).
Co do filmów, to osobiście lubię wszystkie cztery części - miały w sobie klimat Harry'ego Pottera, którego pozostała trójka/ czwórka według mnie w sobie nie miała. Może dlatego, że były dużo rzetelniejsze od tych nowszych części? I nie mówię tutaj o perfekcyjnej charakterystyce aktorów/rek czy ich dobrej grze aktorskiej, ani nawet o dbałości o budowę świata wykreowanego przez Rowling. Po prostu w starszych częściach zawarto więcej wydarzeń z książek, a w nowszych albo wcale nie zawarto co poniektórych ważniejszych wydarzeń lub całkiem je przeinaczono... Ja wiem, że książka i film to nie to samo, jednak momentami serio miałam wrażenie, iż nie oglądam już Pottera, tylko jego... parodię? Kalkę? Nie wiem jak to określić, tak czy siak, jestem całym serduchem za czterema pierwszymi częściami! :D
Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia!
P.S. Wiem, że miała być tylko jedna część, ale Wy przecież dobrze wiecie, iż o wszystkim co związane z HP mogłabym w nieskończoność pisać/rozmawiaćxD
Dziękujemy pięknie za taki wyczerpujący komentarz! <3
UsuńM.
Dla mnie oczywiście ukochaną jest część trzecia.
OdpowiedzUsuńZwykłam siadać do niej przy akompaniamencie jednego z soundtraków filmowych (A window to the past) i czytać wieczorami, jak mam gorszy humor.
Uwielbiam postać Remusa Lupina, który w całej swojej nieidealności jest dla mnie ideałem nauczyciela i ojca. Rowling chyba wcześniej i później nie wykreowała tak dobrze żadnej postaci, jak właśnie Remusa Lupina, to postać z krwi i kości.
Ręce mnie świeżbią by sięgnąć po różdżkę, albo chociaż posłać mordercze spojrzenie, gdy słyszę tę paplaninę o Syriuszu jako złym ojcu chrzestnym. Oceniam tę postać w szerokiej skali i biorąc pod uwagę, że był w Azkabanie, w którym większość dostawała kręćka, wysysano z niego regularnie całe szczęście i radość, to moim zdaniem miał prawo tęsknić za najwspanialszymi czasami, a zatem Huncwotami. Nic więc dziwnego, że jego relacja z Harrym kojarzyła mu się z Jamesem. A w trzeciej części był symbolem nadziei dla Harry'ego i pięknym przykładem tego, żeby nie oceniać po opiniach kogoś innego, ani tym bardziej nie zakładać, że ludzie są albo źli do szpiku kości, albo dobzi. Uwielbiam, że Rowling pokazała nim, że na świecie prócz czerni i bieli są również ogromne połacie szarości w wielu odcieniach.
Kolejnym powodem, że to ta książka jest moją ulubioną, jest prawdziwość bohaterów. Harry w tej części najbardziej zmagał się z brakiem rodziny, najbardziej pokazywał swoje ludzkie oblicze, był nawypuklejszy - oczywiście w mojej opinii! - ze wszystkich książek.
Dodatkowo Hardodziob i lekcje o magicznych stworzeniach, obrona przed czarną magią w wykonaniu Lupina, nawet wariatka Trelawney była ciekawa.
Naprawdę tę książkę polecam najbardziej na świecie!
Dziękujemy za taki długi i piękny komentarz! Więzień Azkabanu również jest moją ulubioną częścią spośród wszystkich. Ach, muszę zrobić sobie maraton filmowy z Harrym. :)
UsuńM.