Ariana dla WS | Blogger | X X

18 maj 2016

7 pytań do Cookie Monster i Sappy!

Cześć, cześć!
Kolejny dzień, a co się z tym wiąże — przybywam do Was z kolejnym postem. Dziś, jak pewnie już zdążyliście zauważyć w tytule, chciałam przedstawić Wam odpowiedzi dziewczyn na pytania, które mieliście szansę sami zadać! Od tej edycji postanowiłyśmy nieco zmienić ten system i, szczerze mówiąc, jestem bardzo z tego zadowolona. :) To Wy wysyłaliście nam pytania, na które chcielibyście poznać odpowiedź. Bardzo dziękuję tym osobom, które poświęciły chwilkę swojego czasu i wysłały nam te pytania. :)
A tak odchodząc na chwilę od tematu — co tam u Was słychać? Koniecznie piszcie w komentarzach jak Wam mija maj, jak w szkole/na studiach/w pracy. Naprawdę jestem ciekawa! Przede mną ostatnia matura, więc jestem baaardzo szczęśliwa — nawet nie wiecie jak się cieszę, że już za tydzień zacznę wakacje. Czuję, że reszta maturzystów ma tak samo jak ja. :) Piszcie jak Wam poszło na egzaminach. 
No nic, nie przedłużam, zapraszam do przeczytania odpowiedzi dziewczyn na pytania i zostawienia po sobie komentarza. ;)
M.
Zanim przejdziemy do odpowiadania na pytania, chciałyśmy jeszcze raz serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy oddali na nas swój głos. To bardzo wiele dla nas znaczy, tym bardziej, że gdy zaczynałyśmy naszą przygodę z tym blogiem usłyszałyśmy od naszego brata „Serio? Myślicie, że ktoś to będzie czytać?”. Otóż okazało się, że znalazło się wielu takich „ktosiów”, którzy są z nami już od sierpnia, czyli od samego początku. Jeszcze raz: Dziękujemy. ;)

1. Skąd wzięły się Wasze pseudonimy? Jest związana z tym jakaś historia?
Cookie Monster: U mnie to dość oczywiste, pseudonim wziął się z zamiłowania do wszelkich słodkości. Jako że ja nie mogłam się zdecydować, decyzję podjęła za mnie Sappy.
Sappy: Bo idealnie do ciebie pasuje! W dodatku masz już kilka bluzek ze swoją „podobizną”, poza tym Cookie brzmi uroczo. ;)  Mój pseudonim wziął się z tytułu jednej z moich ulubionych piosenek zespołu Nirvana. Jest połączeniem dwóch słów: „Sad” & „Happy” i też w pewnym stopniu odzwierciedla moją naturę, jako że często zdarza mi się popadać ze skrajności w skrajność, a czasem też ukrywać smutek pod maską pozornej wesołości. Im bardziej wesoła jestem na zewnątrz, w tym gorszym stanie jestem w głębi duszy.

2. Pisałyście kiedyś, że po przeczytaniu jakiegoś Dramione, postanowiłyście napisać własne. Które to było? Jeśli nie pamiętacie, to które Dramione jest Waszym ulubionym opowiadaniem i dlaczego akurat to? 
CM&S: Właściwie to decyzja o napisaniu własnego Dramione nie zapadła po przeczytaniu żadnego konkretnego opowiadania. W czasie wakacji przeczytałyśmy kilka historii, ale w każdej coś było nie tak: albo wpadali sobie w ramiona po prostu za szybko i robiło się tak słodko, że nawet Cookie nie wytrzymywała stężenia cukru, albo ktoś ciągle chciał gwałcić naszą biedną Hermionę. Jednak niezaprzeczalnie najlepszym spośród tych, które czytałyśmy jest „Lubię, gdy jesteś obok”. Ciągle jesteśmy pod wrażeniem stylu pisania autorki tego opowiadania i jej pomysłowości oraz jesteśmy wdzięczne, że nie zmieniła Dracona w (za przeproszeniem) „popierdółkę”.

3. Jak to jest wspólnie pisać bloga? Dzielicie sie na bohaterów, rozdziały? Obmyślacie wspólnie fabułę, a tylko jedna pisze?
CM&S: Wydawać by się mogło, że pisanie we dwójkę jest trudne i prowadzi do ciągłych konfliktów, jednak u nas jest wprost przeciwnie (choć zdarzają się drobne różnice zdań, ale potrafimy pójść na kompromis). Dzięki wspólnemu tworzeniu opowiadania odkryłyśmy więź, dzięki której bez problemu odgadujemy swoje zamysły. Chociażby wtedy, gdy Cookie zostawiła niedokończoną sytuację… chyba podczas wspomnienia z Amazonii, siadłam do pisania i po prostu dokończyłam scenę, a ona po przeczytaniu powiedziała z uśmiechem, że dokładnie to samo miała napisać. ;)
Co do fabuły: ogólny zarys opowiadania powstał w ciągu jednego wieczora, po prostu rozmawiałyśmy o tym, jak według nas powinno wyglądać dobre opowiadanie i co nie podobało nam się w przeczytanych historiach… praktycznie wchodziłyśmy sobie w słowo i nie mogłyśmy się nadziwić, że we wszystkim się zgadzamy. Epilog także jest już opracowany, więc nie pozostało nam nic innego jak dążyć do nieuchronnego końca ;(
Jeśli chodzi o to, jak dzielimy się obowiązkami: w praktyce żadnych podziałów nie ma! Przed każdym rozdziałem robimy burzę mózgów i dokładnie omawiamy, co ma się w nim wydarzyć. Często mamy tak, że w głowie pojawia nam się jakaś scena i po prostu myślimy, jak mogłoby do niej dojść. Tak było między innymi z Turniejem czy zamianą ciał. Nie przydzielamy sobie konkretnych postaci czy nawet scen, choć jest tak, że jedna lepiej opisuje sytuację z punktu widzenia Dracona, a druga lepsza jest w opisach czy scenach intymnych. Czasami jedna wymyśli konkretną sytuację, a druga ją ładnie opisze (jak w przypadku “smyrania na pustyni” xp). Zdarza się też tak, że gdy jedna z nas się na czymś zatnie i nie może ruszyć z miejsca, druga wkracza do akcji i wystarczy nawet dopisanie jednego zdania, by już jakoś poszło. Tak było między innymi w rozdziale, który miał miejsce na Alasce: Cookie jakoś nie mogła wczuć się w chłodne klimaty. Cóż mogłam zrobić? Zabrałam się za oglądanie filmów dokumentalnych i poradników podróżniczych, by wszystko się zgadzało.

4. Zdarza Wam się wpaść na świetny pomysł dotyczący początku, środka lub końca historii, ale za nic nie wiecie, jak wpleść go do fabuły? Miałyście taką sytuację? 
CM&S: Po trochu już odpowiedziałyśmy na to pytanie powyżej ;) Nie mamy najmniejszych problemów z wpleceniem konkretnej sceny do fabuły, zdarza się nawet, że dla tej jednej sytuacji specjalnie wymyślamy ciąg wydarzeń, które do niej doprowadzą, jak to było w przypadku wspomnianego już przez nas Turnieju, ale nie stanowi to problemu, bo wyobraźnię mamy naprawdę wybujałą. W gruncie rzeczy cała idea wzięła się z tego, że jedna z nas (już naprawdę nie jesteśmy w stanie powiedzieć która, czasami mamy wrażenie, że jesteśmy jednym bytem) „zobaczyła” Malfoya, kryjącego się za krzakami i mówiącego:
„Patrz, Granger… Tubylcy… Zjedzmy ich”. Zaczęłyśmy się zastanawiać „Gdzie mogą być tubylcy?” W Amazonii!

5. Dlaczego Dramione, dlaczego taka historia? Co najbardziej cenicie w pairingu dramione? 
CM: Najbardziej podoba mi się to, że Draco i Hermiona to całkowite przeciwieństwa. Podoba mi się motyw miłości, gdzie zakochani muszą walczyć nie tyle z otoczeniem, co z samymi sobą. Jeśli historia jest naprawdę dobrze napisana, między tą dwójką potrafi wytworzyć się niesamowite napięcie. Tajemnica, niebezpieczeństwo i niezaprzeczalna siła przyciągania to wspaniałe tło do historii miłosnej. Poza tym Draco ma swój charakterek i (przynajmniej dla mnie) jest „złym chłopcem”, a takim ciężko się oprzeć. Do tej pory nie mogę odżałować, że Rowling nie zdecydowała się na stworzenie współczesnej historii o Romeo i Julii.
S: Dramione… nie wiem dlaczego, ale już od dawna ich ze sobą parowałam. Taka zwykła, poukładana dziewczyna, wiele czasu poświęcająca nauce i chłopak, o którym z pewnością nie można powiedzieć, że jest dla niej odpowiedni. Cenię to za to, że ich historia ukazuje, że ludzie nie są tacy, za jakich chcą, by ich uważano, że można kochać za nic i na przekór wszystkiemu, za to, że może się im udać, choć wszyscy spisali ich już na straty.

6. Kim jesteście poza blogosferą? Opiszcie siebie, proszę, trzema kolorami i dlaczego akurat tymi?:)
CM: Mam 18 lat i uczę się w liceum ogólnokształcącym na profilu psychologiczno-dziennikarskim. W szkole staram się być spokojna i cicha, choć różnie to bywa. :) Uczę się dobrze i choć nie pogardzę koncertem czy wyjściem z przyjaciółką, to jestem raczej typem domownika. Kocham czytać książki, to moja druga miłość po słodyczach. Kolory, które mnie opisują… Na pewno czerwony: bywam impulsywna, przez co często żałuję niektórych decyzji, i gwałtowna (przez co straciłam swój drugi telefon, rzucając nim… :)) Zielony: jestem optymistką i raczej wesołym człowiekiem, często mam głupie pomysły i gwałtowne napady śmiechu. Czarny: często bez przyczyny łapię doła i potrafię płakać baaardzo długo, przez co niestety wyglądam, jakby ktoś mi podbił oczy. :)
S: Mam 22 lata (jeszcze!) i jestem spokojną, poukładaną dziewczyną, która dobrze się uczy. ;) Ludzie zazwyczaj mnie lubią, więc chyba da się ze mną wytrzymać. Choć zazwyczaj lubię swoje poukładane życie (stresuje mnie wszystko to, czego nie mogę sobie zaplanować i nad czym nie mam kontroli), potrafię rzucić wszystko, by pojechać do Berlina na spotkanie z moim idolem. ;) Najodpowiedniejszymi kolorami będą chyba: czarny, szary i wściekle zielony. Często bywam zbyt pesymistyczna i zazwyczaj nie rzucam się w oczy, ale czasami coś we mnie wstępuje (moje trzecie „Ja”... tak, mam ich trzy) i potrafię zaszaleć. Poza tym lubię dodawać do ubioru jakiś dodatek, który w ogóle do niczego nie pasuje (np. moja ulubiona pleciona bransoletka, którą mi zrobiła Cookie - uwielbiam zakładać ją do bardziej „oficjalnych strojów”).

7. Od początku razem tworzyłyście opowiadanie?
CM&S: Od samiuteńkiego początku. ;) Począwszy od fabuły, przez dodatkowe postacie i „Żonglera”, aż po epilog i pomysły na następne historie. Tak naprawdę „Naucz mnie latać” nie powstałoby, gdyby nie zamiar pisania go we dwie.

+ dwa pytania dodatkowe: 
8. Jaki jest Wasz ulubiony i/lub najśmieszniejszy moment w Waszym opowiadaniu?
CM: To chyba najtrudniejsze pytanie, ponieważ gdy tylko dodamy rozdział, zapominam co się w nim dzieje. :) Moimi ulubionymi momentami są chwile, gdy Draco i Hermiona na chwilę zapominają o wszystkich tych różnicach i wtedy dochodzi do takich scen jak wspomniane już „smyranie na pustyni”. No i oczywiście rozdział, w którym nasz Ślizgon na swój sposób pomaga Hermionie po stracie, jakiej doznała, i bal. Zawsze, gdy na nowo to sobie wyobrażam, tą bliskość w czasie tańca i spojrzenia, aż mnie ciary przechodzą. Najśmieszniejsze? Hmmm… Sen przed Turniejem, zamiana ciał, kolczyk Dracona… Nie jestem w stanie wszystkich wymienić.
S: Jeśli chodzi o relacje Draco/Hermiona to uwielbiam te sytuacje, które miały miejsce podczas Turnieju: jak głaskał ją, gdy myślał, że Gryfonka śpi (tak, tu chodzi o to „smyranie” xp), łaskotki na Saharze, na moście, jak po nią wyszedł w czasie burzy w Amazonce. Kolejna chwila podczas której się dosłownie rozpływam to moment, gdy tańczą na balu i Hermiona mówi, że go „przejrzy”... on ją wtedy obraca, przyciąga do siebie, opierając jej plecy o swoją klatkę piersiową i szepcze do ucha: „Nie liczyłbym na to”... No po prostu się rozpływam! Co do najśmieszniejszego momentu… kurczę, tyle tego było, że nie wiem, co wybrać. Dobra, niech będzie pomoc Hermiony w zdejmowaniu kolczyka i Zabini trafnie puentujący całą sytuację: „Zaraz przyjdzie Granger i ci ulży”. :D

9. Na jaki kierunek studiów chcecie iść (albo na jakim kierunku już studiujecie)? Jakie macie plany na przyszłość? :)
CM: Zupełnie nie mam pojęcia, co chcę robić w przyszłości ani jak potoczy się dalej moja edukacja. Na chwilę obecną jedyne co mi przychodzi do głowy to zawód, dzięki któremu będę pomagać innym. Nie chodzi mi o jakieś studia medyczne, bo niestety nie mam talentu do nauk ścisłych, ale o pracę jako opiekun osób starszych lub niepełnosprawnych.
S: Obecnie studiuję na czwartym roku kierunku „Finanse i Rachunkowość” i mam nadzieję, że uda mi się uzyskać tytuł magistra ;) Oczywiście chciałabym po ukończeniu studiów pracować w tym zawodzie, na przykład jako księgowa, jednak wiem, że może być to odrobinę problematyczne. Kiedy skończę studia najprawdopodobniej znajdę jakąś pracę, która pozwoli mi uzbierać trochę funduszy i po jakimś czasie wyprowadzić się z domu. Może później pomyślę o czymś bardziej ambitnym i poszukam innej, lepiej płatnej pracy (w końcu po coś kończyło się te ekonomiczne studia, prawda?). Mam tylko nadzieję, że jakoś sobie poradzę i będę miała nie tylko czas, ale i fundusze na spełnianie kolejnych marzeń. ;)

6 komentarzy:

  1. No faktycznie nie ma żadnego komentarza pod tym postem, co mnie szczerze zdziwiło! No bo przecież chodzi o "Naucz mnie latać" (czytaj, blog, który dosłownie powala mnie na łopatki). No więc nabazgram parę słów, a co!
    Pierwsze co mi się nawinęło to "smyranie". Zwracam się teraz bezpośrednio do Cookie Monster i Sappy - mam takie same odczucia co do tego słowa! No i samej akcji! Uwielbiam <3 W końcu sama pisałam o tym smyraniu w swoim komie pod Waszym postem :D
    Po drugie, Sappy - studiujesz FiR w Lbn? Łącze się z Tb w bólu i biję pokłony - szacun. Jednak siatkówka to nie jedyna rzecz, która jest dla nas wspólna. ( Chociaż nie wiem czy siatkówka nie jest domeną Cookie Monster... Nadal się z Wami mylę)
    Biorąc pod uwagę marną elokwencję, jaką zawarłam w tej wypowiedzi postanowiłam ją zakończyć. Jednak fajnie było dowiedzieć się czegoś nowego o Was :D
    Załodze K.G dziękuję i gratuluję pomysłu :)
    Pozdrawiam, Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty też z Firu? xp A siatkówka to też ja ;)

      Usuń
    2. No ba :D Kto wie, może chodzimy codziennie tymi samymi korytarzami :P
      Ciekawa jestem jakie inne podobieństwa ujrzą światło dzienne :D

      Usuń
    3. Jeśli studiujesz na UMCS'ie to pewnie mijaliśmy się nie raz xp Nie tylko świat, ale także Internet okazuje się być mały. Kto wie, może nawet jesteśmy na jednym roku: )

      Usuń
    4. Yeah :D UMCS rządzi :D ehh te jego stare, drewniane wnętrza (jak widać władze uczelni dbają by było w niej klimatycznie). Na jednym roku nie jesteśmy - pod tym względem wiodę prym :P
      No patrz a nie sadziłam, że gdzieś tam jest jeszcze jedna fanka Dramione. Faktycznie świat jest maleńki :D

      Usuń
  2. Dobra, przeczytałam wywiad i... Zastanowiłam się, jakim cudem Wasz blog mi umknął i go nie przeczytałam? Może być to wynik, że jestem tak nierozgarnięta, że miałam zacząć, ale zgubiłam link (co zdarza mi się nagminnie często, a później płacz i zgrzytanie zębów).
    Ale koniec tych wywodów, które i tak nikogo nie obchodzą.
    Wywiad sprawił, że moja wrodzona puchonowatość nie jest w stanie przejść obojętnie. Widać, że jesteście bardzo zżyte i podziwiam fakt, że potraficie razem coś napisać. Ja jestem taką Zosią-Samosią, którą aż coś ściska, kiedy musi z kimś współpracować i to coś idzie w niekoniecznie tym kierunku, który by chciała. Ale, jak już wspominałam, może to być wynik dobrego dobrania?
    Czytając odpowiedzi, jestem pewna, że to jest coś, co szukałam od pewnego czasu. Humor i lekkość, którą trudno uzyskać. Serio. Muszę sobie tylko zapisać link. Głupio by było go teraz zgubić.
    Czy mi się zdaje, czy mój komentarz staje się zdecydowanie przydługi? Ech...
    Życzę dalszych sukcesów i o wiele więcej czytelników, którzy pomogli Wam wygrać.
    Pozdrawiam,
    C.

    OdpowiedzUsuń