Hej, hej, heeej!
Wybaczcie, że tak późno
publikuję drugi post „Z dziennika Granger”, ale w starszej wersji wiele rzeczy
mi się nie podobało i koniecznie musiałam to zmienić. I wiecie co? Mam mieszane
uczucia, czy dobrze zrobiłam. XD Zabijcie mnie!
Mam nadzieję, że w miarę Wam
się to spodoba. Pisałam to na załamanie karku, dlatego na pewno mogło wyjść
nudnie jak flaki z olejem. Jednak mam cichutką nadzieję, że komuś się te
wypociny spodobają (mi podobają, i to jak! <3 ~ M.).
Nie chcę zbytnio przedłużać,
więc zapraszam serdecznie do czytania!
Przypominamy o konkursie na drabble i głosowaniu na blog miesiąca w edycji jubileuszowej!
Przypominamy o konkursie na drabble i głosowaniu na blog miesiąca w edycji jubileuszowej!
Ana
07.11.1991
Od niespodziewanego spotkania z
trollem minął tydzień. Wciąż jednak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka na
samo wspomnienie tej feralnej nocy. Spotkanie z Puszkiem – trójgłowym psem –
również nie wspominam zbyt dobrze. O mało nas nie pożarł! Świat pełen
czarodziejów wciąż nie przestawał mnie zaskakiwać i jednocześnie przerażać.
Mimo to cieszę się. Wreszcie mam przyjaciół, na których mogę polegać. Spotkanie
z trollem sprawiło, że moje relacje z Harrym i Ronem ociepliły się. Spędzamy
razem czas, uczymy się, śmiejemy. Przy nich poczułam, że również należę do tego
magicznego świata. To naprawdę wspaniałe uczucie mieć kogoś, komu mogę zaufać.
Do rodziców staram się pisać
regularnie. W ostatnim liście nie wspomniałam jednak o ataku. Nie chciałam ich
zbytnio denerwować. Opisałam im jednak, że wreszcie udało mi się zacieśnić z
kimś bliższe więzi. Z odpowiedzi na mój długi list, stwierdziłam, że byli
oczarowani tą wiadomością.
Lekcje bywały czasem naprawdę
bardzo trudne. Zwłaszcza gdy przeprowadzał je profesor Snape. Byliśmy dopiero
w pierwszej klasie, a czasem warzyliśmy eliksiry na poziomie trzeciej klasy!
Wiem to, ponieważ z ciekawości sprawdziłam w bibliotece. Cały czas miał
również pretensje do Harry’ego. Bacznie go obserwował, a każdy jego błąd
wytykał. Szydził z niego na oczach całej klasy. Nie podobało mi się to. Pewnego
dnia chciałam coś powiedzieć na ten temat, lecz Harry szturchnął mnie pod
biurkiem, bym dała sobie spokój.
Często pomagałam Ronowi i
Harry’emu w pracach domowych. Robiłam to z przyjemnością, ponieważ dzięki temu
mogłam dowiedzieć się czegoś więcej. Chłopcy byli ogromnie wdzięczni za każde
wsparcie, jakie im okazywałam. Kiedy Harry został przyjęty do drużyny
Quidditcha, postanowiłam pożyczyć mu moją książkę „Quidditch przez wieki”, bo przecież powinien wiedzieć jak najwięcej o tym sporcie. Z rozmów z nim
wywnioskowałam, że jego rodzina nie była zbytnio skłonna, by wtajemniczyć go w
świat czarodziejów. Mogłam nawet stwierdzić, że chyba go nie znosili. Trudno mi
było sobie wyobrazić, jak musiało mu być przykro z tego powodu, patrząc na
swoje relacje z rodzicami. Razem z Ronem stwierdziliśmy, że jeśli nie zajdzie
taka potrzeba, to nie będziemy mówić o jego rodzinie — nie chcieliśmy przypominać
mu o przykrościach z nią związanych. Ważne, że teraz wydawał się szczęśliwy, a
to było najbardziej istotne.
Wszyscy ze zniecierpliwieniem
czekali na pierwszy mecz, w którym Harry miał wziąć udział. Zauważyłam, że
nawet wśród grona pedagogicznego spekulowano o tym, która drużyna miała mieć
zwycięstwo w kieszeni. To było niesamowite, zważając na fakt, że do meczu
zostało kilka dni. Nasza drużyna
trenowała praktycznie dzień w dzień, nawet jeśli padał mocny deszcz. Kapitan —
Oliver Wood — wyciskał ze swoich kolegów siódme poty. Chwilami było mi żal
Harry’ego, kiedy wchodził do Pokoju Wspólnego cały utytłany błotem. Często
zasypiał w tych rzeczach, siedząc z nami przy kominku.
Parę razy zdarzało się nawet, że ponad połowa
drużyny udawała się do Skrzydła Szpitalnego po niezbędne środki lecznicze, nie
mogąc pozbyć się kataru, czy poważnej gorączki. Narzekali na Olivera, lecz mimo
to nie chcieli go zawieść. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że chłopak od
dawna czekał na zwycięstwo.
Wiedziałam, że Oliver jest z
nich dumny. Parę razy, gdy siedział obok mnie przy obiedzie, podziwiał ich i
mówił: „mam najcudowniejszą drużynę pod słońcem!”. Kiedy przyglądałam
się im z bliska, sama myślałam podobnie jak kapitan. Lepszej drużyny nie
mogliśmy sobie wymarzyć. I zapewne jeszcze nie raz się o tym przekonamy.
20.11.1991
Mecz okazał się spektakularnym
widowiskiem! Po raz pierwszy byliśmy świadkami tak wielkiego wydarzenia. Osobiście
zbytnio nie polubiłam tego magicznego sportu, jednakże i tak moje emocje
wrzały. Razem z moimi przyjaciółmi krzyczeliśmy wniebogłosy, zagrzewając swoją
drużynę do walki. Razem z pozostałymi Gryfonami przygotowałam również małą
niespodziankę dla Harry’ego. Był to ogromny transparent z napisem „Potter na
prezydenta!”. Chciałam w ten sposób pokazać mu, że z całego serca wspieramy go i dopingujemy.
Jednak w pewnym momencie Harry
miał poważne problemy ze swoją miotłą, którą dostał w prezencie. Nie mógł jej opanować, jakby żyła własnym życiem. To nie wyglądało zbyt dobrze,
zwłaszcza, gdy utrzymywał się na niej tylko jedną ręką! W jednej chwili bezradnie
spojrzałam w stronę nauczycieli i w tym momencie zrozumiałam, co się stało.
Widziałam profesora Snape’a, który intensywnie wpatrywał się w Harry’ego, gorączkowo coś szepcząc. On chyba czarował miotłę! Nie mogłam w to kompletnie
uwierzyć! Widząc jednak przerażony wyraz twarzy swojego przyjaciela, postanowiłam
działać. Pobiegłam ile sił w nogach do przedziału nauczycieli i za pomocą jednego trafnego zaklęcia sprawiłam, że Snape stracił kontakt wzrokowy z miotłą
Harry’ego. Ten szybko na nią wskoczył i dokończył mecz ze zwycięstwem dla
Gryfonów! Złapał znicza w spektakularny sposób! Najzwyczajniej w świecie go
połknął!
Przez te wszystkie emocje nie
potrafię opisać całego zdarzenia w mniej chaotyczny sposób! Po meczu
opowiedziałam wszystko Harry’emu. Nie chciałam go martwić, ale stwierdziłam, że
nie byłoby to fair, gdybym nie poinformowała go o całym zajściu. Najdziwniejsze
jednak w tym wszystkim było to, że nie był tym faktem w ogóle zdziwiony, jakby
wiedział, kto chciał dla niego jak najgorzej.
Po meczu poszliśmy do Hagrida.
Jak na razie tylko jemu z dorosłych zdążyliśmy zaufać. W dodatku mieszka tu od
dobrych paru lat, więc może wiedzieć więcej o niektórych nauczycielach, w tym o
Snapie. Podzieliliśmy się z nim naszymi wątpliwościami. W końcu to nie może tak
być, że nauczyciel próbuje zabić ucznia. I właśnie w tym momencie Hagrid
wspomniał o tajemniczym Nicolasie Flamelu!
15.12.1991
Cała sytuacja ze Snape'em mocno
mnie zainteresowała, więc pomyślałam, że czas rozpocząć poważne poszukiwania.
Spędziliśmy w bibliotece każdą wolną chwilę, by wyszukać pewnych informacji na
temat Flamela. Niestety bezskutecznie, jakby ktoś nas uprzedził i wykradł z
biblioteki wszystkie książki, w których byłby on wspomniany. Widziałam, że nie
tylko ja byłam z tego powodu niezadowolona.
Bałam się, że nie zdołamy
niczego znaleźć na jego temat do okresu świątecznego. Ron i Harry zostawali na
święta w szkole, ja wracałam na ten okres do rodziców. Chciałam spędzić z nimi
trochę czasu, ponieważ bardzo się za nimi stęskniłam. Jednak gdy tylko myślałam
o Flamelu, chciałam natychmiast zrezygnować z wyjazdu i za wszelką cenę
czegokolwiek o nim znaleźć. Mimo wszystko pojechałam jednak do rodziców, mając
nadzieję, że Ronowi i Harry’emu uda się znaleźć jakiś dobry trop. To chyba
niemożliwe, by przywitali mnie po Nowym Roku z pustymi rękami, bez żadnej
książki o Nicolasie. Czyż nie?
26.12.1991
Cieszę się, że jednak wróciłam
na te parę dni do rodziny. Już zdążyłam odzwyczaić się od codziennego spokoju w
domu, od obserwowania taty, czytającego poranną gazetę.
Pierwszego dnia rodzice chcieli wiedzieć wszystko o mojej nowej szkole. Jak w
niej jest, czy uczniowie są mili, czy nauczyciele są wymagający. Odpowiadałam
cierpliwie prawie na wszystkie pytania. Pomijałam oczywiście niektóre
informacje, jak spotkanie z trollem, czy
feralny pierwszy mecz Quidditcha.
Czas spędzony z moją rodziną
należał do tych magiczniejszych. Śmialiśmy się, śpiewaliśmy kolędy,
tańczyliśmy. Znów zobaczyłam się z dziadkami, których kochałam nad życie. Oni
również byli wtajemniczeni w moją nową szkołę. Byli ze mnie niezwykle dumni i
życzyli mi jak najwięcej sukcesów w szkole.
Dostałam list od Harry’ego i
Rona, że na razie nie udało im się niczego znaleźć o Flamelu. Byłam dość
zawiedziona. Miałam jednak cichą nadzieję, że wreszcie się o nim czegoś
dowiemy.
Z jednej strony cieszę się, że
święta już powoli mijają, bo chcę wrócić do szkoły. Zaczęłam traktować ją jako
swój drugi dom. Tam też mam rodzinę, mimo że nie dzieliły nas więzy krwi.
Rodziców czy dziadków również kocham, ale cichy głosik w mojej głowie wciąż odlicza
dni do czasu, kiedy znowu zobaczę się ze swoimi przyjaciółmi…
10.01.1992
Nie mogę uwierzyć w to, co
teraz napiszę, ale w ogóle nie udało się znaleźć wiadomości o Nicolasie! Harry
był również w Dziale Ksiąg Zakazanych, ale i również tam niczego nie było.
Musiał szybko stamtąd znikać, ponieważ Filch usłyszał, jak ktoś kręcił się na
korytarzu. O mało co i byłby przyłapany! Byłam bardzo zła na Harry’ego, że nie
uważał.
Otrzymał w prezencie
gwiazdkowym wspaniałą pelerynę niewidkę, ale mimo niewidzialności wciąż było go
słychać. Dlatego skarciłam go, by następnym razem bardziej jednak uważał.
Ron próbował mnie za wszelką
cenę nauczyć gry w szachy czarodziejów. Niestety na próżno. Nie lubiłam w nie
grać, uważałam, że ta wersja jest brutalna! Figurki same ze sobą walczą i
rozbijają się wzajemnie bez żadnych skrupułów! Tłumaczyłam Ronowi, że nie jestem
za przemocą, nawet jeśli to tylko gra, lecz ten porządnie uparł się, by mnie
nauczyć.
Jak się okazało również drugi
semestr był jeszcze trudniejszy niż pierwszy. Tym razem nauczyciele w ogóle nie
próżnowali ze sprawdzianami i pracami domowymi. Ja nie narzekałam, bo
uwielbiałam się uczyć, lecz z kolei moi przyjaciele byli z tego powodu bardzo
rozsierdzeni. Próbowałam im pomóc jak tylko mogłam, by mieli chociaż odrobinę
łatwiej. Nie podobało mi się, gdy Ron próbował namawiać mnie, bym sama za niego
pisała zadania domowe. Wiele razy się z tego powodu kłóciliśmy. Koniec końców potem
sam je pisał. Na szczęście.
19.01.1992
Wreszcie jakaś dobra wiadomość!
Harry’emu udało się znaleźć trop dotyczący Nicolasa! Przypomniał sobie o karcie
czarodziejów, na której był Albus Dumbledore — dyrektor Hogwartu. Tam właśnie
był wspomniany nasz Flamel! To coś niesamowitego, że odpowiedź znajdowała się w
kufrze mojego przyjaciela. Okazało się, że on wraz z dyrektorem pracowali nad
kamieniem filozoficznym. Od razu wywnioskowałam, że może właśnie tego pilnuje
Puszek, leżąc na jakieś klapie! To coś niesamowitego! Jesteśmy już tak blisko
rozwiązania tej tajemniczej sprawy!
W tym momencie chciałabym mieć na głowie tylko naukę. Bliskość rozwiązania tej zagadki sprawia, że mój
egzaminowy grafik trochę podupada. Powinnam go mieć gotowy już tydzień
wcześniej, a aktualnie zostały mi do przebrnięcia ostatnie trzy przedmioty. A
powinien zostać planowo tylko jeden! Muszę skupić się na nauce, jeśli chcę
wypaść na egzaminach jak najlepiej.
Harry i Ron oczywiście się nie
przejmują. Cały czas twierdzą, że mają jeszcze czas, że zdążą wszystko
powtórzyć. Irytuje mnie u nich takie myślenie, bo to przecież oczywiste, że nie
zdążą! W każdym razie ja im nie pomogę. Parę razy oferowałam im swoje wsparcie i
to, by razem ze mną udali się do biblioteki. Niestety za każdym razem kwitowali
to machnięciem ręką. Cóż, to oni będą narzekać, nie ja.
25.01.1992
Wiedziałam, że poskutkuje
codzienne chodzenie do biblioteki, by się uczyć. Dzisiejszego dnia spotkałam
tam Hagrida! Nie wiedziałam, że para się w książkach naukowych, dlatego zdziwił
mnie jego widok. Stał w dziale o tajemniczych i niebezpiecznych zwierzętach.
Zanim jednak schował za mną książkę, zauważyłam, że na jej okładce widniał
ogromny i przerażający smok! Czyżby Hagrid coś ukrywał? Z jednej strony nie
zdziwiłam się, że trzymał taką książkę. W końcu w szkole spał jego trójgłowy
pies, który najchętniej pożarłby cały zamek.
Postanowiłam jednak tą nowiną
podzielić się z przyjaciółmi. Harry stwierdził, że to najwyższa pora, byśmy
odwiedzili Hagrida w jego skromnych progach. Ja osobiście również uważałam, że
może to być jedyna okazja, by wyciągnąć parę informacji na temat kamienia
filozoficznego.
20.02.1992
No i jak zwykle moja intuicja
mnie nie zawiodła. Dowiedzieliśmy się pewnych cennych informacji na temat
Puszka i całej tej sprawy. Jednak to aktualnie nie jest takie ważne jak to, że
na naszych oczach w chatce Hagrida urodził się mały smok! Teraz już wiem, po co
Hagridowi była książka o smokach!
Przeraża mnie jednak trochę
fakt, że ma go w swoim domu. Przecież smoki są bardzo niebezpiecznymi
zwierzętami! Czasem naprawdę nie rozumiem tej dziwnej fascynacji Hagrida na
punkcie strasznych zwierząt. Mimo moich przekonań, by jednak pozbył się tego
zwierzęcia, on cały czas protestował i nie dawał się namówić.
Koniec końców wyszliśmy dość
szybko z jego domu. Norbert — tak nazwał tego smoka — powarkiwał na nas i
puszczał ogromne kłęby dymu ze swojego pyska.
Byłam również zmartwiona tym, że
pewien chłopak ze Slytherinu, Draco Malfoy, widział narodziny smoka przez okno!
Ten chłopiec jest okropny z charakteru, dlatego bałam się, że przez niego
Hagrid może mieć poważne kłopoty.
Jak się okazało brat Rona, Charlie,
był ekspertem od smoków w Rumunii. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam,
ponieważ to była dobra okazja do zabrania Norberta z dala od niewiernych oczu.
Naprawdę nie chciałam, by Hagrida wyrzucono ze szkoły.
W dodatku, gdy Ron opiekował
się smokiem, został przez niego ugryziony! Po paru dniach jego ręka była niczym
bulwa! Musiał udać się do Skrzydła Szpitalnego, gdzie spędził kilka dni w
łóżku. Razem z Harrym odwiedzaliśmy go codziennie po zajęciach. W dzień, kiedy
mieliśmy oddać Norberta kolegom Charliego, uspokajałam Rona, że tego dnia
wszystko pomyślnie się skończy.
I tak było do czasu aż nie
zostaliśmy przyłapani na nocnym wałęsaniu się po korytarzach szkoły! Kiedy
wreszcie oddaliśmy Norberta w bezpieczne ręce, kompletnie zapomnieliśmy o
pelerynie niewidce, która nas zakrywała! Zauważył nas Filch, który od
razu zaprowadził nas do profesor McGonagall. Kiedy nauczycielka pytała się
mnie, dlaczego skradaliśmy się po korytarzach, kompletnie nie wiedziałam co
powiedzieć. Zdarzyło mi się to pierwszy raz…!
Dostaliśmy szlaban i każde z
nas straciło po pięćdziesiąt punktów. Byłam okropnie zła na siebie, że tak
łatwo nas przyłapali. I to tylko dlatego, że z emocji zapomnieliśmy o
pelerynie.
Późnym wieczorem rozpoczęliśmy
nasz szlaban. Filch zaprowadził nas (w tym jeszcze Draco i Neville’a) do chatki
Hagrida. Poszliśmy do Zakazanego Lasu w poszukiwaniu zranionego jednorożca.
Byłam przerażona tym pomysłem! Sam dyrektor zakazał nam w tym lesie przebywać,
dlatego nie rozumiałam, dlaczego kazali nam w ramach szlabanu się w niego
zagłębić. Z książek wiele wyczytałam, że mogą być tam niebezpieczne zwierzęta!
Po opiekowaniu się Norbertem nie chciałam mieć już do czynienia z żadnym innym stworzeniem.
Jednak to był nasz szlaban i musieliśmy go spełnić do końca. Miałam nadzieję,
że ta noc skończy się dość szybko i bezpiecznie wrócimy do zamku…
25.04.1992
Egzaminy zbliżały się
nieuchronnie. Byłam przerażona, że nie uda mi się zdać wszystkich przedmiotów
na Wybitny! Tak bardzo chciałam mieć najlepsze stopnie, zwłaszcza, że to był
mój pierwszy rok nauki w tej szkole. Pragnęłam pokazać wszystkim, w tym
nauczycielom, że jestem godna nauki w tym zamku.
Jako jedna z nielicznych
wzięłam tak dużo przedmiotów. W przyszłych latach planowałam zrobić tak samo.
Nikt i nic mnie nie powstrzyma do osiągnięcia najlepszych ocen w całej szkole.
Szlaban, który odbywałam z
Harrym był chyba pierwszym i ostatnim, jaki dostałam. Znaleźliśmy martwego
jednorożca, który leżał w kałuży srebrnej krwi. Jednak nie to najbardziej
przeraziło mnie z tego wszystkiego. Harry opowiedział mi, że jakaś tajemnicza
postać w pelerynie karmiła się krwią stworzenia! Cała dygotałam, kiedy
powiedział, że ta postać szybko się do niego zbliżała, jakby chciała mu zrobić
krzywdę. Na szczęście w porę nadeszliśmy i wyszliśmy z tego przerażającego
miejsca czym prędzej.
Ron tak samo był przerażony tą
opowieścią, jak ja. Był wtedy jeszcze w skrzydle szpitalnym, kiedy go
odwiedziliśmy. Na szczęście Pani Pomfrey szybko wyleczyła jego rękę i jest
teraz w jeszcze lepszym stanie niż wcześniej.
Ronowi jak i również Harry’emu
oświadczyłam, że powinniśmy teraz bardziej skupić się na nauce, zwłaszcza, że
nie zauważyliśmy dziwnych zachowań profesora Snape’a na lekcjach. W ogóle nie
okazywał zainteresowania kamieniem filozoficznym. Każdego dnia szliśmy na
piętro, gdzie Puszek za drzwiami strzegł kamienia. Nie widzieliśmy tam nigdy w
pobliżu nauczyciela.
Tak jak wcześniej wspomniałam,
ciągle narzekali na to, że nie zaczęli uczyć się wcześniej. Harry’ego nawet z
tego powodu bolała blizna. Stwierdziłam, że to pewnie przez stres. Sama
ostatnio obudziłam się w nocy i z przerażeniem zaczęłam czytać notatki z
Transmutacji. Dopiero po dwóch bitych godzinach zdałam sobie sprawę, że ja
przecież już pisałam egzamin z tego przedmiotu!
Jednak najbardziej szczególnym
wspomnieniem są nasze odwiedziny u Hagrida. Dowiedzieliśmy się od niego, że
tajemniczy mężczyzna, który sprzedał mu smocze jaja, wykazywał bardzo mocne
zainteresowanie Puszkiem. Okazało się, że po prostu wystarczy, gdy Puszkowi
zagra się ładną melodię a ten od razu zasypia! Skarciłam mocno Hagrida za taką
nieuwagę. Tym mężczyzną mógł być każdy! Nawet profesor Snape.
12.06.1992
Od tamtej chwili jeszcze
bardziej uważaliśmy na piętrze Puszka. W każdej wolnej chwili kręciliśmy się
pod drzwiami, uważając, by nikt nas nie zauważył. Kamień filozoficzny nie mógł
trafić w niepowołane ręce. Mimo że mieliśmy dopiero po jedenaście lat, to
zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji. Zamierzaliśmy również pójść z tą
sprawą do dyrektora. Jednak akurat wtedy, kiedy był najbardziej potrzebny,
został wezwany do Ministerstwa Magii. Byłam przerażona!
Harry stwierdził, że już dość
czekania. Powiedział, że musimy nauczycielowi przeszkodzić w próbie zdobycia kamienia.
Po kolacji tak też zrobiliśmy. Późnym wieczorem, gdy nikogo nie było już w
Pokoju Wspólnym, wyruszyliśmy ratować sytuację. Z początku chłopcy nie chcieli
mnie zabrać ze sobą, lecz stwierdziłam, że sama mam wiele wiedzy w głowie z
chociażby Zaklęć, dlatego byłam im potrzebna. Poza tym nikt nie chciałby mnie
wydalić ze szkoły za tak dobre wyniki w nauce.
Najbardziej baliśmy się
ponownego spotkania z Puszkiem. Wzięłam jednak ze sobą flet i zagraliśmy tak
szybko jak mogliśmy pewną piosenkę. Trójgłowy pies zasnął bardzo szybko. Jednak
potem wylądowaliśmy na skrajnie niebezpiecznych roślinach! Dobrze, że byłam tam
z nimi, ponieważ od razu udało mi się rozpoznać, z jakimi roślinami mieliśmy do
czynienia. Tylko diabelskie sidła potrafiły tak mocno gnieść! W porę udało nam
się ich uniknąć.
W następnej sali latało wiele
kluczy. Domyśleliśmy się, że trzeba któryś z nich użyć, by otworzyć następne
drzwi. Obok w powietrzu wisiała miotła, dlatego stwierdziliśmy, że tym razem to
będzie zadanie dla Harry’ego. Musiał zdobyć właściwy klucz, byśmy mogli pójść
dalej.
Na szczęście po wielu próbach
mu się udało i dostaliśmy się do kolejnego pomieszczenia. W nim były ogromne
szachy czarodziejów. Musieliśmy stoczyć prawdziwą partię, by móc wygrać
przejście do następnych drzwi! Byłam tym faktem naprawdę przerażona, bo nie
wiedziałam kompletnie o co chodzi w tej grze. Koniec końców jednak wygraliśmy,
lecz Ron ucierpiał, poświęcając się przy tym.
W następnej sali razem z Harrym
zaważyliśmy ogromny stół, na którym leżało pełno fiolek eliksirów. Obok nich
była również zagadka. Poświęciłam swój tęgi umysł, by zmierzyć się z nią. Dość
długo mi to zajęło, ponieważ była ona bardzo długa i niezwykle trudna. Jednak
gdy mi się wreszcie udało odgadnąć, wypiłam zawartość flaszki. W taki sposób
zostawiłam Harry’ego samego. Tylko jedna osoba musiała pójść dalej, druga miała
się wycofać i wrócić do tej trzeciej. Wiedziałam, że Harry poradzi sobie
doskonale w obronie kamienia. Jest w końcu wielkim czarodziejem, mimo że nie
zdaje sobie z tego sprawy. Idąc do Rona, by jak najszybciej wziąć go do
Skrzydła Szpitalnego, w duchu liczyłam i kibicowałam swojemu przyjacielowi.
Wiedziałam, że uda mu się odebrać Snapeowi kamień filozofów.
20.06.1992
Jak się okazało Snape wcale nie
chciał wykraść kamień. Tak samo jak my chciał go za wszelką cenę ochronić! To
profesor Quirrel chciał go za wszelką cenę zdobyć dla Sam – Wiesz – Kogo! Gdyby
nie Harry, kamień filozoficzny wpadłby w niepowołane ręce i może znowu w
świecie czarodziejów panowałyby przerażające ciemności!
Dzięki temu, że nie baliśmy się
przeszkodzić w wykradnięciu kamienia, zostaliśmy serdecznie nagrodzeni przez
profesora Dumbledore’a punktami! Dzięki nim wygraliśmy Puchar Domów. Nigdy nie
byłam z siebie i ze swoich przyjaciół bardziej dumna!
Kiedy nastał dzień wyjazdu ze
szkoły, było mi naprawdę smutno. Codziennie powtarzałam Ronowi i Harry’emu, by
pisali do mnie listy przez te dwa miesiące wakacji. Chciałam mieć z nimi przez
ten czas kontakt. Nigdy w życiu nie spotkałam tak wiernych przyjaciół. Cieszę
się, że ze zwykłego spotkania z nieznajomym mężczyzną, wyszła z tego tak wielka
przygoda.
Nie mogę doczekać się kolejnego
roku nauki. Poproszę rodziców, by czym prędzej kupić nowe książki! Chcę znów
zdać śpiewająco wszystkie egzaminy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz