Ariana dla WS | Blogger | X X

9 sty 2017

Akcja: promowanie! „Przegrani”

Cześć!
Dzisiaj tak naprawdę na szybko publikujemy post z pierwszym tekstem z akcji promowania autorek ff! Jestem naprawdę bardzo szczęśliwa, że w końcu ktoś się zgłosił, bo w sumie czekałam na ten moment od lipca i już powoli traciłam nadzieję, że ktokolwiek tą akcją się zainteresuje — a tu proszę jaka niespodzianka!
Za oknem zima i strasznie się z tego powodu cieszę. Niby narzekam, że zimno, że znowu zapomniałam rękawiczek, że autobus się spóźnia, ale tak naprawdę na widok śniegu cieszę się jak małe dziecko. W weekend z kuzynem miałam nawet iść na sanki! Problemem był ich brak... Mam więc nadzieję, że śnieg jeszcze się pojawi i zdążę pojeździć na sankach. :D Piszcie jak spędzacie ten zimowy czas — siedzicie w domu przy grzejniku, z ciepłą herbatą, czy korzystacie z zimy? 
Poniższa miniaturka pt.: „Przegrani” będzie znajdowała się na katalogu przez całe dwa tygodnie! Autorka chce pozostać anonimowa, ale chętnie pozna Wasze opinie na temat tekstu, bo przecież to właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Mam więc nadzieję, że poświęcicie kilka minut swojego czasu, żeby przeczytać i skomentować — bardzo do tego zachęcam. Sprawicie tym autorce ogromną radość.
Dobrego wieczoru, 
KG.
 „Londyn nocą bywa piękny. Wąskie uliczki, blade światła latarni, stare kamienice, a często także tajemnicza mgła- to wszystko nadaje mu niepowtarzalnego uroku. Jednak zataczający się wysoki blondyn idący w tym momencie ulicą raczej nie zastanawiał się nad uwodzicielskim mrokiem miasta, rozpraszanego wątłym światłem lamp i reflektorów przejeżdżających raz po raz samochodów. Z prostej przyczyny- mężczyzna, na oko dobiegający trzydziestki, był zbyt zajęty koncentrowaniem się na powstrzymywaniu wymiotów. Z trudem kontrolował niezgrabne ruchy kończyn, desperacko walcząc o każdy kolejny krok. W chwili olśnienia poklepał się po kieszeniach, ale nie znalazł tam różdżki. Zaklął szpetnie- w pijackim amoku musiał zostawić ją w którymś z pubów. W głowie kołatała mu tylko jedna myśl- dotrzeć do jej mieszkania. Znaleźć się w jej ciepłym łóżku, ogrzać się jej światłem i zasnąć wtulonym w jej ciało. Rzewne rozmyślania przerwało mu nieprzyjemne uczucie w przełyku. Przysiadł na krawężniku i z ulgą zwymiotował. Tyle lat, a czarodzieje wciąż nie wymyślili eliksiru na głupotę. Przez chwilę kontemplował z obrzydzeniem beznadziejne położenie w jakim się znalazł, by po chwili podnieść głowę i zauważyć tabliczkę z nazwą ulicy. Tak! Wreszcie! Jego ziemia obiecana! Rozejrzał się, szukając kamienicy z numerem 28. Cholera, w mroku nie było tak łatwo. Jest, jest! I to całkiem blisko, kilka kroków od jego chwilowego postoju. Rozejrzał się za czymś, czego można się przytrzymać. Idealny wydał się żywopłot blisko krawężnika. Przytrzymując się go obiema rękami, z trudem udało mu się stanąć na nogi. Zignorował szum w głowie. Chwiejnym krokiem, z kilkoma postojami po drodze, dotarł pod kamienicę z numerem 28. Otworzył drzwi. Brak było domofonu czy dzwonka, były natomiast one- schody. Po raz kolejny zaklął pod nosem. Jeszcze tego brakowało- skręcenia karku. Był na skraju rozpaczy. Chciał tylko jednego- zasnąć u jej boku, posłuchać jej kojącego szeptu i nigdy, nigdy się nie obudzić. Usiadł na pierwszym stopniu schodów i zaczął płakać ze zmęczenia, bezsilności i złości.
***
Jak zwykle nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, próbowała wszelkich pozycji, szukała najwygodniejszego miejsca w dużym, dwuosobowym łóżku. Wszystko to zdało się na nic. Nie potrafiła przestać myśleć o niewypełnionych dokumentach, niedopiętych sprawach, zaplanowanych spotkaniach, niezapłaconych rachunkach, nieposprzątanej łazience... Jedna wielka gonitwa myśli. Ale tak było odkąd pamiętała. Już jako dziecko nocami przygryzała paznokcie czując na sobie brzemię odpowiedzialności, która nawet jeśli tylko urojona, była wprost nie do zniesienia. Po pokonaniu Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać nadszedł upragniony spokój, w którym ona jednak nie umiała się odnaleźć. Problemy, błahe w ciągu dnia, po zmroku urastały do rangi tragedii. Irracjonalny strach który odczuwała był nie do zniesienia. Zdecydowała, że dalsze próby nie mają sensu. Jej nocna rutyna wcale nie była taka zła, choć na wskroś zwyczajna. Zrobiła sobie herbatę, włączyła telewizor i zanurzyła się w płytki, prosty, plastikowy świat serialowej rzeczywistości. I pewnie spędziłaby tak dwie czy trzy godziny, czekając na upragniony sen, który przyszedłby w najmniej oczekiwanym i odpowiednim momencie, gdyby nie usłyszała jakiegoś dziwnego dźwięku z klatki schodowej. Dźwięku, który choć dziwaczny i stłumiony, był jej tak dobrze znany. Wstała i otworzyła drzwi.
***
-Lumos.
Usłyszał cichy, łagodny głos. Zastanawiał się jak go rozpoznała. Musiał wyglądać tragicznie. Zapłakana twarz, podkrążone oczy, wymiociny na płaszczu. W niczym nie przypominał siebie ze szkolnych czasów, a nawet sprzed kilku godzin, tego przystojnego, pewnego siebie, dumnego mężczyzny, stawiającego drinki najpiękniejszym kobietom w pubie. W tej kwestii byli tacy sami- po zmroku na jaw wychodziły ich wszystkie demony, frustracje i dramaty. Gdy ją zobaczył, w koszulce, skarpetkach i za dużym swetrze, zachciało mu się śmiać. Wyglądała tak nieporadnie, delikatnie, niemalże dziecinnie. Zupełne przeciwieństwo jej silnego charakteru. Patrzyła na niego. W półmroku ciasnej, zimnej klatki schodowej, z odległości dziesięciu stopni stromych, wąskich schodów, widział w jej twarzy wszystko, co tak usilnie starała się ukryć- odbicie wszystkich nieprzespanych nocy, wyrzut, tęsknotę, żal, błysk ironii, kpinę, obrzydzenie, ale nad wszystkim dominował ból. Nie był to ból pełen wyrzutów, łez i krzyków, lecz ten przeżywany z klasą, przez długi czas umiejętnie chowany za płaszczem sarkazmu i odosobnienia. Gdy spojrzał w jej oczy, w których mimowolne zaskoczenie mieszało się z politowaniem, chciał zrobić dobrą minę do złej gry. Wstać, otrzepać kolana, powiedzieć, że był w okolicy i w pijackim amoku postanowił wpaść, zobaczyć co u niej. Pożegnać się i nigdy więcej tu nie przychodzić. Pozwolić jej żyć tak, jak na to zasługuje. Ale wiedział, że nie da rady. Zdradził go załamujący się głos.
-Cześć.
***
Gdy zobaczyła go na schodach prowadzących do jej mieszkania, nie zastanawiała się jak on się tam znalazł. Choć było to do niej niepodobne, nie analizowała przyczyn jego zachowania. Już dawno nauczyła się, że on z właściwym sobie wdziękiem wymyka się wszelkim jej prawom, postanowieniom, regułom i dekretom. Zawsze z ujmującym uśmiechem na ustach burzył jej piękny, poukładany z wielki trudem świat, jak mały chłopiec który sprawdza ile mu wolno zanim dostanie po tyłku. A ona, surowa mamusia, zawsze temu urokowi ulegała. I zawsze obywało się bez klapsa.
Tym razem nie mogło być inaczej. To nie był pierwszy raz. Już wcześniej widywała go w takim stanie, w tym miejscu. Prawdę mówiąc dziś nie było jeszcze tak źle- gdy przyszedł ostatnim razem, 10 miesięcy temu, nie zdołał nawet wtoczyć się do klatki. Był grudzień, a ona zauważyła ciemną plamę na zaśnieżonym chodniku.
Mieli na te okazje swój rytuał.
***
Jak zwykle o nic nie pytała. Milcząco przyjmowała do wiadomości jego porażkę. Zeszła po schodach. Wzięła go za rękę, pomogła mu stanąć na nogi. Trzymając ją za dłoń, drugą ręką podpierał się ściany. Stopień po stopniu, coraz wyżej, krok za krokiem. Powoli, w jego tempie. Nie popędzała, nie zwalniała. Trzymała go za rękę i prowadziła jak niewidomego.
Dotoczyli się do drzwi jej mieszkania. Wprowadziła go i zamknęła za nimi drzwi. Spojrzała na jego brudne ubrania. Miał nadzieję, że w półmroku nie prezentował się aż tak tragicznie jak w mdlącym świetle żarówek na klatce. Wiedział że widzi jego zapadnięte policzki, sińce pod oczami, że instynktownie czuła pod płaszczem wychudzone, kościste ciało.
Wciąż bez słowa, wzięła go za rękę i poprowadziła w stronę łazienki. Idąc przez korytarz, zauważał w pomieszczeniach drobne zmiany- nową lampę, świeże kwiaty w wazonie, przybyło także sporo książek na półkach. Czy to znaczy, że zdecydowała się ruszyć do przodu? Chyba nie, skoro znów go wpuściła.
***
Przyszła pora na kolejną część rytuału. Przed drzwiami łazienki zaczęła zdejmować z niego brudne ubrania, płaszcz, potem koszula. Uklękła i rozwiązała sznurówki czarnych skórzanych butów. Zawsze lubił dobre buty. Rozpięła pasek spodni i zsunęła je aż do kostek. Wszystko w półmroku, aby czuł się lepiej i bezpieczniej. W ciemnościach zawsze byli bliżej siebie. Gdy pozostał już prawie nagi, weszli do łazienki. Odkręciła gorącą wodę, pamiętała że taką lubił. Otworzyła drzwi kabiny i pomogła mu wejść. Taktownie się odwróciła, jednak wiedziała, że taki stan rzeczy nie potrwa długo.
***
-Chodź do mnie.
Wiedział, że musi tak zrobić, że to jeden z najważniejszych momentów rytuału. Odwróciła się powoli i wciąż nic nie mówiąc i nie patrząc mu w oczy powoli się rozebrała i weszła do kabiny. W strumieniach gorącej, prawie parzącej wody ścierała z niego wszystkie złe chwile, złe wspomnienia, cały jego wstręt do siebie, całą rozpacz i tęsknotę. Nie musiał nic mówić, ona wiedziała jak go dotykać tak, aby poczuł się spokojny i zrelaksowany. Kiedyś często powtarzał, że magia zaklęć nijak ma się do magii jej dotyku. Wciąż nie patrzyła w mu w oczy, ale w ciszy obserwowała zmiany jakie zaszły na jego ciele od ich ostatniego spotkania. Nowy siniak, blizna, zadrapanie. Poczuł mimowolne rozbawienie, gdy przypomniał sobie jej zaskoczenie na widok tatuażu- prezentu na 28 urodziny. On też szukał zmian, jednak w innym miejscu- w jej oczach. Było to trudne, bo uparcie na niego nie patrzyła, ale on wciąż próbował doszukać się każdej, nawet najmniejszej zmiany w jej spojrzeniu, jedynym miejscu, z którego nie mogła wygonić emocji ani uczuć. I widział w nich wiele, ale mimo wielkiego wysiłku, nie znalazł w nich nadziei.
***
Wyszli spod prysznica. Powoli wycierała jego ciało, pozbawiona wszelkiego wstydu czy zakłopotania. Widziała go takim wiele razy, i czuła że jest zobowiązana mu pomóc, że on tego od niej oczekuje. Sama też tego od siebie oczekiwała. Chciała mu być jak najdłużej potrzebna.
Dostawał swój stary szlafrok. Nie potrafiła go wyrzucić. Wisiał na wieszaku na drzwiach łazienki, a ona, choć wiele razy próbowała, nie umiała się go pozbyć. Kiedyś już prawie włożyła go do worka na śmieci przy okazji świątecznych porządków, ale po 10 minutach patrzenia jak leży na podłodze podniosła go i z powrotem odwiesiła na swoje miejsce. Sama nigdy go nie nosiła- bezsprzecznie należał do niego.
***
Szli do sypialni. Kiedyś spędzali tam całe dnie rozmawiając, śmiejąc się, planując przyszłość. Ale rytuał wymagał czegoś innego. Gdy prowadziła go do pokoju prawie w całości zajętego przez wielkie łóżko, on układał piękne mowy które jej wygłosi. Gdy kładli głowy na poduszkach, wreszcie patrzyła u w oczy. Już wiedział że nie poradzi sobie z tym co w nich zobaczy. Pękał.
***
W ciszy słuchała wszystkiego co mówił. Najpierw głaskała go po włosach, czekając aż wyrzuci z siebie wszystkie łzy i całą gorycz z którą do niej przyszedł. Czekała cierpliwie aż przestanie płakać, aż będzie w stanie wydusić z siebie jedno czy dwa słowa które ona da radę zrozumieć. Potem zawsze jej opowiadał jak bardzo ją kocha i jak nigdy nie przestał. Jaki jest jej wdzięczny za to, że nadal przy nim jest, jak wiele dla niego znaczy i jak chce z nią być do końca życia. Obiecywał jej, że od teraz wszystko już będzie dobrze. Że jutro wszystko sobie wyjaśnią, że opowiedzą sobie co działo się przez ostatnie  lata, że teraz już nie zniknie, że teraz to już na zawsze.
Słuchała tego wszystkiego ze spokojem i lekkim uśmiechem na twarzy. Głaskała go po policzku, przytakując na wszystkie jego obietnice, prośby i przeprosiny. Nic nie mówiła- nie chciała psuć tej ulotnej chwili. Wiedziała, że to jest to, czego on teraz najbardziej potrzebuje. Pozwalała mu mówić, aż wyczerpany emocjami i przeżyciami zasypiał, wtulony w jej szyję, przyciskający ją najbliżej siebie jak to tylko możliwe.
Wtedy to ona pękała.
Pozwalała sobie na płacz, najcichszy z możliwych. Nie chciała go budzić, wiedziała że wszystko by tym zepsuła. Poza tym lubiła patrzeć na niego gdy spał. Kiedy już wiedziała, że jej nie słyszy, zaczynała szeptać. Przepraszała go za wszystkie krzywdy które mu wyrządziła, za całą obojętność, za wszystkie trudne momenty w których jej nie było. Całowała delikatnie jego czoło, dłonie, podziwiała lekki uśmiech, który zawsze pojawiał się na jego twarzy po zaśnięciu. Układała w głowie najpiękniejsze, najśmielsze, najbardziej nierealne plany na ich przyszłość. Wspominała dobre i złe momenty z ich przeszłości i modliła się, by ta noc nigdy się nie kończyła.
Zasypiała wraz ze wschodem słońca.
***

Wychodził zanim się budziła.”

7 komentarzy:

  1. Podoba mi się. Naprawdę mi się podoba. Jest taka... emocjonalna.
    Sam pomysł jest niesamowity. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Czułam już na początku, że to będzie raczej smutny tekst, ale ostatnie zdanie mnie zaskoczyło. Liczyłam, że akurat ten opisywany "raz" będzie tym szczęśliwym. Ale to dobrze, że nie był. To byłoby zbyt proste, zbyt piękne, aby było prawdziwe. To zakończenie, jakie jest, podoba mi się bardziej. :D
    Bardzo podobają mi się opisy. Zwłaszcza pod koniec, gdy już leżą w łóżku. Chociaż na dobrą sprawę cała miniaturka jest miksem opisów, opisów i opisów. No i super. :D
    Tekst niestety traci nieco na jakości przez braki spacji przed dywizami (błędnymi, należy wspomnieć) i zjedzone przecinki. Dodatkowo taki podział jednej całości na krótkie, wyszczególnione fragmenty, jest dla mnie niepotrzebny. Wszystko gra jako całość i dzielenie tego co kilka akapitów uważam za niepotrzebne.
    Styl masz lekki, czytało mi się naprawdę niesamowicie przyjemnie. W trakcie przestałam się nawet irytować brakiem przecinków, a to już coś. ;)

    Tekst naprawdę mi się podoba i jeśli tylko byś go dopracowała (np wiesz, pod względem poprawności), to naprawdę zyskałby na tym jeszcze więcej. :D
    Z chęcią przeczytałabym coś jeszcze Twojego autorstwa, bo serio jest dobrze, a może być jeszcze lepiej. :D

    Pozdrawiam cieplutko,
    Koneko


    PS. Takie pytanie mam... Te dwa tygodnie tekstu na blogu to taki regulaminowy czas? Bo w sumie myślałam, że jak już udostępniacie to w ogóle, że tekst nie znika. No i hej, nie martw się (ktosiu, która pisałaś posta xd), znam osóbkę co już pracuje nad tekstem do anonimowego wysłania wam, więc akcji potrzeba jedynie troszkę czasu. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, a więc ktoś się tym interesuje! <3
      Jasne, że tekst nie znika. Po prostu przez dwa tygodnie informujemy w postach, że taka miniaturka w akcji się pojawiła, pojawia się informacja w bocznej kolumnie, i tak to wygląda przez dwa tygodnie. :)

      M.

      Usuń
  2. Przychodzę zostawić po sobie komentarz, tak jak obiecałam (bo podejrzewam, że autorką jest osoba, z którą wczoraj rozmawiałam; byłby okrutny zbieg okoliczności, gdybym się pomyliła).

    Przyznam z ręką na sercu, że trochę się bałam. Przed moimi oczami przewija się ostatnio chyba zbyt wiele tekstów, których nawet nie da się czytać z przyczyn estetycznych i z powodu podstawowych błędów. Jednak anonimowa autorka zaskoczyła mnie BARDZO pozytywnie i przywróciła wiarę! :)

    Może zacznę od zapisu. Ja bym proponowała robić więcej akapitów. Jeśli ktoś ma mały ekran, to ten pierwszy fragment zajmuje praktycznie jego całość. Taki ciąg literek nie jest dobry, sprawia, że człowiek szybciej się męczy i nuży. Spróbuj rozbijać takie długie płaty tekstu na więcej akapitów, nie ma co się ich bać, są potrzebne. Oczywiście, nie chodzi o to, żeby wklepać ten enter gdzie popadnie, tylko w momencie np. przejścia z rozmyślań do wykonywania jakiejś czynności. Druga sprawa – gwiazdki, bo chyba to się Koneko nie podobało. Ja z kolei jestem za takim rozdzieleniem, bo zmieniasz narratora, skaczesz od Draco do Hermiony, więc te gwiazdki myślę, że są jak najbardziej okej, ale to już, jak widać, zależy od gustu. :)

    Fabuła. Smutna, dojrzała, nostalgiczna. Rytuał, który łączy dwie przegrane dusze pragnące ukojenia. Ślicznie przedstawione postaci. W takim krótkim tekście udało Ci się doskonale zarysować Draco i choć myślałam, że będzie mi przeszkadzać obraz zachlanego Malfoya, to nic z tych rzeczy. Wytłumaczyłaś to poniekąd, może między słowami, ale ja mogę sobie dopowiedzieć, dlaczego pił. Pokazałaś dalej Hermionę, jej przywiązanie? Może nieodpowiednie słowo. Hm, potrzebę wiary, o. Tak bym to ujęła. Ona potrzebowała dla siebie samej uwierzyć, że może będzie lepiej, że Draco zostanie. Jestem zaintrygowana bardziej konkretnymi motywami Malfoya, dlaczego ją opuścił, dlaczego opuszczał ją nadal, skoro kochał. Co miała Hermiona na myśli, przepraszając za krzywdy i momenty, w których nie było jej przy nim. Końcówka – IDEALNA. Hm, możliwe, że pokusiłabym się o więcej dialogów, które zawsze wyrażają bardzo dużo, ale z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć koncepcję, jaka stoi za opisami.

    Styl. Nie było w tym tekście dialogów (3 wypowiedzi – to się nie liczy xd), same opisy, a mimo to nie czułam znużenia przy czytaniu. Pięknie operujesz słowami, masz wyczucie, kiedy coś trzeba powtórzyć. Szczególnie końcówka pokazuje Twój kunszt i to, jak emocje ubrane w słowa mogą być magiczne.

    Poprawność. Nie było wielkich błędów. Miałam też wrażenie, że orientujesz się w przecinkach, bo stawiałaś jest np. przy wtrąceniach, ale bardzo często Ci się one jednak gubiły w miejscach dużo bardziej oczywistych. Podejrzewam jednak, że to nie z niewiedzy, ale z niedopatrzenia. A skoro już ma się tutaj znaleźć moja bardziej rozbudowana opinia, to wypiszę parę rzeczy (pierwsza z początku, a reszta dla odmiany to końcowe fragmenty).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „(…) a często także tajemnicza mgła- to wszystko nadaje mu niepowtarzalnego uroku.” -> Ale byś sobie strzeliła w stopę, decydując się na więcej dialogów. ;D Poprawny zapis powinien być taki: „często także tajemnicza mgła — to wszystko nadaje mu niepowtarzalnego uroku.” Ewentualnie półpauza, choć ja nie jestem jej fanką. Generalnie poczytaj o dywizach, półpauzach i pauzach. I zawsze (jeśli się mylę, niech mnie ktoś poprawi, bo nie przypominam sobie wyjątku) oddzielamy je spacjami z obu stron.

      Gdzieś tam zapisałaś, że po 10 minutach. W tekstach literackich liczebniki zaleca się pisać słownie.

      „mimo wielkiego wysiłku, nie znalazł w nich nadziei” -> „mimo czegoś” nie oddzielamy przecinkiem; przecinek postawilibyśmy dopiero wtedy, gdy z tym „mimo” łączyłoby się orzeczenie, tutaj mamy rzeczownik

      „Kiedyś spędzali tam całe dnie rozmawiając, śmiejąc się, planując przyszłość. Ale rytuał wymagał czegoś innego. Gdy prowadziła go do pokoju prawie w całości zajętego przez wielkie łóżko, on układał piękne mowy które jej wygłosi. Gdy kładli głowy na poduszkach, wreszcie patrzyła u w oczy. Już wiedział że nie poradzi sobie z tym co w nich zobaczy.” -> przecinek po „dnie”; przecinek przed „które”; patrzyła „mu” w oczy; przecinek po „wiedział”; przecinek przed „co”

      „W ciszy słuchała wszystkiego co mówił. Najpierw głaskała go po włosach, czekając aż wyrzuci z siebie wszystkie łzy i całą gorycz z którą do niej przyszedł. Czekała cierpliwie aż przestanie płakać, aż będzie w stanie wydusić z siebie jedno czy dwa słowa które ona da radę zrozumieć. Potem zawsze jej opowiadał jak bardzo ją kocha i jak nigdy nie przestał.” -> przecinek przed „co”; przecinek przed „aż”; przecinek po „gorycz”; „przyszedł” zamieniłabym na „przychodził”, bo cała reszta czasowników jest niedokonana; przecinek przed „aż”; przecinek „które”; przecinek przed „jak”

      „Że jutro wszystko sobie wyjaśnią, że opowiedzą sobie co działo się przez ostatnie lata, że teraz już nie zniknie, że teraz to już na zawsze.” -> przecinek przed „co”; podwójna spacja przed „lata”

      „Nie chciała go budzić, wiedziała że wszystko by tym zepsuła. Poza tym lubiła patrzeć na niego gdy spał.” -> przecinek przed „że”; przecinek przed „gdy”

      „Przepraszała go za wszystkie krzywdy które mu wyrządziła, za całą obojętność, za wszystkie trudne momenty w których jej nie było.” -> przecinek przed „które”; przecinek po „momenty”

      „Wychodził zanim się budziła.” -> przecinek przed „zanim”

      Gdy się przyjrzysz tym zdaniom, to zobaczysz, że przecinki są po to, by oddzielić zdania składowe z orzeczeniami.

      Okej, to było bardzo przyjemnie oderwanie się od czytania notatek z wykładów. Mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze czas, by coś napisać, bo bardzo chętnie poczytałabym więcej, więcej, więcej! :D

      A odpowiadając na pytanie KG o zimę, marznę okrutnie, choć ubieram się na cebulkę. W zimę jestem soplem lodu. Gdy nie muszę wychodzić, siedzę szczęśliwie w domu, ale zamierzam się wybrać za jakiś czas na lodowisko. :D

      Usuń
    2. I właśnie teraz zauważyłam, to wspomnę: w tytule bez kropki na końcu. ;)

      Usuń
  3. Ogromnie dziękuję za wszystkie techniczne wskazówki, dla osoby która dopiero raczkuje w tym temacie i nigdy nie pisała niczego pod publikowanie taka pomoc jest nieoceniona. Na pewno wezmę je sobie do serca i popracuję nad tym, co kuleje. Dziękuję też za tak ciepłe przyjęcie mojego debiutu, naprawdę serce mi rośnie, nie spodziewałam się że spodoba się to komuś tak obytemu z Dramione :) jeszcze raz dziękuję za wszystkie opinie, wiele dla mnie znaczą.
    PS Nie bardzo wiedziałam jak się podpisać, nie mam żadnego bloga ani innego środka przekazu, więc ta anonimowość jest niejako wymuszona. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod ogromnym wrażeniem, miniaturkę przeczytałam dwa razy i ta sama magia towarzyszyła mi po raz pierwszy, jak i po raz drugi. Niesamowite, emocjonalne i zapadające w pamięć. Mam wrażenie, że autorka jeszcze nie raz pokaże na co ją stać! Obym nie musiała czekać za długo !
    Pozdrawiam serdecznie !
    Endory

    OdpowiedzUsuń