Witajcie w ten jakże cudowny dzień! Dzisiaj na pogodę absolutnie nie narzekam. Miałam ją tak cudowną, że mogłam śmiało spacerować bez kurtki. Słoneczko przygrzewało, że aż miło robiło się na duszy! A jak jest u Was z temperaturą? (Meh, u mnie padało, wiało, ogólnie plucha, nic tylko schować się pod kocem z herbatą i książką. ~ M.)
Jak zdążyliście zauważyć, dzisiaj publikujemy wywiad z Cosimą — zwyciężczynią konkursu na miniaturkę miesiąca. Jest mi niezmiernie miło powiedzieć, że przyjemnie się z nią rozmawiało, zważając na fakt, że był to mój pierwszy przeprowadzony z kimś wywiad. Towarzyszyła mi M., dlatego na wsparcie mogłam liczyć.
Mamy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu; muszę zdradzić, że siedziałyśmy nad nim dwa dni po parę godzin. Nie tak łatwo pytać i odpowiadać, jak może się wydawać. Ale dałyśmy radę i oto przed Wami skompletowany i poprawiony wywiad.
No i z racji tego, że żyjemy już magią świąt wielkanocnych, chciałabym w imieniu wszystkich administratorek życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze, dużo zdrowia, szczęścia, bogatego zająca, smacznego jajka, no i przede wszystkim miłego spędzenia czasu z rodziną i przyjaciółmi! (I oczywiście mokrego poniedziałku! ~ M.)
A teraz bez dalszych wstępów, zapraszamy do lektury!
Nie mogłam się powstrzymać. |
Ana
Bella: Cześć, Cosimo!
Na początku chciałabym wyznać, że bardzo się cieszymy, że zgodziłaś się wziąć
udział w wywiadzie. Jest nam niezmiernie miło, że będziemy miały okazję poznać
Cię bliżej. Jak zapewne wiesz, wywiad jest nagrodą w jednym z naszych konkursów
na katalogu, mianowicie w konkursie na miniaturkę miesiąca. Nasi czytelnicy
będą mieli okazję, by go niebawem przeczytać. Czy jesteś już gotowa?
Cosima:
Cześć! Pewnie, jestem
gotowa. (uśmiech)
Ana: Świetnie! Na początku muszę przyznać:
Twoja miniaturka wywarła na mnie, i w sumie nie tylko, ogromne wrażenie! Jestem
naprawdę ciekawa – skąd zaczerpnęłaś pomysł, by stworzyć taki majstersztyk?
Cosima:
Ojej, niezmiernie mi
miło! Tak naprawdę pomysły na moje teksty są tworzone na bieżąco, w sensie, niczego
nie planuję. Jakoś nie potrafię mieć czegoś wcześniej zaplanowanego dokładnie.
Czytając Wasze tematy, najpierw chciałam napisać miniaturkę do piosenki, bo
Birdy uwielbiam, ale nie miałam takiego impulsu, który zawsze się pojawia,
kiedy mam pomysł. Wróciłam do tematów kilka dni później i długo nie czekałam na
tzw. wenę. Koncepcja z psychiatrykiem wzięła się stąd, że od jakiegoś czasu
planowałam stworzyć Hermionę — lekarkę, i Bellatriks — pacjentkę, ale nie miałam
bladego pojęcia, jak wgryźć się w ten temat. Dzięki Waszemu konkursowi miałam
już wszystko praktycznie gotowe, więc wystarczyło... pisać! (uśmiech)
M.:
A więc miałaś wielkie
szczęście, że pomysł wpadł Ci do głowy i umiejętnie go wykorzystałaś. Muszę
przyznać, że czytając Twoją miniaturkę, miałam na plecach ciarki, bo cały
pomysł był dopracowany, co do szczegółu, a wykonanie — no cóż, to, że
skończyłam tak szybko ją czytać, jest samo w sobie dowodem. Troszkę się
rozpisałam, ale już nie nudzę, przechodzę do kolejnego pytania! Otóż...
myślisz, że takie konkursy, jak na przykład nasz, dają coś, są ważne dla
początkujących autorek opowiadań? A ty — nauczyłaś się czegoś dzięki niemu? (:
Cosima:
Kurczę, jestem
przeszczęśliwa, że w taki sposób trafiam do czytelników.
Oczywiście, że dają mnóstwo początkującym autorkom, ale i tym, którzy piszą już dłużej. Konkursy zawsze są dobre, bo uczą zdrowej rywalizacji, może i systematyczności, często też dowartościowują, pomagają w zrozumieniu tego, czego się wcześniej nie rozumiało, etc. Konkursy pisarskie, bo o nich tutaj mowa, są świetnym rozwiązaniem. Tym bardziej, że w Waszym konkursie jest jury, które skupia się na całokształcie, na błędach, na fabule. To jest ważne, bo autorki nie otrzymują suchych opinii, jak często się zdarza, że było super albo nie i tyle z ocenki, ale też mają uzasadnienie, co pozwala im zrozumieć, czym do człowieka trafiają, a co wymaga solidnej poprawy. Ja wzięłam udział głównie po to, żeby sprawdzić nie tylko siebie, ale i to czy moja twórczość rzeczywiście trafia do ludzi, bo wiadomo, że bliscy rzadko kiedy szczerze skrytykują. Świadomość popełnianych przeze mnie błędów mam, co jednak nie zmienia faktu, że ciągle potrzebuję takiego „prowadzenia za rękę”. Nieustannie się czegoś uczę, a dzięki konkursowi dowiedziałam się wielu nowych rzeczy, otrzymałam kompetentne opinie i rady, do których mam nadzieję się stosować. Wychodzę z założenia, że nawet jeśli pisze się już długi czas, to wciąż trzeba sięgać po pomoc i rady, gdyż spoczywanie na laurach, bo tworzy się x lat i się uważa za super pisarza, to najgorsza rzecz, jaką można sobie zrobić. Tak więc konkursy — jak najbardziej na tak i szczerze zachęcam wszystkich do brania w nich udziału i niezniechęcania się tym, że nie zajęło się żadnego miejsca, bo to nie świadczy o tym, że to Wasz koniec albo że nie potraficie pisać! Jest to oznaka tego, że jeszcze mnóstwo pracy przed Wami. Ja staram się z wszystkiego wyciągać maksimum. Jeśli mam taką okazję, żeby dowiedzieć się czegoś lub nauczyć czegoś nowego, to nie zastanawiam się i korzystam z tego, ile się da.
Oczywiście, że dają mnóstwo początkującym autorkom, ale i tym, którzy piszą już dłużej. Konkursy zawsze są dobre, bo uczą zdrowej rywalizacji, może i systematyczności, często też dowartościowują, pomagają w zrozumieniu tego, czego się wcześniej nie rozumiało, etc. Konkursy pisarskie, bo o nich tutaj mowa, są świetnym rozwiązaniem. Tym bardziej, że w Waszym konkursie jest jury, które skupia się na całokształcie, na błędach, na fabule. To jest ważne, bo autorki nie otrzymują suchych opinii, jak często się zdarza, że było super albo nie i tyle z ocenki, ale też mają uzasadnienie, co pozwala im zrozumieć, czym do człowieka trafiają, a co wymaga solidnej poprawy. Ja wzięłam udział głównie po to, żeby sprawdzić nie tylko siebie, ale i to czy moja twórczość rzeczywiście trafia do ludzi, bo wiadomo, że bliscy rzadko kiedy szczerze skrytykują. Świadomość popełnianych przeze mnie błędów mam, co jednak nie zmienia faktu, że ciągle potrzebuję takiego „prowadzenia za rękę”. Nieustannie się czegoś uczę, a dzięki konkursowi dowiedziałam się wielu nowych rzeczy, otrzymałam kompetentne opinie i rady, do których mam nadzieję się stosować. Wychodzę z założenia, że nawet jeśli pisze się już długi czas, to wciąż trzeba sięgać po pomoc i rady, gdyż spoczywanie na laurach, bo tworzy się x lat i się uważa za super pisarza, to najgorsza rzecz, jaką można sobie zrobić. Tak więc konkursy — jak najbardziej na tak i szczerze zachęcam wszystkich do brania w nich udziału i niezniechęcania się tym, że nie zajęło się żadnego miejsca, bo to nie świadczy o tym, że to Wasz koniec albo że nie potraficie pisać! Jest to oznaka tego, że jeszcze mnóstwo pracy przed Wami. Ja staram się z wszystkiego wyciągać maksimum. Jeśli mam taką okazję, żeby dowiedzieć się czegoś lub nauczyć czegoś nowego, to nie zastanawiam się i korzystam z tego, ile się da.
Ana:
W pełni się z Tobą
zgadzam! Takie konkursy zawsze mogą nam pomóc w rozwijaniu swojego drygu
pisarskiego, ale przede wszystkim w naszych zainteresowaniach, pasjach. Bo cóż
jest piękniejsze od robienia czegoś, co się kocha, jeszcze na dość wysokim
poziomie dzięki konstruktywnej krytyce? Skoro jesteśmy przy konkursach,
to czy bierzesz udział również w innych tutaj, w Internecie lub w życiu
prywatnym? Jeśli tak, to czy dzięki determinacji i chęci Twoje życie jest
jeszcze barwniejsze? Chodzi mi o odskoczenie od rutyny, jaką jest np.
szkoła/nauka.
Cosima:
Studiuję i od niedawna zaczęłam
naukę w szkole policealnej na kierunku administracja, aczkolwiek na tym polu
mam pewien pomysł na zmianę, ale nie wiem, czy wypali, więc pozwolę nie
rozwijać go, żeby przypadkiem nie zapeszyć. (uśmiech) W życiu prywatnym nie
biorę udziału w konkursach, bo albo brakuje czasu, albo chęci, albo po prostu
nie ma konkursów dla mnie. Pisanie jest moją pasją, ale najczęściej z tej
kategorii są konkursy z poezji, w której moje doświadczenie jest naprawdę
znikome. (uśmiech) W Internecie moim pierwszym wyzwaniem konkursowym było
napisanie drabble’a, gdzie żadnego miejsca nie zajęłam (pisany był w wakacje,
nawet nie na moim laptopie, w pięć minut). Drugim konkursem był właśnie Wasz.
Zawsze miałam jakieś obawy przed startowaniem w takich wyzwaniach głównie
dlatego, że obecnie ludzie uwielbiają czytać to, co nie ma fabuły albo ma pełno
błędów i powielane schematy. Nie kategoryzuję tutaj każdego, ale z tego, co mam
nieprzyjemność zauważać w sieci, to, co jest po prostu bardzo złe i
niewymagające myślenia i refleksji, jest najbardziej rozchwytywane. Stąd moje
obawy, które miałam przy Waszym konkursie, ale i przy moim pierwszym.
Odskocznią są seriale, przyjaciele i książki! Ach, no i właśnie pisanie (choć
właśnie przez studia i taką typową codzienność ciężko mi cokolwiek tworzyć).
M:
Muszę przyznać, że
jestem pod wrażeniem, że to Twój drugi konkurs! A ogólnie wolisz pisać krótsze
teksty — one-shoty — czy może wolisz dłuższe formy, w których możesz się
rozpisywać do woli, bez żadnych ograniczeń? (:
Cosima: Nie wiem, czy potrafię odpowiedzieć
na to pytanie, bo lubię pisać i takie teksty i takie. Przy długich mam taki
problem, o ile można to tak nazwać, że nigdy nie skończyłam jeszcze długiego
opka.
Ana:
Zakończenie historii,
na którą planuje się wiele rozdziałów, jest twardym orzechem do zgryzienia.
Podobnie jeśli chodzi na przykład o napisanie książki. Jakoś rzadko znajduję
dobre blogi, które zostały należycie ukończone, przynajmniej jeśli chodzi o
Dramione. Aczkolwiek jeśli chodzi o Twoje historie, pozwoliłam sobie zauważyć,
że jeden z Twoich blogów jest o Bellatriks Lestrange, która notabene jest jedną
z lepszych bohaterek sagi. W dodatku posiada już 25 rozdziałów! To ogromna
liczba, patrząc na fakt, że nie tak łatwo taką osiągnąć. Opowiedz nam, proszę,
w jaki sposób zrodził się pomysł na tę historię i o czym ona jest?
Cosima:
Jak przeniosłam się
na blogspota, pisałam Bellamort, które miało 37 rozdziałów. Nie zakończyłam z
prostego powodu — pomysł wydawał mi się po prostu dziecinny i niedojrzały.
Przestały mnie interesować tylko i wyłącznie perypetie miłosne głównych, i nie
tylko, bohaterów. „Zima”, bo o nią zapytałyście, jest tylko z pozoru długa, bo
przeciętna długość rozdziału to 3/4 strony w Wordzie. Pomysł wziął się stąd, że
po prostu chciałam napisać coś z moim autorskim pairingiem, bo do tej pory
tworzyłam same miniaturki. Opowiada o dwóch kobietach, ich miłości, ale przede
wszystkim o wojnie i walce z Voldemortem. Staram się, żeby „Zima” nie skupiała
się na miłostkach, romansach, seksie, który jest wielokrotnie jedynym z
ważniejszych motywów w opkach, ale na wcześniej wspomnianej wojnie,
homoseksualizmie (lesbijstwie, bo o gejach pisze się o wiele częściej) i na
wyborach czy nawet walce ze stereotypami, nietolerancją i rozłąką, bo bohaterki
są rozdzielone, poszukują siebie i walczą o swoją miłość i szczęście. Ach, no i
zapomniałabym o rodzinie, z którą również walczą, bo obie mają przecież mężów.
Ważne jest dla mnie pokazanie prawdy i kanoniczności, od których tak często się
odchodzi. No i uwielbiam temat wojny, angst, dramat etc. (uśmiech)
M: Muszę przyznać, że bardzo mnie
zaciekawiłaś tym opisem i, kto wie, może skuszę się na przeczytanie Twojego
opowiadania! Na początku wspomniałaś „gdy przeniosłaś się na blogspota...” — to
znaczy, że twoje początki zaczynały się na Onecie czy jakimś innym portalu? No
właśnie, opowiedz nam jak to było z tym początkiem, jak i kiedy zaczynałaś z pisaniem
ff?
Cosima:
Tak, przeniosłam się
z Onetu, ale od początku. Swoją przygodę pisarską zaczynałam na Naszej Klasie.
Było to jakoś w 2009 roku. Miałam dwa konta, jedno z Bellatriks, drugie z OC,
córką Bellatriks, Luizą. Wolałam jednak pierwsze konto. Dzięki temu również
wzięła się moja zajawka na Bellamort. Trochę żałuję, że o Naszej Klasie
zapomniano, bo takie pisanie było cudowne, no i budujące kreatywność,
pomysłowość. Dzięki temu postanowiłam też spróbować swoich sił na blogu. Nie
pamiętam dokładnie, kiedy przeszłam na Onet, ale zniknęłam z niego w 2012,
kiedy miałam dość tych wszystkich modyfikacji, przez które prowadzenie bloga
stało się denerwujące. To całe łączenie wyrazów, brak fajnych szablonów i wiele
więcej sprowokowało mnie do nowego bloga i nowej historii. „Zima” znajduje się
na moim pierwszym, blogspotowym blogu. Ach, no i co do samego początku, to
uwielbiałam pisanie w podstawówce i żałuję, że nie zaczęłam wcześniej.
Oczywiście cieszę się niezmiernie, że postanowiłam pisać. (uśmiech) Nie
wyobrażam sobie siebie bez tej pasji.
Ana:
Ja również nie
wyobrażam sobie życia bez pisania i podobnie jak Ty — żałuję, że nie zaczęłam o
wiele wcześniej. To interesujące, że pisałaś na Naszej Klasie, nie sądziłam, że
i do tego ten portal został wykorzystany. W mojej pamięci pozostał wzorzec portalu
jako odstrzałowego porozumiewania się z rówieśnikami lub dodawania zdjęć,
zwłaszcza z przyjaciółmi. Prócz pisania, posiadasz jeszcze jakieś inne
zainteresowania, które chętnie rozwijasz?
Cosima:
To było takie, jeśli
można to tak ująć, RPG. Niemniej, używałam tego portalu do pisania ze znajomymi
czy do wrzucania zdjęć, nie tylko do tworzenia. Jak już wspominałam wcześniej,
uwielbiam czytać i oglądać seriale. Czytanie ostatnio mocno zaniedbałam,
podobnie z serialami, ale czekam na jakiś dłuższy wolny czas, żeby móc
ponadrabiać. Oprócz tego lubię robić zdjęcia, mimo że nie mam profesjonalnego
sprzętu, uwielbiam rower i rolki, no i chodzenie na basen. Planuję wziąć się w
końcu za bieganie, bo uwielbiam biegać, a no i moja kondycja jest minusowa, więc
wiadomo, dla zdrowia. (uśmiech)
M:
Och, jakie seriale
oglądasz? Po maturze planuję nadrobić wszystkie zaległości, więc pochwal się,
które seriale zajmują podium w Twoim rankingu! A z powrotem nawiązując do bloga
— jaki masz kontakt ze swoimi czytelnikami? Nawiązałaś jakieś internetowe
przyjaźnie? I co sądzisz o takich przyjaźniach? (:
Cosima:
Ojej, mnóstwo,
wszystkich na pewno nie wymienię. Moje pierwsze miejsce zajmuje „Supernatural”.
Serial jest świetny i w mojej opinii wartościowy. Prócz niego
poleciłabym jeszcze „The Walking Dead”, „Orphan Black”, „Teen Wolf”, „Prawo Agaty”,
„Daredevil”, „Arrow”, „The Flash”, „Grimm”, „How To Get Away With Murder”, „Sleepy
Hollow” czy „American Horror Story”. Zresztą
same widzicie, jaki mam problem z wyborem jednego serialu. „Supernatural”
jednak zawsze postawię na miejscu pierwszym. Przechodząc do czytelników, tak,
staram się wchodzić z nimi w interakcje, nawiązywać jakiś kontakt. Uważam, że
to bardzo ważne, bo gdybym ich nie potrzebowała, to nic bym nie publikowała.
Czytają to, co piszę, czasami też i komentują, więc uważam, że należy im się
szacunek, ale też wiedza, że ich słowa, rady, nie pozostają bez echa. Ja piszę
nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla czytelników. Przyjaźnie
internetowe zdarzyło mi się nawiązać i nie uważam tego za coś złego. Ba,
uwielbiam takie znajomości! W Internecie łatwiej znaleźć kogoś podobnego do
siebie, kogoś, z kim od razu łapie się kontakt. Do tej pory utrzymuję kontakt z
trzema osobami taki bliższy, natomiast takich znajomości internetowych mam
więcej. I nie żałuję żadnej.
Ana:
Wow, naprawdę pokaźna
liczba seriali! „The Walking Dead”, czy „American Horror Story” to jedne z
moich ulubionych, zwłaszcza ten pierwszy, z którym jestem na bieżąco! Widać, że
nie tylko w tej kwestii byśmy się dogadały, ponieważ mam podobne zdanie, co do
czytelników i internetowych przyjaźni, które sama osobiście prowadzę. Wracając
jednak do książek, masz jakiegoś ulubionego autora/autorkę, który/a może być
dla Ciebie inspiracją? Patrząc na nazwy seriali większość z nich mają w sobie
szczyptę horroru, czyżbyś lubowała się również w takich książkach?
Cosima:
Ogółem to oglądam
około pięćdziesięciu seriali na ten moment i chciałabym jeszcze więcej,
ponieważ wychodzi tyle ciekawych! No, ale czasu brak, a nie można też
przesiedzieć całe życie przy laptopie i serialach (śmiech).
Całym sercem uwielbiam Adama Mickiewicza. Naprawdę, jest wspaniałym poetą i pisarzem, w stu procentach odnajduję się w jego tekstach. Prawie, bo wciąż próbuję przemóc się i przeczytać „Pana Tadeusza”. Jest bardzo ważnym tekstem, ale mimo szczerych chęci ciężko mi się do niego przekonać — głównie przez to, że jest trudny w odbiorze. Wiersz wierszem, ale kiedy przychodzi mi czytać poemat pisany trzynastozgłoskowcem, to dziękuję. Prócz tego jednego dzieła, pozostałe kocham mocno. Epoka romantyzmu jest moją ulubioną, więc i to pewnie ma spory wpływ na wybór mojego ulubionego wieszcza (uśmiech). Ze współczesnych polecam szczerze Anne Rice. Z miejsca polecam „Bellindę”, nie zapominając też o znanych książkach z wampirami w roli głównej. I tu, nakreślając już tematykę książek, które kocham, od razu zaznaczę, że czytuję mnóstwo fantastyki. Uwielbiam wampiry, wilkołaki i wszelkie inne tego typu stwory, np. „Pamiętniki Wampirów” czy „Błękitnokrwiści” z tych bardziej kojarzonych, więc łatwo wywnioskować, że i coś takiego, jak horror czy thriller są mile widziane. Nie pogardzę tematyką codzienną, w sensie, zmagania z codziennością, albo osób, które są chore psychicznie albo są niepełnosprawne, coś w ten deseń. Koniecznie muszę wymienić dramaty! Lubię płakać, nie wiem dlaczego, ale generalnie wynika to z mojej mocno rozbudowanej emocjonalności. Łatwo się wzruszam i potrzebuję tego wzruszania się. W tym mieszczą się również angsty i wszelkie tego typu książki/ficki (rzadziej), które są ujmujące, szczerze wzruszające i może nawet nieco wzniosłe. Uwielbiam też literaturę religijną.
Całym sercem uwielbiam Adama Mickiewicza. Naprawdę, jest wspaniałym poetą i pisarzem, w stu procentach odnajduję się w jego tekstach. Prawie, bo wciąż próbuję przemóc się i przeczytać „Pana Tadeusza”. Jest bardzo ważnym tekstem, ale mimo szczerych chęci ciężko mi się do niego przekonać — głównie przez to, że jest trudny w odbiorze. Wiersz wierszem, ale kiedy przychodzi mi czytać poemat pisany trzynastozgłoskowcem, to dziękuję. Prócz tego jednego dzieła, pozostałe kocham mocno. Epoka romantyzmu jest moją ulubioną, więc i to pewnie ma spory wpływ na wybór mojego ulubionego wieszcza (uśmiech). Ze współczesnych polecam szczerze Anne Rice. Z miejsca polecam „Bellindę”, nie zapominając też o znanych książkach z wampirami w roli głównej. I tu, nakreślając już tematykę książek, które kocham, od razu zaznaczę, że czytuję mnóstwo fantastyki. Uwielbiam wampiry, wilkołaki i wszelkie inne tego typu stwory, np. „Pamiętniki Wampirów” czy „Błękitnokrwiści” z tych bardziej kojarzonych, więc łatwo wywnioskować, że i coś takiego, jak horror czy thriller są mile widziane. Nie pogardzę tematyką codzienną, w sensie, zmagania z codziennością, albo osób, które są chore psychicznie albo są niepełnosprawne, coś w ten deseń. Koniecznie muszę wymienić dramaty! Lubię płakać, nie wiem dlaczego, ale generalnie wynika to z mojej mocno rozbudowanej emocjonalności. Łatwo się wzruszam i potrzebuję tego wzruszania się. W tym mieszczą się również angsty i wszelkie tego typu książki/ficki (rzadziej), które są ujmujące, szczerze wzruszające i może nawet nieco wzniosłe. Uwielbiam też literaturę religijną.
M:
Och, ja również
czasem lubię popłakać przy jakiś dobrych dramatach! A takie spotykam naprawdę
rzadko. W związku z tym, że nasz katalog jest ściśle związany z Harrym Potterem
— jak spotkałaś się z tą serią i kiedy to było? Masz jakieś wspomnienia
związane z tymi książkami? No i najważniejsze — czy udało Ci się coś z nich
wynieść? :)
Cosima: Dokładnie nie pamiętam, kiedy Harry’ego
tak naprawdę poznałam. Pamiętam jedynie, że byłam mała, na pewno chodziłam
jeszcze do podstawówki i miałam w domu remont, przez co wszyscy spaliśmy (bo
mam dwójkę rodzeństwa) w jednym pokoju, właśnie w tym, gdzie był telewizor. O ile
mnie pamięć nie myli, na TVNie był puszczany „Kamień Filozoficzny”, po którego
obejrzeniu zakochałam się w tej serii. Poprosiłam o kolejne części, tym razem
już książek (które na ten czas były dostępne), bo nie mogłam się doczekać, co
będzie później, potem chodziłam do kina na premiery, a kiedy skończyłam
wszystkie części, zakupiłam sobie dwie pierwsze, bo ich tak naprawdę nie
czytałam, jako że obejrzałam filmy. Znaczy, na ten moment mam wszystkie części
przeczytane wielokrotnie, ale w tamtym czasie moja kolejność poznawania HP wyglądała
mniej więcej w ten sposób: pierwsza część filmu, druga część filmu, 3-7 książki
i dopiero wtedy dwie pierwsze zostały przeze mnie przeczytane. Od dawna nie
miałam jednak okazji do nich wrócić, ale mam nadzieję, że w końcu będę miała
tyle czasu, że dam radę zrealizować wszystkie plany, jakie mi się do tego
momentu nazbierają. (uśmiech)
Ana:
Poprzednie pytanie
było o sadze Harry’ego Pottera. Dowiedziałyśmy się od Ciebie w jaki sposób
zetknęłaś się z nią pierwszy raz. Po przeczytaniu Twojej odpowiedzi mogłam
śmiało wywnioskować, że byłaś w sumie na bieżąco. Opowiedz nam, proszę, jakie
emocje Ci towarzyszyły, kiedy doszłaś do końca serii przygód o Harrym
Potterze? Były gorzkie łzy, rozpacz, czy może jednak samo wzruszenie? Jak się
czułaś z chwilą, gdy przeczytałaś i obejrzałaś ostatnią część serii?
Cosima:
Z początku było to
lekkie rozczarowanie, w sensie, że to już koniec. Bardzo zżyłam się z „Harrym
Potterem”, był i nadal jest ogromną częścią mojego życia. Nie wiem, w którym
miejscu byłabym teraz, gdybym nie trafiła na tę opowieść, bo dzięki niej
zapałałam miłością do pisania. Nie czułam jednak żadnego żalu czy
rozczarowania, że autorka zakończyła to w ten, a nie inny sposób, nic z tych
rzeczy. Byłam szczęśliwa i jednocześnie bardzo wzruszona, może nawet lekko
przerażona, że pewien etap mojego życia się zakończył. Oczekiwanie na nowe
filmy, na nowe książki, to wszystko na pewno w jakiś sposób
definiowało moją codzienność, aż tu nagle BUM, koniec. Niemniej mogę śmiało
powiedzieć, że jestem wdzięczna za to, co Jo zrobiła, bo odwaliła kawał
świetnej roboty, kreując niejako moją przyszłość, rozwijając moją kreatywność i
pomysłowość, nadając w pewnym stopniu mojemu życiu taki niepowtarzalny i
artystyczny sens, o ile mogę to w ten sposób ująć.
M:
Muszę przyznać, że
tutaj bardzo się z Tobą zgadzam, bo sama niejednokrotnie zastanawiam się, jak
wyglądałoby moje życie gdybym nie trafiła na „Harry'ego...”, gdybym nie zaczęła
pisać, aż w końcu gdybym nie prowadziła katalogu. Z Harrym Potterem wiąże się
też moje kolejne pytanie... Masz swoje ulubione postacie i te, których po
prostu nie znosisz? Czemu te postacie pokochałaś, albo „znielubiłaś”?
Cosima:
Nie wiem, czy mam
postać, której szczerze nie lubię lub, posuwając się do mocniejszego
określenia, nienawidzę. Kiedyś, jak byłam jeszcze dzieciakiem, nie znosiłam
Umbridge, Filcha, Pettigrew czy Gilderoya. Z czasem jednak zaczęłam w każdej
postaci dostrzegać coś wyjątkowego. Od zawsze pałałam ogromną miłością do Rona
i Bellatriks. Te dwie postacie były zawsze w moim rankingu na piedestale. Odkąd
zaczęłam pisać „Zimę”, na podium stanął też Neville. Te trzy postacie mogę
śmiało określić jako moje ulubione. Neville jest bardzo niedoceniany, zresztą
podobnie Ron, który otrzymał łatkę „idioty”, „gwałciciela” i „brutala”. Zarówno
Neville, jak i Ron, są genialnymi przyjaciółmi, nieco nierozgarniętymi, ale
wiernymi i lojalnymi. Bellatriks podobnie, lojalna, ale w przeciwieństwie do
chłopców, szalona i obłąkana, wierna swoim zasadom, wierna ideom Voldemorta.
Mam ogromną słabość do takich bohaterów, którzy wbrew pozorom są mocno
rozbudowani i... przyziemni. No, o ile można tę trójkę wpisać w jedną i tą samą
przyziemność (uśmiech). Bardzo nie lubię kategoryzowania bohaterów i spłycania
ich charakterów. W każdym z nich jest coś wyjątkowego i ogromnie mnie boli, jak
ludzie skupiają się na tym, na czym najwygodniej jest się skupić: w przypadku
Rona znana wszystkim zazdrość, w przypadku Neville'a gapowatość i bycie
nieudacznikiem, w przypadku Bellatriks super szaleństwo i mroczny znak. Właśnie
to głównie ludzie dostrzegają i właśnie przez to wolę fandom omijać — nie lubię
się denerwować (uśmiech). Oczywiście, bez wrzucania każdego fana do jednego
worka, bo z pewnością nie to było moim celem.
Ana:
Mam podobne zdanie co
do bohaterów. Ciężko mi jest na sercu, gdy spotykam takie sytuacje, gdzie
właśnie, np. Ron jest brutalem, kiedy tak naprawdę to ciepła i pozytywna osoba.
Owszem — czasem wybuchowa — ale nie aż tak! W końcu w każdym cierpliwość czasem pęka. Skoro mowa już o bohaterach, to jak myślisz, czy Twój charakter, sposób
bycia i ogólnie cała Twoja osoba, utożsamia się z którąś z postaci z Harry'ego
Pottera?
Cosima:
Dokładnie! Ludzie też często w
ten sposób patrzą na jego postać, bo naczytają się trzysta kilogramów
fanficków, gdzie autorki/rzy właśnie takiego Rona kreują (nie ujmując nikomu,
rzecz jasna, każdy ma prawo do własnej interpretacji czy pomysłów!).
Ciężko mi utożsamić się konkretnie z jedną osobą, dlatego stworzyłam OCkę na swoje podobieństwo! (uśmiech) Wychodzę z założenia, że każdy z nas jest wyjątkowy i w rzeczywistości jest naprawdę ciężko postawić siebie w czyjejś skórze czy wybrać, do kogo jest się podobnym. Znaczy, może i z podobieństwem nie będzie jakiegoś ogromnego problemu, podobnie z utożsamianiem się, bo każdy z czyjejś postaci wyniósł coś pozytywnego (lub nie) albo zauważył wartości, które definiują i jego. Jeśli chodzi o mnie, to podobna jestem do Neville’a i Tonks. Przy Neville’u nie ma zbyt wiele do powiedzenia, bo jestem niezdarna, gapowata, nieśmiała, często mam problemy z wiarą w siebie i w swoje umiejętności, ale też nie brak mi lojalności, wiary w siłę przyjaźni i wiele innych. Jeśli chodzi o Nimfadorę, to ogromna niezdarność, brak jakichkolwiek umiejętności związanych ze sprzątaniem i porządkowaniem, potrafię się śmiać i mam do siebie dystans, ogromny dystans. Ciężko mi się ograniczyć do jednej czy dwóch osób, bo pewnie znalazłoby się coś w Lunie, Ronie, Lupinie albo Harrym, co mogłoby definiować mój charakter, podejście do życia czy po prostu sposób bycia.
M: Wspomniałaś o nieśmiałości, więc stąd kolejne pytanie, co mnie bardzo nurtuje, bo ostatnio zauważam różne zdania na temat tej cechy charakteru. Myślisz, że to wada, a może zaleta, być nieśmiałym? No i co najbardziej cenisz w ludziach? (:
Cosima: I zaleta i wada. Wada, jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi, czy o głupie pójście na rozmowę kwalifikacyjną. U mnie często jest tak, że przez nieśmiałość ciężko mi zapytać kogoś w sklepie o, przykładowo, cenę jakiegoś produktu. Na szczęście, z takich śmiesznych problemów (bo dla większości ludzi po prostu moje zachowanie było wariackie i śmieszne) już wyrosłam. Niemniej, nieśmiała nadal jestem, ale zwalczam to.
Ciężko mi utożsamić się konkretnie z jedną osobą, dlatego stworzyłam OCkę na swoje podobieństwo! (uśmiech) Wychodzę z założenia, że każdy z nas jest wyjątkowy i w rzeczywistości jest naprawdę ciężko postawić siebie w czyjejś skórze czy wybrać, do kogo jest się podobnym. Znaczy, może i z podobieństwem nie będzie jakiegoś ogromnego problemu, podobnie z utożsamianiem się, bo każdy z czyjejś postaci wyniósł coś pozytywnego (lub nie) albo zauważył wartości, które definiują i jego. Jeśli chodzi o mnie, to podobna jestem do Neville’a i Tonks. Przy Neville’u nie ma zbyt wiele do powiedzenia, bo jestem niezdarna, gapowata, nieśmiała, często mam problemy z wiarą w siebie i w swoje umiejętności, ale też nie brak mi lojalności, wiary w siłę przyjaźni i wiele innych. Jeśli chodzi o Nimfadorę, to ogromna niezdarność, brak jakichkolwiek umiejętności związanych ze sprzątaniem i porządkowaniem, potrafię się śmiać i mam do siebie dystans, ogromny dystans. Ciężko mi się ograniczyć do jednej czy dwóch osób, bo pewnie znalazłoby się coś w Lunie, Ronie, Lupinie albo Harrym, co mogłoby definiować mój charakter, podejście do życia czy po prostu sposób bycia.
M: Wspomniałaś o nieśmiałości, więc stąd kolejne pytanie, co mnie bardzo nurtuje, bo ostatnio zauważam różne zdania na temat tej cechy charakteru. Myślisz, że to wada, a może zaleta, być nieśmiałym? No i co najbardziej cenisz w ludziach? (:
Cosima: I zaleta i wada. Wada, jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi, czy o głupie pójście na rozmowę kwalifikacyjną. U mnie często jest tak, że przez nieśmiałość ciężko mi zapytać kogoś w sklepie o, przykładowo, cenę jakiegoś produktu. Na szczęście, z takich śmiesznych problemów (bo dla większości ludzi po prostu moje zachowanie było wariackie i śmieszne) już wyrosłam. Niemniej, nieśmiała nadal jestem, ale zwalczam to.
Co cenię w ludziach? Przede wszystkim
taką szczerą dobroć i lojalność. Lubię też ludzi, którzy mają do siebie
dystans, mają podobne do mnie poczucie humoru, ale i zainteresowania.
Pozytywnie nastawieni do życia i może nieco szaleni (w pozytywnym sensie) też
są świetni! Nie znoszę natomiast hipokrytów, kłamców, manipulantów i ludzi,
którzy za wszelką cenę chcą pokazać, że są kimś lepszym, że są ważniejsi, etc.
Owszem, każdy ma wady, ja również, ale najważniejsze jest to, żeby nad nimi
pracować, zwalczać je, czego wielu współczesnych ludzi nie robi, uważając
siebie i swoje zachowanie za właściwe, za najtrafniejsze, stawiając je nieraz
jako autorytet. Ach, zapomniałam, że cenię sobie również skromność w ludziach i
podziwiam tych, którzy są z natury spokojni, bo ja jestem chyba takim trochę
cholerykiem.
Ana:
Często zdarza się, że
w naszym życiu istnieją osoby, które dają nam szczęście lub coś zupełnie
odwrotnego. Mówiąc o osobach, u których nie lubisz czegoś takiego jak hipokryzja,
brak prawdomówności — spotkałaś się kiedyś w swoim życiu z takim otoczeniem?
Wpłynęła na Ciebie w jakiś sposób dana osoba/y?
Cosima:
Na przestrzeni lat
mogę chyba śmiało stwierdzić, że na swojej drodze spotkałam wiele takich osób.
Z jedną, albo raczej jednym, przez długi czas nawet byłam w związku. Żałuję
tych znajomości głównie przez to, że odciągnęły mnie od Boga, a Bóg i wiara są
dla mnie bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze. Znaczy, na pewno wiele wyniosłam, niekoniecznie jednak pozytywnych rzeczy, bo mam problemy z zaufaniem czy
właśnie z tą pewnością siebie, którą mężczyzna skutecznie we mnie zabijał.
Staram się jednak nie rozpamiętywać negatywnych rzeczy, a pamiętać o tych
dobrych, o tych, które wniosły do mojego życia wiele światła. Jestem takim
człowiekiem, który szuka w ludziach tych pozytywnych stron. Jeśli jednak mnie
zawiedzie czy zrani, to wybaczam, bo wierzę, że każdy zasługuje na szansę.
Jakąkolwiek. Jeśli nie szansę, to chociaż przebaczenie i to nie takie, gdzie
„wybaczam, ale pamiętam”, a takie czyste i prawdziwe. Może takim ludziom to
niewiele pomoże, ale my na pewno będziemy lepsi, a przecież o to chodzi, prawda?
O bycie dobrym człowiekiem. (uśmiech)
M:
Jesteś bardzo mądrą
osobą! Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak ważna jest dla Ciebie wiara, bo w
moim życiu również zajmuje bardzo wysokie miejsce. A teraz trochę wracając do
tematu blogosfery — jak to jest u Ciebie z pairingami? Są takie, do których
pałasz szczerą i prawdziwą miłością, a takie, których po prostu nie potrafisz
przeczytać (np. Drarry i tak dalej)? I przy okazji, wspomniałaś wcześniej o
tym, że lubisz popłakać przy dramatach — a więc preferujesz ogólnie w
opowiadaniach smutne zakończenia czy może szczęśliwe? (:
Cosima:
Oczywiście, że jest
bardzo ważna i cieszę się, że jest mnóstwo takich młodych ludzi jak ja. Już
miałam pisać, że chyba nie mam problemu z żadnymi pairingami, gdy przypomniałam
sobie o tych wszystkich niepoważnych połączeniach typu człowiek i zwierzę, czy
człowiek plus roślina. W tekstach potrafię wiele zaakceptować, w tym nawet
pairingi kazirodcze (sama przymierzam się do napisania ficzka z tym motywem),
ale tak absurdalne połączenia jak Drapple (czy Hagrid i zwierzęta) są dla mnie
niedopuszczalne. Prawdziwą miłością pałam do pairingów kanonicznych, w
szczególności do Narcyzy i Lucjusza oraz Romione, ale bardzo lubię też
niekanoniczne, nawet, jeśli nie mają dla mnie żadnego sensu (np. Tomione).
Uwielbiam pairingi homoseksualne, jak i heteroseksualne. Te z wielką różnicą
wieku, jak i te, gdzie różnicy wiekowej nie ma wcale. Jeżeli tekst jest
przedstawiony w sposób ciekawy, poprawny (bardzo nie lubię opek z błędami, złym
formatowaniem, nieestetycznym szablonem czy po prostu durną fabułą) i ma ładną
oprawę graficzną, to jestem jak najbardziej na tak. Co do zakończeń, lubię i
smutne i szczęśliwe i mimo wspomnianej już miłości do płakania i wzruszania
się, nie umiem wybrać jednego, aczkolwiek skłaniam się chyba bardziej ku
właśnie smutnym zakończeniom. Są zawsze ciekawsze i mniej przewidywalne.
Ana:
Widać, ze jesteś
typem oryginalnej osoby, na swój sposób wyróżniasz się niektórymi aspektami. Co
do zakończeń, mam podobnie jak Ty, aczkolwiek, jeśli chodzi o moje pióro, jak
na razie nie wyobrażam sobie napisać nieszczęśliwe zakończenie, choć może z
biegiem czasu się to zmieni? Wracając natomiast do par — miałaś kiedyś
sytuację, gdzie wystąpiła jedna z absurdalnych dla Ciebie, ale jednak
opowiadanie było tak napisane, że Ci się spodobało?
Cosima:
W jednym opku na
pewno zrobię nieszczęśliwe zakończenie, co do reszty, to nie wiem, bo mam
ogromny dylemat (uśmiech). Podziwiam ludzi, którzy wiedzą od początku do końca,
jaki koniec chcą mieć. Próbuję sięgnąć pamięcią wstecz i poszukać takiego opka,
ale nie, nie zdarzyło mi się to. Zawsze, jak trafiałam na absurdalny pairing,
to upewniałam się w tym, że to tylko niepoważny wymysł i głupia chęć
zaistnienia w Internecie (przy tych niedopuszczalnych dla mnie) albo że wpadłam
na pracę niedojrzałego człowieka, który z pisaniem nie ma zbyt wiele wspólnego.
M:
Teraz znowu trochę
zboczę z tematu rozmowy, jeśli pozwolisz. Czy ktoś z bliskich Ci osób (rodzina,
przyjaciele) wie, że piszesz? Jaką rolę w Twoim życiu odgrywają te osoby?
Cosima:
Rodzina i przyjaciele
są dla mnie najważniejsi. Są dla mnie ogromnym wsparciem i niesamowitym
pokładem miłości i wszystkich innych wartości, które są dla mnie ważne i
ważniejsze. Ogromnie boję się samotności i odrzucenia, więc tym bardziej cieszę
się, że mam ich. I tak, wiedzą, że piszę. Wydaje mi się, że w jakimś tam
stopniu mnie w tym wspierają (przyjaciele nieco bardziej), więc nie jest to
żaden wielki sekret z mojej strony, który gdzieś tam przed światem ukrywam.
Ana:
Ja mam problemy z
zaufaniem, dlatego biorę każdego z dystansem, stopniowo się przekonując do
osoby. Tak samo mam z rodziną — coś tam napomknę, że piszę, ale nie opowiem
dokładnie co. Widząc jednak Twoje oddanie co do rodziny i przyjaciół, to czy
kiedyś pozwoliłaś im przeczytać jakąś swoją pracę? Rozdział, miniaturkę, wiersz
lub cokolwiek innego? :)
Cosima:
U mnie problemy z
zaufaniem znowu idą w drugą stronę — z początku jestem zbyt ufna, a potem nagle
mi odbija i doszukuję się nieprawidłowości, złośliwości i innych, niefajnych
rzeczy.
Oczywiście, że dałam, niejednokrotnie prosiłam nawet o jakąś opinię czy o pomoc. Nie mam jakiegoś takiego dystansu do rodziny i przyjaciół. Kiedyś miałam, ogromnie bałam się o czymkolwiek mówić, bo bałam się, że mnie nie zaakceptują albo coś z tych rzeczy, ale mam to już za sobą.
Oczywiście, że dałam, niejednokrotnie prosiłam nawet o jakąś opinię czy o pomoc. Nie mam jakiegoś takiego dystansu do rodziny i przyjaciół. Kiedyś miałam, ogromnie bałam się o czymkolwiek mówić, bo bałam się, że mnie nie zaakceptują albo coś z tych rzeczy, ale mam to już za sobą.
M:
Pamiętasz, jak
zareagowali pierwszy raz, kiedy dałaś im swój tekst do przeczytania? Byli
zaskoczeni, dumni? Jestem bardzo tego ciekawa! A jak jest u Ciebie z
marzeniami? Lubisz czasami pomarzyć, czy wolisz twardo stąpać po ziemi? No i
myślisz, że marzenia są w życiu ważne? (:
Cosima:
Czy byli dumni?
Wydaje mi się, że w pewnym stopniu na pewno, bo znalazłam jakąś konkretną
pasję. Mój dziadek nawet przez jakiś czas powtarzał, że czeka na książkę z moim
nazwiskiem. (uśmiech)
Moi przyjaciele zawsze starają się
oceniać moje teksty szczerze, ale chyba jakoś ciężko im mnie krytykować, bo za specjalnie
mi ich nie krytykowali.
Marzenia, według mnie, są bardzo ważne w życiu każdego człowieka. Trzeba marzyć, ale trzeba też pamiętać o tym, by nie prowadzić życia z głową w chmurach. Powinno się jak najbardziej dążyć do ich spełnienia, ale myślę, że jeszcze ważniejsze jest dążenie do bycia szczęśliwym (jedno drugiego wcale nie wyklucza). Współcześnie społeczność zapomina o szczęściu albo definiuje je jako kupa pieniędzy albo super popularność. Mam mnóstwo marzeń i staram się je spełniać, ale wydaje mi się, że niektóre z nich mogą wydawać się po prostu... śmieszne. Dlaczego? Bo marzę o założeniu szczęśliwej rodziny, o byciu przy Bogu, o takich przyziemnych sprawach. Marzę też o skoku ze spadochronem (tutaj też pokonywanie swoich lęków i strachów), czy o spotkaniu z Heleną Bonham Carter albo o wydaniu książki, która później zostanie zekranizowana. (uśmiech)
Marzenia, według mnie, są bardzo ważne w życiu każdego człowieka. Trzeba marzyć, ale trzeba też pamiętać o tym, by nie prowadzić życia z głową w chmurach. Powinno się jak najbardziej dążyć do ich spełnienia, ale myślę, że jeszcze ważniejsze jest dążenie do bycia szczęśliwym (jedno drugiego wcale nie wyklucza). Współcześnie społeczność zapomina o szczęściu albo definiuje je jako kupa pieniędzy albo super popularność. Mam mnóstwo marzeń i staram się je spełniać, ale wydaje mi się, że niektóre z nich mogą wydawać się po prostu... śmieszne. Dlaczego? Bo marzę o założeniu szczęśliwej rodziny, o byciu przy Bogu, o takich przyziemnych sprawach. Marzę też o skoku ze spadochronem (tutaj też pokonywanie swoich lęków i strachów), czy o spotkaniu z Heleną Bonham Carter albo o wydaniu książki, która później zostanie zekranizowana. (uśmiech)
Ana:
Marzenia oraz cele są
bardzo ważne w naszym życiu, aczkolwiek zgodzę się z Tobą, że zbyt
pochłonięcie się w nie, może nie być zbyt dobre. Co do założenia rodziny —
posiadasz w głowie jakąś szczególną wizję swojego ogniska rodzinnego, lub
wyobrażasz sobie siebie za parę lat przy
cieplutkim kominku wraz z osobą, którą darzysz wielkim uczuciem?
Cosima:
Pewnie, że tak!
Myślę, że doszłam już do takiego etapu w swoim życiu, gdzie najbardziej
potrzebuję stabilizacji i miłości. Wyobrażam sobie siebie jako wspaniałą matkę
i żonę. Chciałabym mieć dwójkę dzieci (jeśli nie trójkę, w tej kwestii nie mam
jeszcze jakiegoś określonego przemyślenia), dobrą pracę i wspaniałego
mężczyznę, który będzie mnie kochał, szanował i akceptował, który będzie
wspaniałym ojcem i który będzie dobrym człowiekiem. No i wierzącym. Jakoś
ciężko mi wyobrazić sobie życie z mężczyzną, dla którego Bóg nie ma żadnej
wartości. Ach, no i jako że kocham mocno zwierzątka, to chciałabym mieszkać na
wsi i mieć jakieś skromne gospodarstwo. Ze dwa kotki, świnka, krowa, kilka kur
i kawałek pola plus miejsce na ogródek. (uśmiech)
M:
Piękna wizja!
Ogromnie życzę Ci, żeby się spełniła, szczególnie z krową i kurami! :D (Pamiętam
jak kiedyś uciekałam przed kurami, bo mnie goniły... urocze wspomnienie). Jeśli
dobrze się orientuję jesteś studentką — jakie masz plany zawodowe na
przyszłość? Jest coś, co kochasz robić i widzisz w tym siebie za, powiedzmy, 15
lat? (:
Cosima:
Dziękuję bardzo! Ja
miałam za to na odwrót, goniłam kury razem z siostrą i pieskiem.
Tak, studiuję i zaczynając naukę na tym kierunku (czyli filologia polska), bardzo chciałam zostać nauczycielką polskiego i byłam pewna swojej decyzji, jak rzadko kiedy. Po trzech latach jednak już sama nie wiem. Nie mam bladego pojęcia, czy nie popełniłam błędu — coraz częściej się nad tym zastanawiam. Moim marzeniem od zawsze było studiowanie prawa (banalne), ale nie przykładałam się w tamtym czasie do nauki i moja matura nie była (i nie jest) w żaden sposób zadowalająca. Oczywiście kocham język polski i cieszę się, że mimo wszystko zdecydowałam się na ten kierunek, ale jakoś... przestałam to czuć. Coraz częściej dopadają mnie wątpliwości i taka chęć naprawienia swojego „błędu”, o ile to określenie jest tutaj poprawne. Od tego semestru zaczęłam naukę na administracji (policealna szkoła), głównie na ewentualność, gdyby mi się nie powiodło na filologii. Kiedyś marzyłam o uczeniu innych, teraz nie wiem, czy byłabym w stanie trwać w tym zawodzie do emerytury.
Tak, studiuję i zaczynając naukę na tym kierunku (czyli filologia polska), bardzo chciałam zostać nauczycielką polskiego i byłam pewna swojej decyzji, jak rzadko kiedy. Po trzech latach jednak już sama nie wiem. Nie mam bladego pojęcia, czy nie popełniłam błędu — coraz częściej się nad tym zastanawiam. Moim marzeniem od zawsze było studiowanie prawa (banalne), ale nie przykładałam się w tamtym czasie do nauki i moja matura nie była (i nie jest) w żaden sposób zadowalająca. Oczywiście kocham język polski i cieszę się, że mimo wszystko zdecydowałam się na ten kierunek, ale jakoś... przestałam to czuć. Coraz częściej dopadają mnie wątpliwości i taka chęć naprawienia swojego „błędu”, o ile to określenie jest tutaj poprawne. Od tego semestru zaczęłam naukę na administracji (policealna szkoła), głównie na ewentualność, gdyby mi się nie powiodło na filologii. Kiedyś marzyłam o uczeniu innych, teraz nie wiem, czy byłabym w stanie trwać w tym zawodzie do emerytury.
Ana:
Jejku, mam podobnie!
A jestem dopiero w trzeciej klasie technikum. Również chciałam iść na prawo,
aczkolwiek wiadome jest to, że potrzeba do tego znajomości, których ja niestety
nie posiadam. Wątpliwości są najgorsze i co w tym najśmieszniejsze pod względem
ironii — często niespodziewanie nas dopadają. Życzę jednak pomyślności! Trzeba
wiele czasu i cierpliwości, by osiągnąć to, co się chce. Skoro mowa o czasie,
udaje Ci się godzić go i życie studenckie, rodzinne, przyjacielskie i
blogerskie ze sobą, czy jest to czasem dla Ciebie problemem?
Cosima:
Dziękuję, bo na pewno
się przyda. Ja znajomości również nie mam. Marzyło mi się też o medycynie, ale
tutaj kompletnie się nie nadaje, mimo mojego zamiłowania do biologii i
ludzkiego ciała (uśmiech).
W jakiś sposób się udaje, w sensie, nie mam jakiegoś wielkiego problemu z tym. Nie jestem osobą zorganizowaną ani poukładaną, więc pewnie i to ma swoją zasługę tutaj, bo zawsze wszystko potem robię na ostatnią chwilę i często się spóźniam (na szczęście na ważne spotkania czy właśnie na zajęciach zawsze udaje mi się być punktualnie!). Mam jednak nadzieję nauczyć się w końcu chociaż trochę tej systematyczności, bo jest to umiejętność bardzo przydatna.
W jakiś sposób się udaje, w sensie, nie mam jakiegoś wielkiego problemu z tym. Nie jestem osobą zorganizowaną ani poukładaną, więc pewnie i to ma swoją zasługę tutaj, bo zawsze wszystko potem robię na ostatnią chwilę i często się spóźniam (na szczęście na ważne spotkania czy właśnie na zajęciach zawsze udaje mi się być punktualnie!). Mam jednak nadzieję nauczyć się w końcu chociaż trochę tej systematyczności, bo jest to umiejętność bardzo przydatna.
M:
Miewasz czasem
chwile, w których nie masz siły żeby iść na zajęcia/do pracy, czyli po prostu
łapiesz tak zwanego „doła”? Masz jakiś sposób, aby walczyć z takim brakiem
chęci? Co jest dla Ciebie takim motorkiem napędowym?
Cosima:
Niestety często mam
takie chwile. Jestem człowiekiem rozchwianym emocjonalnie i do niedawna bardzo
często miałam okropny nastrój. Powierzchownie wyglądałam na zadowoloną, ale w
głębi byłam załamana. Pomagają mi zawsze przyjaciele i rozmowa z Bogiem.
Rodzina też tam czasami zmotywuje, jak w pewnym momencie tracą cierpliwość i
każą się ruszać z łóżka (uśmiech).
Pomaga mi również literatura, muzyka i
pisanie. A, no i seriale. Zawsze staram się też własnymi siłami pokonywać tego
„doła”.
Ana:
Czasami najlepszym
wyjściem to nie być po prostu samemu. Ludzie, pomimo swych wad, naprawdę
pomagają. c: Powoli zmierzamy do końca naszych pytań. Tak jak wspomniałaś,
starasz się wychodzić z dołków sama, a czy umiałabyś pomóc takiej osobie zebrać
się w sobie i stanąć na nogi czy niekoniecznie? Potrafisz wysłuchać cierpliwie
taką osobę?
Cosima:
Myślę, że mimo mojej
tendencji do szybkiego denerwowania się, byłabym w stanie pomóc takiej osobie.
Zawsze staram się wysłuchiwać, być oparciem dla drugiego człowieka. Jakoś tak
nie potrafię przechodzić obok drugiego człowieka obojętnie. Jeżeli jest to dla
mnie bliska osoba, to jestem w stanie poświęcić cały swój czas, żeby ją
uszczęśliwić. Uwielbiam uszczęśliwiać ludzi! Czyjś szczery uśmiech jest rzeczą
niesamowitą i piękną i na pewno nie chciałabym z tego rezygnować.
M:
Zgadzam się, uśmiech
jest najpiękniejszą zapłatą za pomoc, nic nie jest w stanie tego wynagrodzić.
No nic, chyba wyczerpałyśmy wszystkie możliwe tematy, które mogłyśmy
poruszyć... Bardzo Ci dziękujemy, że zechciałaś poświęcić nam tyle wolnego
czasu, bo naprawdę dużo go dla nas poświęciłaś! Jeszcze raz gratuluję Ci
wygranej w konkursie i razem z resztą dziewczyn życzę dalszych sukcesów! Mam
nadzieję, że jeszcze kiedyś weźmiesz udział w naszych konkursach!
Cosima:
Oczywiście, że wezmę!
To akurat pewne, bo Wasze konkursy są naprawdę warte uwagi. Nie ma problemu,
świetnie mi się z Wami rozmawiało i w sumie szkoda, że to wszystko, bo pytania
bardzo fajne. Ja natomiast życzę rozwoju Waszego katalogu i wytrwałości w
prowadzeniu go, jest naprawdę świetny. ♥
Ana:
Dziękujemy raz
jeszcze! Cieszymy się, że tak samo jak my spędziłaś wspaniale z nami czas, mamy
nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się z Tobą porozmawiać!
Mam nadzieję, że wywiad Wam się spodobał! Jeśli wyłapiecie jakieś błędy, poinformujcie nas, proszę; wywiad był sprawdzany kilka razy, więc może nie będzie tak źle. :)
Pozdrawiamy,
Ana i M.
Supernatural też jest moim ulubionym serialem! Pierwsze sezony kocham całym swoim sercem i na pewno do nich wrócę, jak znajdę trochę czasu, ale w pierwszej kolejności raczej będę nadrabiać, bo utknęłam w połowie dziesiątego sezonu. :/
OdpowiedzUsuńCosima wydaje się naprawdę interesującą osobą, a wywiad przeczytałam bardzo szybko. Nawet się nie zorientowałam, kiedy dotarłam do końca. :D
Wszyscy tak chwalą Supernatural, że aż sama chyba zacznę oglądać. :D
UsuńNie wszystkim, niestety, się podoba :c, więc to w głównej mierze zależy od Ciebie samej, ale ja z miejsca polecam z całego serca. Uwielbiam ludzi, którzy kochają SPN najbardziej! XD
Usuńxx
PS. Dziękuję :*.
Ten serial skradł moje serce absolutnie wszystkim.
UsuńPierwszy sezon wspominam jednak najmniej przyjemnie, co spowodowały wszystkie te zjawy, duchy (nigdy nie zapomnę odcinka Something Wicked albo Shadows), przez które nie umiałam zasnąć. Potem serial skupiał się raczej na głównym wątku, nie na polowaniach.
I mimo że nie raz śmiałam się jak opętana, były momenty, kiedy cholernie płakałam (nie rozumiem osób, których nie wzrusza Carry on my wayward son na początku ostatniego odcinka sezonu). Świetny serial i chyba właśnie zmotywowałam się, żeby wreszcie nadrobić zaległości. Szczerze polecam!
PS Przepraszam, że tak chaotycznie, ale zdecydowanie za bardzo się wczułam. XD
Muszę się skusić. XD
UsuńDzięki za polecenie. c: