Pogoda za oknem troszkę bardzo ponura, zimno, ciemno i w dodatku mokro. Dzisiejszego dnia przybywamy do Was z wywiadem, jaki przeprowadziłyśmy wczoraj, wspólnymi siłami, razem z E.
Mattie - jeszcze raz bardzo Ci dziekujemy za poświęcony czas, bo zeszło nam się naprawdę długo! Sześć godzin, uwierzycie? ;) Zapraszam do czytania i pozostawiania po sobie komentarzy. Wywiad wcale nie jest takim łatwym zadaniem, dla obu stron, więc jeśli przeczytałaś/eś - zostaw po sobie znak. Zrób tą przyjemność i nam, i mattie.
Trzymajcie się, życzę Wam dobrego tygodnia.
M.
+ czy jest tutaj osoba, która zajmuje się betowaniem tekstów? Mattie szuka bety, więc jeśli ktoś chciałby się tym zająć - niech napisze w komentarzu lub na chacie. :)
M.: Witaj, mattie.! Z tej strony M.,
administratorka Katalogu Granger. Dzisiejszego dnia chciałybyśmy razem z E.
która również będzie obecna, przeprowadzić z Tobą wywiad – ukaże on się wkrótce
na naszym katalogu, gdzie każdy będzie go mógł przeczytać. Jesteś gotowa,
możemy zaczynać?
mattie.:
Pewnie, zaczynajmy.
M.: A więc świetnie! Jako że
konkurs jest wygraną w konkursie na miniaturkę miesiąca chcę zacząć od
standardowego, ale jednak bardzo ważnego pytania: co skłoniło Cię do napisania
miniaturki na nasz konkurs? Namawiał Cię ktoś do tego, czy raczej sama chciałaś
się sprawdzić?
mattie.:
Prawdę mówiąc to od dawna przyglądałam się katalogowi, obserwowałam te
konkursy, ale nigdy nie czułam potrzeby, żeby napisać. Nie wiem co było tego
powodem, czy brak czasu, czy wena, czy też tematy. Wszystko zmieniło się, kiedy
przesłuchałam piosenkę z tematu pierwszego, zakochałam się w niej (do tej pory
słucham jej po kilka razy). W tamtym momencie stwierdziłam, że muszę napisać,
miałam już wtedy pewien pomysł, który z czasem uległ modyfikacjom, że tak to
ujmę. Jedną ze zmian była na pewno narracja. Może zdziwię kogoś, ale to był
eksperyment. Pierwszy konkurs, pierwszy raz taka próba narracyjna, no i
pierwsza wygrana, to było trochę szalone dla mnie. I nie, nikt mnie nie
namawiał. Ba, nikt prawie nie wiedział o tym, że biorę udział. Znam kilka
blogerek, z którymi mam lepszy kontakt i nawet im nie powiedziałam na początku,
dopiero kilka dni przed ogłoszeniem wyników zdradziłam, że wysyłałam tam swój
tekst. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że całkiem inna osoba poinformowała mnie
o mojej wygranej, pisząc z gratulacjami (której notabene nic nie mówiłam),
wyobraźcie sobie moje zaskoczenie. :)
M.: Piosenka rzeczywiście piękna,
sama w gorsze dni potrafię jej słuchać po kilkanaście razy dziennie. A więc
naprawdę niezły przypadek! Ten ktoś musiał rozpoznać Twój styl pisania (który
jest niesamowity, tak dodatkiem mówiąc) – nawet nie próbuję sobie wyobrazić jak
bardzo byłaś zaskoczona. Z pierwszym pytaniem, wiąże sie drugie – co najbardziej
lubisz w pisaniu, jak się w tym czujesz? (:
mattie.:
Mam identycznie, jest bardzo refleksyjna. Myślę, że raczej poznała mój nick,
chociaż nie udzielam się z nim zbytnio. Dziękuję bardzo. A w nawiązaniu do
pytania... Kocham kontrolę, jaką daje mi pisanie, bo wtedy ja jestem panią
losów moich bohaterów, to naprawdę fascynujące! Dodatkowo można w swoje teksty
przelewać własne emocje, wyrażać to, co niewyrażalne, bo możemy pójść okrężną
drogą, by przekazać swoje racje. Uwielbiam w tym to, że poszerza to horyzonty,
uczę się, by sprostać własnym wymaganiom, podejmuję próby, by wzbudzić emocje u
czytelnika. Myślę, że to jedna z najważniejszych cech tekstu, by skłonić
czytelnika, by się nad czymś trochę zastanowił. No i ma to jeszcze jedną,
bardzo ważną funkcję, pokazuje, że literatura (jakakolwiek!) to nie przeżytek,
że filmy do końca nie zawładnęły światem. Pisząc, wyłączam sie na wszystko
inne, no może poza muzyką, która jest ważnym czynnikiem tworzenia (serdecznie
polecam do tego playlisty na spotify!), wtedy jakby znajduję się w innym
świecie, jeśli mogłabym tak to ująć. I niezależnie od tego, czy akurat
przysiadam do swojego fanfika, miniaturki czy czegoś autorskiego. Na pewno
odczuwam wtedy swego rodzaju samorealizację, bo wiem, że robię coś, co chcę, a
nie muszę, coś, co stanowi jedną z moich pasji, z którą w gruncie rzeczy
niedawno się spiknęłam, bo mój staż jest naprawdę krótki. No i pisania bardzo
rozwija słownik! A w szkole to całkiem przydatne, chociaż takim sposobem moja
polonistka sądziła, że przepisałam recenzję, która była kiedyś moją pracą
domową, bo kto używa słowa "uniwersum", więc uważajcie ze
słownictwem, naprawdę.
M.: Bardzo dobrze napisane, chyba
lepiej bym tego nie ujęła! W swojej konkursowej miniaturce wykorzystałaś inny
typ narracji - w blogosferze rzadko spotykany, przynajmniej dla mnie, co
oczywiście uczyniło Twój tekst wyjątkowym. Lubisz „eksperymentować” jeśli
chodzi o pisanie? (:
mattie.:
Fakt, drugoosobową jeszcze gdzieś się spotka, ale czasu przyszłego nie
widziałam, wiec postawiłam spróbować. Pewnie! Eksperymenty są świetne, bo nigdy
nie możesz być pewna, co z tego wyjdzie. I jak to mawiają... „Jeśli czegoś nie możesz
przeczytać, to napisz to.”
M.: Racja. (: Wcześniej
wspomniałaś, że nawet kilku znajomym blogerkom nie powiedziałaś, iż bierzesz
udział w konkursie, skąd moje kolejne pytanie – co sądzisz o takich
internetowych przyjaźniach, myślisz, że takie znajomości mają szanse przetrwać,
jeśli dzielą kilometry?
mattie.:
Sądzę, że mają szansę, chociaż bardzo łatwo popsuć takie znajomości, co
niestety wiem z doświadczenia. Niemniej jednak wierzę, że ludzie są w stanie
utrzymać znajomość (czasem i przyjaźń) mimo tej odległości. Poza tym, jest
wiele możliwości do spotkania, chociażby konwenty, na które zjeżdża sie tyle
ludzi. Jeśli dwie osoby (lub więcej) naprawdę mają dobry kontakt, rozumieją się
i wspierają, to nie uważam odległości jako coś, co mogłoby być dla nich
przeszkodą. Sama znam przypadek, gdzie dziewczyny po roku internetowej
znajomości, jedna z nich przejechała pół Polski na urodziny tej drugiej, obydwie
były przeszczęśliwe i spędziły razem połowę wakacji. Więc myślę, że naprawdę
można.
M.: Jasne, jak się czegoś
naprawdę chce, nic nie powinno być problemem, w końcu każdy problem można jakoś
ominąć. Będąc ciągle przy temacie blogspota - czytasz regularnie opowiadania na
tym portalu? Na co zwracasz uwagę, kiedy szukasz czegoś do przeczytania?
mattie.:
Właściwie to nie, czytam naprawdę niewiele, co wynika z mojego ograniczonego
czasu, ale udaje mi się znaleźć go trochę na opowiadania, które kiedyś zaczęłam
czytać i ciągle z nimi jestem. Bardzo dużo czytam opowiadań z plików, które są
czasem udostępniane i często też jakieś miniaturki na mirriel, bo nigdzie nie
mogę znaleźć takich wojennych. Chociaż czasem polecę na katalogi, żeby czegoś poszukać.
Na pewno zwracam uwagę na schludność i przejrzystość. Niby mówi się, żeby nie
oceniać książki po okładce, ale o to tez trzeba zadbać, czymże ten element jest
gorszy? Szlag mnie trafia, gdy widzę napaćkane szablony, już łatwiej
zainstalować jakiś minimalistyczny, a wybór jest ogromny, bo szabloniarnie,
deviantart... Ogrom! Jak widzę, że jest w miarę okej, to szukam zakładki z
opisem i denerwuję się, gdy jej nie ma. Wtedy tez decyduję, czy zostanę na
blogu czy ucieknę, bo czasem opowiadanie zostanie tak sprzedane, że coś, co
normalnie mnie odpycha, będę czytać z zapartym tchem :)
M.: Hm, a jak jest u Ciebie z
pairingami? Lubisz czytać wszystko, co związane z HP czy ograniczasz się do
jednego? (:
mattie.:
Nic z tych rzeczy, nie ograniczam sie, chociaż nie powiem, żebym przeczytała
wszystko, bo żadna siła nie zmusi mnie do przeczytania o związku kogokolwiek z
Dumbledore’em. (Chyba, że w czasach szkolnych, to jeszcze dam radę). Z
pairingami u mnie sprawa wygląda tak, że jeśli ktoś ma bardzo dobrą argumentację
i jasno przedstawi powody, dla którym X zacznie rozumieć Y, to nie robi mi to
kłopotu. Cenię sobie kanoniczność w opowiadaniach, tylko że wielu nie wierzy w
to w opowiadaniach z niekanonicznymi pairingami, ja twierdzę, że można, bo
chodzi tu bardziej o trzymanie się zachowania postaci, nie zmieniania jej tak
bardzo, a pokazania, że mimo to mogłaby zaistnieć taka para. Jak dla mnie, to
zwyczajnie trzeba stworzyć odpowiednie warunki dla dwóch danych osób, które
chcemy połączyć. Więc: pełna kanoniczność w opowiadaniach – nie, utrzymanie w
bohaterach jak największej ilości zachowania kanonicznego – tak.
Chyba że mówimy o AU, tam już inaczej to wygląda :)
Chyba że mówimy o AU, tam już inaczej to wygląda :)
E.: Jak już jesteśmy przy
opowiadaniach, to jakie zakończenia lubisz najbardziej? Te szczęśliwe, czy może
jesteś zwolenniczką smutnego finału?
mattie.:
Obydwa! Dużo zależy od typu opowiadania. Kocham szczęśliwe zakończenia, bo
często w trakcie współodczuwam to, co się dzieje sie z bohaterami, więc mocno
to na mnie oddziałuje. No i naprawdę nie wyobrażam sobie czegoś innego w
opowiadaniu z humorem. Ale smutne zakończenia także mają coś w sobie, ponieważ
zostają na dłużej w pamięci, dłużej jej rozpamiętuje, jest swego rodzaju
pustka, że jak sie mogło to w taki sposób skończyć. Tutaj idealnym przykładem
jest „Echo naszych słów” Damy Kier, które mnie zmiażdżyło na końcu. Dość
antagonistyczne to moje zdanie, wiec pozwolę sobie wspomnieć o jeszcze jednym
typie zakończeń, jeśli pozwolicie. Jest chyba najtrudniejsze wedle mojego
uznania, a mianowicie: otwarte. Jakiś czas temu miała okazję przeczytać
niesamowite opowiadanie o OC, gdzie po licznych torturach i uwięzi, bohaterka w
końcu wraca do swojego kraju (bo była to Amerykanka) i właśnie pozostawia za
sobą pytania: czy wszystko jej się ułożyło po traumatycznych przeżyciach?
Odzyskała siebie? A może odwrotnie – pogrążyła się w żalu, nie potrafiła się
przystosować do nowego stanu rzeczy. Jest niedosyt, ale sami możemy pokierować
jej losem i to wedle naszego uznania.
E.: Znam ten niedosyt, kiedy dana
książka bądź opowiadanie kończy się i pozostawia po sobie pytania, wiele pytań,
a doskonale wiesz, że to już koniec i opowiedzi nie dostaniesz... A jeśli
chodzi o blogosferę to za co lubisz ją najbardziej?
mattie.:
Dokładnie! Ale to dobrze, że coś takiego zostawia za sobą, autor wie, że jego
tekst nie pozostanie bez echa, a to ważne. Blogosfera ma swoje zalety, ale też
szereg wad. Na pewno uwielbiam ją za ludzi, bo czuję się świetnie z tym, że łączy różne kręgi w pisaniu, wyrażania swoich myśli, chociaż takich portali
jest wiele, sądzę, że w Polsce właśnie blogosfera jest tym najpopularniejszym
miejscem. To właśnie tutaj szukałam pierwszych opowiadań, które z perspektywy
czasu wydają się słabe (gust się zmienia mimo wszystko). No i o ile trafi się w
tę właściwa część, to można się wiele nauczyć od innych, ciągle są osoby, które
z chęcią wskazują co się robi źle i jak to wyeliminować, chociaż powoli
zaczynają emigrować na fora. No, miejmy nadzieję, że jednak nie wszyscy. I
kocham ją za grafikę, niektórzy robią takie cuda, że aż się oko samo cieszy. :)
E.: Mam nadzieję, że takich osób
tu nie zabraknie, bo są naprawdę pomocne! :) A kiedy mniej więcej po raz
pierwszy zetknęłaś się z blogosferą? Może pamiętasz swoje pierwsze przeczytane
opowiadanie?
mattie.:
Ja tak samo, pierwszej krytyki, po której usunęłam bloga, doświadczyłam od
właśnie takiej osoby. Byłam wtedy świeżakiem, więc spanikowałam, haha. Och, w
tym momencie też wyjdzie mój staż w pisaniu, pierwszy raz do blogosfery
zawitałam trzeciego marca dwutysięcznego trzynastego, tego samego dnia zaczęłam
coś bazgrać. Idę o zakład, że kogoś zdziwiłam swoją dokładnością, ale to przez
to, że zapisałam sobie datę pierwszego tekstu, jaki wyszedł mi spod palców.
Pamiętam i to świetnie, było to opowiadanie Być Huncwotem wcześniej wspomnianej
Damy Kier, wtedy zaczęła się moja obsesja na punkcie opowiadań o Huncwotach, z
perspektywy czasu widzę szereg niedociągnięć, jakie tam są, ale ciągle sięgam
po lekturę tego fanfika. Zapewne przez sentyment, ale nic na to nie poradzę.
E.: Takie rzeczy dziwią, chociaż
ja żałuję, że tak jak ty sobie tego nie zapisałam... Jest ktoś kto wspiera cię
w pisaniu w życiu prywatnym? Czy w ogóle ktoś o tym wie?
mattie.:
Wiedziałam, że zdziwią, często sie z tym spotykam. Dzięki temu mogę hucznie
obchodzić swoje rocznice, to jest naprawdę dobre. Pierwszą osobą, która się o
tym dowiedziała, była moja dobra koleżanka z ławki, powiedziałam jej kiedyś, że
miałam świetny sen i zastanawiam się nad opisaniem tego na blogu jako
opowiadania, odpowiedziała: „śmiało, zakładaj!” Tak też zrobiłam. Kilka dni
później sie dowiedziałam, że i ona pisze, byłam bardzo zdziwiona, ale dzięki
temu miałam kogoś, kto zna się na rzeczy, wie o co w tym wszystkim chodzi, to
było bardzo motywujące. Później się nawet zaprzyjaźniłyśmy, wiec wyszło nam to
na dobre. O moim pisaniu wiedzą rodzice, ale tylko tyle, że coś tam bazgrzę
sobie, nie czytali, moja klasa podobnie. Większość przynajmniej. W pierwszej
klasie liceum miałam wiedze o kulturze, gdzie nauczycielka co tydzień kazała
robić komuś prezentację o swoich zainteresowaniach, więc wtedy właśnie
powiedziałam o pisaniu. Wiedzieć – wiedzą, ale nie czytają. Och, zapomniałabym,
moja polonistka także wie, bo w zeszłym roku chodziłam do niej na kółko
literackie. Podsumowując – wie trochę osób, ale nigdy nie zapoznali się z tym,
prócz tej mojej przyjaciółki. I myślę, że tak raczej zostanie.
E.: A jaka jest mattie. w życiu
prywatnym?
mattie.:
To pytanie zwaliło mnie z nóg, bo potwornie trudno jest o sobie opowiadać, ale
spróbuję. Uważam się za osobę dość rozgadaną, cóż, tak jest, prawdę mówiąc.
Zwłaszcza gdy kogoś spotykam pierwszy raz, gadam jak najęta, bo nie znoszę tej
niezręcznej ciszy, denerwuje mnie potwornie, więc jeśli druga osoba jest nieśmiała,
to robię za dwóch. Mogłabym też powiedzieć, że jestem dość ambitna, bo sama
klasa maturalna tego wymaga, a chcąc iść na medycynę lub aktorstwo (dwa
całkowicie odmienne kierunki, wiem), muszę sie przykładać. Nie znoszę nudy,
dlatego staram się dawać z siebie jak najwięcej. A jeśli mówić o
zainteresowaniach, to kocham chodzić do teatru, sama mogę się poszczycić
występem w nim, a także szyć i projektować ubrania. Już jako maluch siedząc u
babci uszyłam taką opaskę na włosy z materiału, były wtedy bardzo modne, a ja
nie chciałam takiej, którą mają wszyscy. Ale czego się spodziewać, kiedy ma się
wnuczkę krawcowej? Jeśli można tak powiedzieć, uważam się też trochę za polaczenie
dwóch osób, bo z jednej strony trochę artystyczna, co przejawia się właśnie w
aktorstwie, pisaniu, amatorsko zajmuję sie Photoshopem, a także tworzę fanvidy,
a z drugiej należę do nauk ścisłych.
E.: Jesteś naprawdę bardzo
interesującą osobą i masz wiele zainteresowań!
mattie.: Haha, dziękuję, ale takim sposobem nie ma
czasu na nudę, chociaż wierz mi, nie mówiłam o wszystkim, bo trenuję jeszcze
pływanie dla przykładu.
M.: Skąd mattie. czerpie wenę,
pomysły, do tworzenia swoich tekstów -- tych związanych z HP, ale też swoich
autorskich? Masz jakieś miejsce, w które się udajesz, by pomyśleć o losach
bohaterów, których opisujesz? (:
mattie.:
Nie wiem, czy ktoś uwierzy, ale idę wtedy pod prysznic. Działa pobudzająco na
mojego wena, naprawdę. Dlatego nieraz brałam ich kilka jednego dnia. Dziwne,
ale bardzo pomaga. Mardzo pomocne są playlisty na spotify, o których
wspomniałam już wcześniej, wystarczy wpisać fanfiction, a wyjdzie ich trochę,
ja sama tworzę taką dla siebie, bo jednak nie wszystkie utwory mi odpowiadają,
a takim sposobem dopasowuję ją pod siebie. Dobrym sposobem są też programy rozrywkowe
i seriale, bo oglądając brytyjskiego X factora i słuchając wypowiedzi mojego
ulubionego Simona Cowella, nie da się nie wpaść na jakiś pomysł. Ja do tego
jeszcze jestem fanką Dr.House'a i Sherlocka, którzy niejednokrotnie mnie
odblokowali. Czasem, chociaż nie zawsze, dobre jest przeczytanie ostatniego
rozdziału, jeśli to wieloodcinkowiec, bo może sprowadzić na właściwy tor.
M.: Och, ja też kocham bardzo mocno Dr House'a i
Sherlocka... Chociaż czekanie na nowe odcinki Sherlocka jest naprawdę bolesne.
Ale wiem, że się opłaca! Co sądzisz w ogóle o takich konkursach, jakie są
organizowane przykładowo na naszym katalogu bądź na innych stowarzyszeniach?
Myślisz, że są potrzebne? A Ty, zyskałaś coś przez udział w tym konkursie? (:
mattie.:
Naprawdę? O, zobacz, jak się złożyło. Bardzo bolesne, bo za długo, ale im
dłużej na coś czekamy, tym lepiej to smakuje. Są jak najbardziej potrzebne, bo
to właśnie jedna z pomocy, o których napomknęłam. Dostarczają autorowi wiedzy,
co jest w porządku, a and czym powinien jeszcze popracować, co szlifować.
Opinie sa wtedy bardziej obiektywne, bo dane osoby nie są związane z
opowiadaniem. Mam na myśli – jeśli ktoś czyta fanfik od początku, to jest z nim
chociaż trochę zżyty, inaczej wtedy patrzy na sam tekst, a na takich konkursach
czy akcjach ocenia się bardziej w sposób surowy (i nie mam tu na myśli stricte
krytykę utworu, a brak relacji więzi między komentatorem a autorem/tekstem
czytanym). Zdecydowanie zyskałam, opinie wiele mi dały, serce mi się cieszyło,
gdy je czytałam. Znałam jedną osobę z jury, przy czym nie wiedziałam, że zasiądzie,
ona prawdopodobnie nie wiedziała, że się zgłosiłam, ale po konkursie napisałam
podziękowania do innej dziewczyny, która pod dyskusją na grupie facebookowej
mówiła, że w jej rankingu zwyciężyło romione właśnie i zdradziła tez swój nick.
od tamtej pory mam z nią całkiem dobry kontakt. Więc dość owocnie. :)
M.: Bardzo więc się cieszę, że nasz konkurs coś
Ci dał! (: Kiedy po raz pierwszym natknęłaś się na Harry'ego i w jakich
okolicznościach? Pamiętasz?
mattie.: W moim przypadku pierwsze były filmy, z tego
co pamiętałam, miałam na DVD pierwszą, drugą i trzecią część „Harry'ego Pottera”.
Mój tata włączał którąś z nich, gdy ja i mój brat zaczynaliśmy wojnę. Jak to
rodzeństwo – kłótnia o zabawki i podobne, więc by mieć spokój, nastawiał nam
jedną z nich i miał chwilę ciszy, bo milczeliśmy jak zaklęci. Dlatego obecnie
jak mój tata widzi Harry'ego Pottera, mówi „O nie, tylko nie to, nie znowu”. Po
książkę sięgnęłam znaczny czas później, wcześniej nie ciągnęło mnie... Jednego
dnia postanowiłam, że muszę przeczytać, więc tak też zrobiłam. To był dzień, w
którym przepadłam. :)
M.: Co najbardziej spodobało Ci
się w historii, stworzonej przez Rowling, a co najmniej? (:
mattie.:
Najbardziej przypadła mi do gustu cała ta przygoda, bo uwielbiam takie
powieści, gdzie całość nie kręci się wokół miłości, a pertraktuje o istocie
przyjaźni i czymś wyższym. Bo sytuacje i kłopoty, w jakie wpadał Harry z Ronem
i Hermioną są ciekawe, nie sposób było się na nich nudzić. Uwielbiam także polaczenie
pokoleń w tej powieści. Bo jest to wyraźnie zaznaczone, w gruncie rzeczy to nie
tylko historia trojga uczniów, ale i wyborów wielu starszych, co ma także wpływ
na jeszcze młodszych. Poza tym, J.K. Rowling w siedmiu tomach zawarła ogrom
tematów jak akceptacja, poszanowanie, miłość, przyjaźń, władza – można tylko
przebierać. Nie podobała mi natomiast kreacja niektórych bohaterów i sposób, w
jaki nimi pokierowała. Absolutnie nie przekonuje mnie jej Ginny, jest fatalna,
a miała potencjał, podobnie z Syriuszem, pojawił się na chwilę, by zginąć,
lepiej bym kupiła jego śmierć w trakcie wojny lub chociaż w 6 tomie w czasie
jakiejś misji. Wielu rzeczy mi też zabrakło, bo z chęcią przeczytałabym o
obyczajach czarodziejów, tradycjach i polityce, bo naprawdę mnie to interesuje,
ale rozumiem też powody, dlaczego tam nie ma. W gruncie rzeczy, książki były
tworzone pod młodsze pokolenia.
M.: No właśnie, a jak już
wspomniałaś o śmierci Syriusza - która śmierć w HP poruszyła Cię najbardziej -
jej przedstawienie zarówno w książce, jak i jej ekranizacji?
mattie.:
W filmie zdecydowanie Zgredka, jest poruszająca, może nie tyle sam widok, ale
słowa jakie wypowiada potęgują moje emocje. Jego pragnienie posiadania przyjaciela,
to, że zawsze stawiał się by pomóc Harry'emu, więc jego wierność była naprawdę
czymś wielkim, więc za każdym razem aż łzy się cisną do oczu, nawet po tylu
razach! Książkowa – trudno stwierdzić, bo Harry'ego Pottera czytałam jakiś czas
temu, więc nie do końca pamiętam, jak to było, ale wydaje mi się, że Cedrika
wzbudziła we mnie głębsze emocje, bo naprawdę uwielbiam Hufflepuff! Sądziłam,
że zostanie pokazany on z innej perspektywy, a tu go zabito!
M.: O tak, mnie również poruszyła
śmierć Zgredka! Z pewnych źródeł (z chatu) wiem, że w tym roku przystępujesz do
matury, a co za tym idzie – studia. Jakie masz więc plany na przyszłość, z czym
je wiążesz?
mattie.:
Zgadza się, studia. To jest dość... trudne. Idąc do liceum miałam jakiś
zarodkowy plan, bardzo chcę studiować medycynę, ale równie mocno pociąga mnie
biotechnologia, więc zależy na co się dostanę, chociaż wolałabym tę medycynę,
zdecydowanie. Wyżyć by sie dało, ale tym wyższym celu, jakim jest pomoc innym.
Bardzo koelistyczne, ale nic nie poradzę. Tylko z drugiej strony – bardzo bym
chciała spróbować swoich sił na Akademii Teatralnej, wiec jestem trochę miedzy
młotem a kowadłem. Dwa trudne kierunki, przy czym an ten drugi o wiele trudniej
się dostać, bo jak zerkałam w procedury, to trochę tego jednak jest. Kilka razy
żartowałam, że pójdę na obydwa, ale to byłoby szaleństwo, bo poważnie wątpię,
by się to udało, jeszcze jakby jeździć z jednego końca miast an drugi... Może
istniałaby jakaś szansa, żeby sie to powiodła, ale wtedy trzeba być supermanem,
który nie śpi, a do niego mi daleko, więc ostatecznie wybiorę się na jeden z
podanych. Czas pokaże.
M.: A marzenia? Masz jakieś
marzenia, do których realizacji dążysz? Myślisz, że marzenia w życiu człowieka
są potrzebne? (:
mattie.:
Jak najbardziej! Na chwile obecną - zdać egzamin na prawo jazdy i maturę. A z
tych bardziej długodystansowych, to chciałabym podróżować, jest wiele miejsc,
do których chciałabym pojechać jak chociażby Peru czy Francja (swoją drogą,
wstrząsnął mną ten zamach). Chciałabym też kiedyś kiedyś kiedyś wydać książkę,
ale to bardzo w przyszłość marzenie i pracować w zawodzie, sądzę, że to ważne
mieć taką, jaką się lubi chociaż w 70%. I być zdrowa w tak dużym stopniu jak
się da. Sa bardzo potrzebne, bo stanowią dla ans jakiś punkt w życiu, do którego
dążymy i staramy się osiągnąć. A życie bez celu to dość kiepskie życie.
E.: Jakie książki zaliczysz do
swoich ulubionych? Czy jest jakaś do której wracasz mimo upływu czasu?
mattie.:
Zbiór zadań pana Pazdro się liczy? Myślę, że po niego sięgam najczęściej. A tak
serio, to kocham kryminały i powieści szpiegowskie, uwielbiam akcje, jej
zwroty, lubię jak skacze mi adrenalina. Mogę polecić z miejsca „Księgę kłamstw”,
jest fascynująca, podobnie „Dom czarów”, gdzie jest magia w trochę innym
wydaniu, nie w ujęciu fantastyki. Co roku przed świętami Bożego Narodzenia
sięgam po „Stokrotki w śniegu”, stało się to dla mnie już tradycją. Wprowadza
mnie w ten nastrój, że chce być lepszym człowiekiem. Myślę, że każdy zna
„Opowieść wigilijną” i właśnie ta lektura była inspiracją dla autora. Bohater
czyta swój nekrolog w gazecie, w każdym razie każdy sądzi, że to on, a to
zwykła zbieżność nazwisk i w tym samym momencie dowiaduje się, co inni o nim
sądzą, a jest naprawdę podłym człowiekiem. Bardzo pouczająca.
E.: A jak z piosenkami? Jakiego
rodzaju muzyki słuchasz najczęściej? Jest jakaś, która, mimo wszystko, ci się
nie znudzi, możesz słuchać jej na okrągło?
mattie.:
Słucham raczej wszystkiego, okej, rapu unikam jak ognia, bo do mnie nie
przemawia zazwyczaj. Głównie słucham zespołów rockowych i metalowych jak Linkin
Park, Coma, Motörhead (wbrew pozorom to nie niemiecki zespół), ale równie mocno
uwielbiam utwory klasyczne, są bardzo pomocne zwłaszcza podczas nauki i
uspokajające. W moim sercu na pewno jest tez miejsce dla tych starych zespołów
jak Queen czy The Beatles. Och,
i Bon Jovi i The Fall Out Boy - są nieziemscy. Pewnie, że są takie
piosenki, których słucham na okrągło.
E.: Jaką wartość stanowi dla
ciebie rodzina?
mattie.:
Prawdę mówiąc, stoi u mnie na samym szczycie. Jest chyba podstawą, nie potrafię
sobie wyobrazić bez niej życia, ponieważ możesz mieć przyjaciół, ale to rodzina
zawsze będzie przy Tobie, nakrzyczy na Ciebie, jak zaczniesz się staczać,
pozwoli stanąć na nogi, choćby nie wiem co będzie chciała twojego dobra. Mówię
naturalnie o prawdziwej rodzinie, a nie patologicznych przypadkach, bo wtedy aż
przykro się czyta, ile razy słyszało się o gwałtach w rodzinie, naprawdę niemiło
się robi, że cos takiego istnieje. Wracając do tematu, można się w wielu kwestiach
nie zgadzać, ale jest między członami uczucie, miłość, która to wszystko
łagodzi i nie można tego podważyć. Dla rodziny robi się wiele, chronimy się w
niej wzajemnie, ja za swojego brata poszłam się bić. Lepiej ja niż on, bo
jest jednak młodszy.
M.: Najważniejsze, że są obok i
wspierają - przecież rodzina jest w życiu najważniejsza. No właśnie, a co daje
Ci największe szczęście? Rodzina czy może inne wartości? A może masz w swoim życiu
kilka odnośników, które prowadzą do szczęścia? (:
mattie.:
Pięknie powiedziane! :D Tak, myślę, że to jedna z wartości, które dają
szczęście, chociaż nie wolno zapominać, że nie zawsze jest kolorowo. ;) Hm, nie
tylko to. Bo szczęście też niesie uszczęśliwianie innych! Wiem, jak głupio może
to brzmieć i dość książkowo czy serialowo, ale naprawdę! Zróbcie sobie
eksperyment, wyjdźcie na ulicę i życzcie komuś miłego dnia, zobaczycie wtedy na
ich ustach uśmiech, że i Wam doda to energii do działania. To naprawdę pomaga i
jakiś dobry uczynek jest zaliczony.
M.: Wyobrażam to sobie i, kiedyś,
nawet może tego spróbuje! (:
mattie.:
To naprawdę jest świetny eksperyment. :)
M.: Jak znosisz krytykę, o ile
się z nią spotkałaś?
mattie.:
Nawiążę w tym momencie do opowiadań. Kiedy pierwszy raz się z nią zetknęłam,
usunęłam bloga. Ale na jeden dzień, bo odetchnęłam i napisałam coś od nowa.
Fakt, nie dostałam tam podpowiedzi, co konkretnie jest źle i jak poprawić, więc
szło to trochę w kierunku hejtu, ale i tak zaczęłam więcej myśleć nad tym, co
piszę. Myślę, że krytyka jest ważna, i w życiu, i w pisaniu, bo dzięki temu
stajemy sie lepsi, dążymy do tej „doskonałości”. O ile ta krytyka jest
uzasadniona naturalnie, to jest w porządku, autor może wiele z niej wynieść. Ja
sama komentując opowiadania wypisuje zawsze zgrzyty, to co mi się nie podobało,
jak to można naprawić. No i dzięki krytyce zaczęłam się dokształcać m.in. w
poprawności językowej, przez co sama mogę pomóc innym.
M.: Och tak, chodziło mi właśnie
o opowiadania. Bardzo mądrze napisane i uważam, że każdy powinien do tego tak
podchodzić. (: Ogólnie masz jakieś rady dla osób, które rozpoczynają swoją...
przygodę z pisaniem lub które mają wątpliwości czy nadają się do pisania?
mattie.:
Przede wszystkim – nie idźcie na żywioł! To najgorsze co może być. Macie dobry
pomysł, przeczekajcie to. dajcie temu ze dwa miesiące (albo chociaż jeden, żeby
zobaczyć, czy nadal będziecie mieć do tego zapał). Układajcie plany,t o bardzo
pomaga w momencie, kiedy macie blokadę, dużo pomysłów wychodzi w praniu, ale
plany się przydają. Znajdzie osobę, która będzie Wam sprawdzać tekst, znajdzie
koniecznie betę! Już ona Wam dużo wbije do głowy. :) Najważniejsze to pisać,
piszcie codziennie, nieważne ile, jednego dnia napiszecie 2 tysiące słów,
innego 2 zdania. Grunt to nie przestawać, bo wchodzicie w rytm. A dla tych,
którzy mają wątpliwości: „Lepiej spróbować i żałować niż żałować, że się nie
spróbowało”. Skąd będziesz wiedzieć, że sie nie nadajesz, skoro nie
spróbowałeś? Zawsze możesz później przestać, nikt do tego nie zmusza.
M.: Bardzo dobra rada i mam
nadzieję, że wiele osób z niej skorzysta! Bardzo Ci dziękujemy za poświęcony
nam czas, to była sama przyjemność! Oraz, oczywiście, życzę dalszych sukcesów w
pisaniu! (:
mattie.:
Ja również dziękuję, to była czysta przyjemność. O, dziękuję bardzo!
Najpierw myślałam sobie: "Kurczę, ale długi wywiad!", a potem było już tylko: "Ale jak to? Już koniec?" :C
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie wywiady! Rozwinięte odpowiedzi, porady autorki, pytania z różnych dziedzin życia. No po prostu cud miód i to naprawdę widać, że obu stronom ta rozmowa sprawiła przyjemność. :)
Nie wiedziałam, że można się z kimś w aż tylu sprawach zgadzać (i w sumie nie wiem, czy to dobrze ;D), ale poważnie, mogłabym się pod większością odpowiedzi mattie. podpisać. I lecę szukać tych playlist na spotify, bo nie miałam pojęcia. :D
Aaaa, i w ogóle jestem w totalnym szoku, że zostałam wspomniana. Od razu banan na twarzy, to było miłe. Cieszę się, że mattie. do mnie napisała na fejsie i że mogłam poznać tak fajną osobę. :)
Super wywiad, serio, serio. :)
Jej, jej, bardzo dziękujemy! :) No proszę, nasz katalog poszerza znajomości, to naprawdę świetne uczucie. :)
UsuńM.
Naprawdę świetny wywiad, dziewczyny, spisałyście się!
OdpowiedzUsuńDziękujemy! c:
UsuńM.