Deszcz dzwonił o szyby i spływał po nich strumieniami, próbując zasłonić przed Hermioną widok za oknem. Obserwowała rozmazaną ulicę z nadzieją, że w końcu go zobaczy. Prosiła go o to spotkanie i teraz czekała mimo, że najwidoczniej chciał wystawić na próbę jej cierpliwość, spóźniając się już dwadzieścia minut.
Przez chwilę bawiła się kieliszkiem, aż w końcu dopiła resztę wina i chciała poprosić o rachunek, kiedy dostrzegła go w drzwiach kawiarni. Był jak zwykle elegancki, w tym swoim czarnym garniturze, który zaczął zakładać od niedawna. Kiedy jej wzrok napotkał jego błyszczące oczy, poczuła ciepło na sercu i zaczęła wątpić, czy zdoła mu powiedzieć to, co zamierzała.
- Witaj - niski ton jego głosu spotęgował jeszcze bardziej jej wątpliwości. - Dlaczego chciałaś się spotkać w kawiarni, a nie jak zwykle u mnie albo u ciebie?
- Bo gdybyśmy się spotkali u ciebie albo u mnie, to nasza rozmowa skończyłaby się jak zwykle w łóżku - stwierdziła, choć w głębi duszy żałowała, że finał tej rozmowy będzie inny niż zwykle.
- Nigdy ci to nie przeszkadzało - popatrzył na nią badawczo - a wręcz przeciwnie, wydawało mi się, że czerpałaś z tego przyjemność.
- Nie zaprzeczę - próbowała opanować drżenie głosu wywołane wspomnieniem wspólnie spędzonych namiętnych chwil. - Ale... to już koniec - udało jej się wydusić z siebie to słowo.
- Nie rozumiem - popatrzył na nią ze zdziwieniem. - Jak to koniec?
- Normalnie. Koniec. Nie możemy tego dalej ciągnąć.
- Masz kogoś? - zapytał podejrzliwie.
- Nie, to nie to.
- Więc co ci nie pasuje?
- Potrzebuję stabilizacji i kogoś, kto będzie przy mnie przez cały czas, a nie tylko wtedy, kiedy ma taką potrzebę - wyrzuciła z siebie.
- Tak to własnie odbierałaś? - zobaczyła w jego oczach niedowierzanie. - Że wykorzystywałem cię tylko wtedy, gdy przyszła mi na to ochota? Czy nigdy nie pomyślałaś, że robiłem to, bo coś do ciebie czuję?
- Ale ty nigdy mi tego nie okazałeś i nie pomyślałeś, że ty też cholernie dużo dla mnie znaczysz i że chciałabym więcej.
- Więcej, czyli co? Małżeństwo, domek z ogródkiem, gromada dzieciaków i niedzielne pikniki z Potterami i Weasley'ami?
- Odnoszę wrażenie, że się mnie wstydzisz - spuściła wzrok.
- Odnosisz złe wrażenie - rzucił niemalże ze złością. - Wyobrażasz sobie, że moglibyśmy oficjalnie być razem i nie narazić się na ogóle potępienie?
- W tym momencie przesadzasz.
- Nie przesadzam. Wiesz dobrze, że twoi przyjaciele nigdy nie zaakceptowaliby naszego związku, zresztą nie tylko oni.
- Gdyby wiedzieli, że jestem szczęśliwa, nie mieliby nic przeciwko - stwierdziła z przekonaniem.
- Już to widzę! - prychnął.
Nie odpowiedziała, tylko odwróciła głowę w stronę okna i w rozmazanych strugach deszczu próbowała zobaczyć dom z ogródkiem, gromadę dzieciaków i przyjaciół, którzy byli teraz ICH przyjaciółmi.
- Wiesz jaki jestem. Wiesz, że nie potrafię... Dałem ci wszystko co mogłem.
- To za mało. Ja nie mogę dalej tak żyć; od jednego ukradkowego spotkania do drugiego, od namiętnej nocy do chłodnego poranka... Nie wiesz nawet, jak to cholernie boli, kiedy kogoś rozpaczliwie pragniesz i... kochasz go, a trafiasz na mur obojętności - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nigdy nie byłem obojętny, uwierz mi - powiedział to tak, że uwierzyła, że to prawda. - Wybacz, ale nie potrafię wyrażać swoich uczuć. Nigdy nie będę mówił ci, że cię kocham, chociaż tak właśnie jest, nigdy nie będę prawił ci komplementów, choć jesteś dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie i nigdy nie poproszę cię o rękę, a chciałbym spędzić z tobą resztę życia - jeszcze nigdy tak otwarcie nie mówił o swoich uczuciach.
- Dlaczego nigdy mi o tym nie mówiłeś?
- Bo myślałem, że będąc obok mnie... ze mną... sama to czujesz i odczytujesz moje intencje. Myślałem, że to jest oczywiste i nie potrzebujesz zapewnień.
- Potrzebuję - odparła i posłała mu błagalne spojrzenie. - I chciałabym żebyś przynajmniej starał się bardziej okazywać swoje uczucia i od czasu do czasu rozmawiał ze mną tak jak w tej chwili.
- Nie wiem czy potrafię. Ta cholerna wojna zmieniła nas wszystkich. Przez tak wiele lat, byłem zmuszony zakładać maskę obojętności i pogardy, że teraz nawet kiedy bardzo chcę, nie mogę się jej pozbyć. Czuję, że przylgnęła do mnie już na zawsze.
- Tak, widzę to i czasem też czuję się tak, jak za czasów szkoły, kiedy się nienawidziliśmy.
- Nigdy nie czułem do ciebie nienawiści, to była ta pieprzona maska.
- W końcu jednak udało nam się do siebie zbliżyć - uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie.
- Tak. I uwierz mi, to było najlepsze, co mnie mogło w życiu spotkać. Nie przekreślaj tego i nie mów, że to koniec - popatrzył na nią błagalnie.
Zaczynając tę rozmowę była zdecydowana i zdeterminowana aby zakończyć ten związek, a on jednym wyznaniem przywrócił jej wiarę w to, że może im się jeszcze udać.
Nie! Musi być silna i stanowcza! Jeśli mają być razem, to musi się zmienić!
Podjęła ryzyko:
- Wszystko... albo nic, Severusie...
Szum deszczu i grzmot błyskawicy, zagłuszyły jego słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz