Ariana dla WS | Blogger | X X

21 cze 2015

"Ukryta miłość" - miniaturka konkursowa III

            Siedział w Wielkiej Sali, nalewając do filiżanki świeżo zmieloną kawę. Od kilku tygodni miał problemy ze spaniem, dlatego rano nie marzył o niczym innym, niż o cudownej dawce kofeiny. Przyjemny zapach dostał się do jego nozdrzy i chłopak automatycznie przymknął oczy. Przez głowę przeszła mu gorzka myśl, że ten dzień mógłby być idealny. Mógłby, ale nie będzie. Chwilę później przysiedli się do niego najlepsi przyjaciele. Goyle i Crabbe kłócili się, która polewa smakuje lepiej do lodów czekoladowych, a Pansy dosłownie uwiesiła się ramienia Theodora Notta. Blaise zaczął coś do niego mówić na temat quidditcha, ale Malfoy nie był tym szczególnie zainteresowany i brunet chyba to wyczuł.
 - Na gacie Merlina! Stary, wybacz, że to powiem, ale wyglądasz okropnie - przyjrzał mu się zaniepokojony i pomachał ręką przed jego twarzą, bo nie był pewny, czy chłopak w ogóle go słucha.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - burknął Draco, dopijając kawę.
- Chcesz pogadać? - zapytał, ale blondyn pokręcił tylko głową.
Niby co mu miał powiedzieć? Jego świat właśnie legł w gruzach i żadne słowa nie dodadzą mu otuchy. Na szczęście już za tydzień czekają go Owutemy i skończy szkołę. Wróci do domu i znajdzie dobrą pracę w Ministerstwie Magii. Od niepamiętnych czasów marzył o tej chwili - chciał być dorosły i zacząć decydować o swoim życiu. Zapewne cieszyłby się z tego powodu, gdyby nie jedna osoba. A była nią dziewczyna, która właśnie zasiadła przy stole Gryfonów, nakładając na talerz ulubioną zapiekankę ziemniaczaną. Gdy tylko ją zauważył, cały świat przestał istnieć. Nic nie słyszał, jakby zanurzył się w wodzie, a kawa, która jeszcze chwilę temu wydawała się mu dziełem bogów, zrobiła się jakaś nijaka. Poczuł, że nie przełknie ani kęsa i nie pomyśli już o niczym innym, niż o tych cudownych, czekoladowych oczach. Jak to możliwe, że ta mała i zadziorna Gryfonka doprowadziła go do takiego stanu? Nigdy nie przypuszczał, że ktoś do tego stopnia zawładnie jego sercem. Tymczasem zrobiła to Hermiona Granger...
           
            Nigdy nie przywiązywał większej wagi do walentynek. Uważał, że każdy mężczyzna powinien dbać o swoją kobietę każdego dnia, nawet bez okazji. On osobiście nie miał nikogo, dla kogo mógłby się starać. Zmieniło się to w tym roku, kiedy wybrał się z Granger na wieczorny spacer do Hogsmeade. Śnieg rozpadał się na dobre i już po kilku minutach drżeli z zimna. Jednak to nie stanowiło dla nich przeszkody i rozpoczęli bitwę na śnieżki. Później wypili kawę w rzadko odwiedzanej kafejce i po prostu rozmawiali. Właściwie to tylko ona mówiła. Draco zajął się obserwowaniem jej kształtnych ust i fantazjowaniem o ich całowaniu, ale na wszelki wypadek tego nie zrobił. Dopiero kiedy wracali do Hogwartu pustą alejką, przyparł ją do ściany i pocałował zachłannie. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego swoim drobnym ciałem, które uwielbiał w każdym calu. Objął ją w pasie tak, żeby być jeszcze bliżej niej, choć wiedział, że to niemożliwe. Chciał zatopić się w niej, połączyć się w jedno ciało. Być przy niej w każdej chwili, zasypiać i budzić się w tym samym łóżku. Po prostu pragnął, by należała tylko do niego. Doskonale wiedział, że wpadł po uszy, ale co z tego? Już dawno się z tym pogodził i nie zamierzał uciekać. Nie tym razem.
Zaczął obcałowywać jej policzki, żuchwę i szyję, rozkoszując się ciepłem i zapachem skóry dziewczyny. Hermiona westchnęła z przyjemnością i ponownie zatopiła się w jego wargach.
- Kocham cię - wyszeptał między pocałunkami, wiedząc, że nie potrafił dłużej odwlekać tych słów. Kiedy poczuł, że uśmiecha się na jego ustach, miał ochotę wykrzyczeć całemu światu, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi. Nie musiała nic odpowiadać, bez tego wiedział, że odwzajemnia jego uczucia. Podniósł dziewczynę i wirowali dopóki nie stracił równowagi. Wylądowali w zaspie, cicho chichocząc i ciągle się obejmując. Nagle usłyszeli czyjeś kroki i Draco odruchowo odepchnął ją od siebie. Tym kimś okazała się para Ślizgonów z piątej klasy. Blondyn spuścił głowę, udając, że zawiązuje buta. Unikał jak ognia spojrzenia Granger.
- Mało brakowało - westchnął z ulgą, kiedy zakochani zniknęli za zakrętem.
Nikt nie wiedział, że mają romans i wolał, żeby tak pozostało. Nie dlatego, że się jej wstydził. Po prostu bał się reakcji najbliższych ludzi. Od dziecka rodzice wmawiali mu, że jest lepszy, gdyż pochodzi z czystokrwistej rodziny. Podobne założenie mieli jego przyjaciele, którzy nawet po wojnie wciąż brzydzili się szlamami.Więc co pomyśleliby o nim, gdyby dowiedzieli się, że szaleje za jedną z nich? Hermiona potrafiła to zrozumieć, jednak kiedy podniósł wzrok, zauważył niebezpieczne iskierki w jej oczach.
- Najpierw wyznajesz mi miłość, a teraz udajesz, że mnie nie znasz?
- Hermiono... - wstał i usiłował objąć dziewczynę, ale ta tylko odepchnęła go od siebie i spojrzała z niechęcią.
- Nie dotykaj mnie! Myślałam, że zaczęłam znaczyć coś więcej, niż ta twoja głupia reputacja.
- Dobrze wiesz, że to nieprawda - znowu spróbował się do niej zbliżyć, co spowodowało, że cofnęła się o kolejnych kilka kroków.
- Po prostu tego nie pojmuję. Jak ty sobie to wyobrażasz? Przez kolejne lata będziemy się ukrywać i nie zaprosisz mnie nawet na kolację? A może zamkniesz mnie w swoim domu, żeby przypadkiem nie zobaczyli mnie sąsiedzi? - w jej pięknych oczach błysnęły łzy, a Draco poczuł się, jakby ktoś przystawił mu do piersi ostry nóż.
- Jak możesz tak myśleć? I proszę cię, nie płacz - sięgnął ręką do jej zarumienionego policzka i gdy tym razem się nie odsunęła, otarł spływającą łzę.
- Zaczynam być zmęczona unikaniem ludzi, kiedy jesteśmy razem. Miałam nadzieję, że coś się zmieni. Chciałabym wybrać się z tobą na spacer po błoniach albo nad jezioro - objęła się rękami i spuściła wzrok, zawstydzona swoim wyznaniem.
- To się zmieni, kiedy...
- No właśnie, kiedy? Obawiam się, że to nigdy nie nastąpi - dziewczyna zmarszczyła czoło, jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiała. Potem skoncentrowała się, żeby dobrze ująć w słowa swoje myśli. Wzięła kilka głębszych wdechów, chcąc zachować spokój. Bardzo się obawiał tego, co za chwilę powie. Zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że pobielały mu kłykcie.
- Draco, myślę, że powinniśmy odpocząć i dać sobie trochę czasu... - głos Hermiony był przepełniony bólem i wiedział, że nie łatwo jej to mówić.
Te słowa sprawiły, że poczuł jak niewidzialny nóż powoli wbijał się w jego pierś.
- ...Może nie było nam pisane? Sam przyznasz, że to zaszło za daleko. Szlama i arystokrata...
Ostrze przedzierało się przez warstwy skóry i kości, docierając do serca. Wwiercało się w niego brutalnie i zadawało kolejne ciosy.
- ...Oboje powinniśmy myśleć o swojej przyszłości. Za kilka miesięcy czekają nas Owutemy, zakończenie szkoły i planowanie dalszego życia. Może kiedyś...
Tak naprawdę nie wierzyła, że kiedykolwiek jeszcze nadejdzie "kiedyś", za dobrze ją znał. Nóż bezlitośnie rozdzierał każdy milimetr jego serca. Ból rozchodził się po całym ciele, a on zastanawiał się, jakim cudem jeszcze żyje? Już nieraz się kłócili, trzaskali drzwiami i krzyczeli, że mają siebie dość. Tym razem Granger mówiła ze spokojem i stanowczością, i podświadomie zdawał sobie sprawę, że nie żartuje.
- Masz rację - odpowiedział i uśmiechnął się na znak, że wszystko w porządku.
Miał nadzieję, że dobrze kłamał.
Tymczasem stał przed nią i krwawił. Każdy odcinek jego ciała był przepełniony cierpieniem, jego dusza krzyczała, a resztki porwanego na strzępy serca wołały o pomoc.
Hermiona wspięła się na palce i złożyła na jego policzku pożegnalny pocałunek.
- Trzymaj się, Draco - szepnęła smutno i odeszła, zostawiając go samego. Po chwili położył się na ziemi i zamknął oczy, marząc by pochłonął go śnieg. Jak to możliwe, że jeszcze przed chwilą chciało mu się skakać z radości, a teraz nie widział już sensu życia?

            Od tamtego dnia minęły prawie cztery miesiące. Jego rany częściowo się zagoiły, jednak wciąż nie mógł się pogodzić z myślą, że już nigdy nie schowa twarzy w lśniących lokach dziewczyny. Nie wywoła uśmiechu na jej buzi i nie pocałuje jej ust. Cholera, brakowało mu nawet jej irytujących uwag i wzajemnych docinek! Hermiona chyba wyczuła jego intensywne spojrzenie, bo zerknęła na niego karcąco, na co parsknął śmiechem. Wciąż potrafili zrozumieć się bez słów.
- Z czego się tak cieszysz? - zapytała Pansy, która rozsiadła się na kolanach Notta. W odpowiedzi machnął lekceważąco ręką, nawet nie zaszczycając koleżanki spojrzeniem. Za wszelką cenę nie chciał stracić kontaktu wzrokowego z Granger. Dziewczyna obrzuciła go czujnym spojrzeniem i zmarszczyła czoło. Chyba dostrzegła jego cienie pod oczami i niezwykle bladą skórę. Uniosła brwi pytająco, na co pokręcił głową, chcąc przekazać, że to nic takiego i nie warto się tym przejmować. Ich niewerbalną komunikację musiał zauważyć siedzący obok niej Potter, bo podążył za wzrokiem przyjaciółki. Gdy natrafił na blondyna, wzburzył się i mówił coś do Granger podniesionym głosem. Rozmowę usłyszał Ron i teraz oboje mierzyli ją nieufnym spojrzeniem, urządzając przesłuchanie. Tego było za wiele. Wstał gwałtownie, ale zawahał się, gdy pomyślał o tym, co właściwie chce zrobić. Jego przyjaciele przerwali rozmowę i wpatrywali się w niego pytająco. Wiedział, że musi podjąć decyzję, która może odmienić jego życie. Zamknął oczy i jego głowę uderzyła fala wspomnień.
Siedzi z nią w bibliotece i odrabia swoje lekcje, trzymając się za ręce pod stołem.
Patrzy w dal i podziwia zachodzące słońce. Granger leży obok, z głową wspartą na jego piersi.
Crabbe i Goyle mówiący z obrzydzeniem o zdrajcach krwi.
Trzyma ją na kolanach i wdycha słodki, lawendowy zapach jej włosów.
Kłócą się, po czym Hermiona zamyka się w łazience. Chłopak siada za drzwiami i cierpliwie czeka, aż wyjdzie.
Nagle zdał sobie sprawę, że zdanie innych ludzi jest warte tyle co nic, jeżeli w zamian miałby przy sobie tą cudowną dziewczynę.
Już wiedział, co powinien zrobić.

            Hermiona zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia i przerażenia, gdy zauważyła, że Malfoy idzie w jej kierunku z groźną miną. Nie wiedziała co zamierza zrobić, ale to na pewno nie wróżyło niczego dobrego...
Kiedy dotarł do stołu Gryfonów, złapał Harry'ego i Rona za szaty, i podniósł do góry.
- Nigdy więcej. Nie podnoście. Głosu. Na moją. Dziewczynę. Zrozumiano? - syknął i zmierzył ich morderczym wzrokiem. Mocniej zacisnął pięści na ich ubraniach, dając do zrozumienia, że nie żartuje. Chłopcy spojrzeli na niego z ogłupiałą miną, nie wiedząc o kogo mu chodzi. Nie przeszło im nawet przez myśl, że ktoś taki jak on, mógłby zakochać się w ich przyjaciółce. Hermiona zakryła usta dłonią i pokręciła głową, dając mu znak, żeby przestał. On nie miał takiego zamiaru, więc odpowiedział tylko szelmowskim uśmieszkiem.
- Malfoy, o kim ty mówisz?! - pisnął z przerażeniem Ron.
Wszyscy Gryfoni zaczęli się przyglądać rozgrywającej się scenie z ciekawością, a później dołączyli do nich inni uczniowie. Wtedy Blondyn puścił tych kretynów i chwycił w pasie swoją ukochaną, zmuszając do wstania. Potem spojrzał jej głęboko w oczy, co wyrażało więcej niż tysiąc słów. Wszystkim, którzy byli świadkami tej sceny, dosłownie opadła szczęka. Draco Malfoy i Hermiona Granger - odwieczni wrogowie, właśnie obściskują się w Wielkiej Sali!
- Malfoy, co ty wyrabiasz? Wszyscy się na nas patrzą... - zaczęła wyraźnie speszona dziewczyna i położyła mu dłonie na piersi, chcąc go odepchnąć. Ten chwycił jej ręce i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
- Nie potrafię sobie wyobrazić, że już nigdy się do mnie nie uśmiechniesz, nie złapiesz mnie za rękę, nie powiesz, że jestem zakochanym w sobie dupkiem, nie zaczniesz gadać rzeczy, których kompletnie nie rozumiem, ale mimo to uwielbiam ich słuchać. Nie mogę znieść myśli, że kiedyś spojrzysz na innego faceta, tak jak patrzysz teraz na mnie. Dlatego zostań. Jeśli zostaniesz, zrobię dla ciebie wszystko. Koniec z ukrywaniem się. Niech wszyscy zobaczą, jak cię kocham - po tych słowach wpił się w usta dziewczyny.
Jeszcze nigdy nie włożyli w to tyle pasji i namiętności. Pocałunkiem wyrazili swoją tęsknotę, bezgraniczną miłość i przeprosiny. Granger co jakiś czas z czułością szeptała jego imię, a on rozkoszował się tą magiczną chwilą. Usłyszeli pojedyncze gwizdy i westchnienia, jednak nie zwracali na to uwagi. W tym momencie poza nimi nie istniało nic.
- I co teraz? - zapytała, gdy wreszcie oderwali się od siebie.
- Jak to co? Wreszcie możemy wybrać się na spacer po błoniach - posłał jej zawadiacki uśmiech, na co Hermiona roześmiała się i ruszyła z nim w kierunku wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz