Ariana dla WS | Blogger | X X

1 wrz 2015

"Przez łzy" - miniaturka konkursowa #5

              W ogromnej, przestronnej sali zabrzmiały głośne organy wygrywające marsza weselnego. Panna młoda, w przepięknej białej sukni z mnóstwem koronek i wstążeczek, ruszyła w stronę stołu, przy którym stał urzędnik. Obok niej kroczył pan młody - niezbyt wysoki brunet, ubrany w elegancki czarny garnitur. Na ich twarzach malowało się szczęście i wielki spokój. Kiedy dotarli, organy umilkły i zapadła cisza. Wszyscy zgromadzeni w sali zamarli, z niecierpliwością oczekując na ten moment. Para młoda składała sobie przysięgę małżeńską. W ciszy rozbrzmiały słowa:
            – Ja, Harry, biorę sobie ciebie, Hermiono, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Chwilę później dało się słyszeć cichszy, lekko drżący, damski głos, który powtórzył te słowa:
            – Ja, Hermiona, biorę sobie ciebie, Harry, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.
            Nowo poślubieni małżonkowie założyli sobie na palce złote obrączki i w tym momencie wybuchły miliony fajerwerków. Ludzie klaskali, krzyczeli, wiwatowali na cześć pary młodej. Rzucali ryż, płatki róż i drobne monety. Wszyscy podchodzili do nich, wręczali im kwiaty i prezenty. Na wielu twarzach widać było ślady łez wzruszenia i uśmiechy radości. Nikt się nie smucił, nie było żadnych trosk...

            Hermiona ocknęła się ze snu. Jeszcze przez chwilę na jej twarzy kwitł usmiech. Przygasł, kiedy dziewczyna rozejrzała się dookoła. Zamiast pięknej sali weselnej ujrzała zgniłozielone płótno namiotu. Ten sen był taki piękny... Dlaczego rzeczywistość nie może tak wyglądać? Czym zawiniła ona i jej przyjaciele, że los tak okrutnie ich ukarał?
            Voldemort wygrał Bitwę o Hogwart. Zginęło wtedy wielu czarodziejów. Niewiele osób zdołało uciec i się ocalić. Ci, którym to się udało, skryli się głęboko w lesie. Wiedzieli, że tylko kwestią czasu jest aż śmierciożercy ich wytropią i zabiją bezlitośnie, jednego po drugim.
            – Hermiona, jesteś gotowa? - zapytała Ginny, wchodząc do namiotu. Ruda miała na sobie błękitną sukienkę zszytą z kawałków materiałów. Na jej twarzy, pomimo zmarszczek, świadczących o smutku, widniał uśmiech. W rękach trzymała białą bluzkę z długim rękawem, kremową spódnicę i szare baleriny. Brunetka spojrzała na te ubrania. To one będą musiały zastąpić jej piękną suknię ślubną. Ale nie wahała się. Wiedziała, że nie ma czasu na kaprysy. Może już nie być innej szansy na szczęście. Szybko przebrała się w ten strój, przemyła wodą twarz. Spojrzała na swoje odbicie w wodzie. Jej twarz, do tej pory smutna, teraz się uśmiechała. Ten uśmiech zmieniał zupełnie rysy - nie wyglądała już jak staruszka, którą spotkało wiele nieszczęść. Ale to nie wymazywało wszystkiego. Oczy miała zupełnie suche i zaczerwienione, bo chyba wypłakała już wszystkie łzy. Na twarzy całe mnóstwo zadrapań, które powstały, kiedy przedzierali się przez gęsty las.
            – Dobrze, że wychodzisz za Harry'ego. – Ginny stanęła za jej plecami. –Wszystkim ludziom tutaj przyda się odrobina rozrywki i zapomnienia.
            – Nie wiem, czy powinnam - szepnęła Hermiona. – Czy to nie jest okazanie braku szacunku tym, co zginęli?
            – Dobrze wiesz, że oni nie chcieliby, żebyśmy pogrążyli się w smutku. Chcieliby, żebyśmy walczyli dalej i się nie poddawali – odparła Ginny.
            – Masz rację. – Brunetka spojrzała na przyjaciółkę z wdzięcznością.
            Ślub był krótki. Wszyscy mieli na uwadze to, ile osób zginęło w bitwie. A kiedy podczas wesela wszyscy tańczyli do wyimaginowanej muzyki i popijali wodę zamiast szampanu, Hermiona uważnie się im przyjrzała. Czy płaczą z radości, czy ze smutku, że już jutro trzeba będzie z powrotem uciekać?