Ariana dla WS | Blogger | X X

18 paź 2015

"Poprowadź mnie" - miniaturka konkursowa #6

W powietrzu unosił się słodki zapach kwiatów. Słońce grzało przyjemnie, a ogród pełen był czerwono-złotych dodatków, które w jego promieniach pięknie się mieniły. Wiatr niósł delikatne dźwięki harfy, która zaczarowana, sama grała stojąc na środku weselnego namiotu. Goście niecierpliwie wiercili się na krzesłach, gdy na podest wszedł mężczyzna w elegancki, czarnym garniturze.
  - Życie to droga. Droga z mnóstwem skrzyżowań, wzniesień, dolin i czasami również z mnóstwem dziur. Droga, na której spotykamy multum osób. Na krótką chwilę ich ścieżki krzyżują się z naszymi, jednak dalej ich trasa biegnie własnym torem. Tylko nieliczni zostają z nami, zmieniając bieg swojego życia by towarzyszyć nam w naszej wędrówce. By pokonać dalszą część życia wspólnie. I to właśnie ci ludzie dają nam niesamowitą energię. Sprawiają, że odnajdujemy sens tej wędrówki. Jestem prawdziwym szczęściarzem, bo było mi dane odnaleźć osobę, która stała się moim współtowarzyszem wyprawy, podróży przez życie. Byłem jak ptak, któremu brakowało sił by wzbić się do lotu, jak anioł bez skrzydeł, jak człowiek bez duszy- a potem ty dałaś mi swą miłość, naprawiłaś mnie.
Napisałem sobie wszystko, co chciałem powiedzieć, jednak teraz wydaję mi się to takie płytkie. Ciężko jest ubrać w słowa uczucia, tym bardziej, gdy są one tak głębokie.
Westchnął cicho i trzęsącymi dłońmi odłożył kartkę na mównicę.
 - Chyba jednak będzie lepiej jak pójdę na żywioł. Całe życie to wychodziło mi najlepiej, więc mam nadzieję, że i tym razem tak będzie.
Rodzimy się jako istoty niesamodzielne. Przez pierwsze lata swojego życia potrzebujemy ciągłej pomocy przy tak prostych czynnościach jak wiązanie butów, zapinanie kurtki czy nawet podcieranie pupy. Potrzebujemy by ktoś poprowadził nas za rękę, wprowadził w życie, na naszą ścieżkę. Na początku misja ta przypada rodzicom, którzy dzielnie przygotowują nas do dotarcia na życiowe rozdroża. Jednak w końcu nadchodzi moment, w którym rodzicielska ręka puszcza naszą dłoń, a wtedy sami musimy odnaleźć kolejną dłoń, która pomogłaby nam przejść przez dalszą drogę. Często poszukiwania te są czasochłonne, równie często kończą się fiaskiem, sprawiają, że z każdym kolejnym dniem samotnej wędrówki przez życie czujemy jak nasza palce zaczynają kostnieć, przewodząc ogarniające nas zimno, aż do serca. Taką skamienieliną stałem się również ja. Nie wierzyłem w  prawdziwą miłość, myliłem pojęcie zakochania, namiętności z zabawą. Chwytałem się dłoni wielu kobiet, lecz dawały mi one tylko chwilowe ciepło. Bawiłem się uczuciami innych i swoimi, jednak ciągle czegoś mi brakowało. Czegoś, co miałem pod samym nosem.. Przez tyle lat nie zauważałem, że jest ktoś, kto czeka na mnie z wyciągniętą dłonią, ktoś, kto gotów jest ruszyć przez życie wraz ze mną.. W końcu jednak zmądrzałem. Gdy w moim życiu pojawiły się problemy to właśnie ona usiadła obok mnie i była przy mnie tak długo, aż odzyskałem wiarę w siebie. Sprawiła, że znów stałem się głodny życia. Przypomniałem sobie jak się lata, jak wznosi się nad wyżyny swoich możliwości. Jej ramiona stały się moimi skrzydłami, które przenosiły mnie nad trudami codzienności. I zrozumiałem...zrozumiałem, że jestem gotów iść dalej. Dlatego zebraliśmy się tutaj dzisiaj, byśmy mogli w końcu wyruszyć w dalszą część podróży zwanej  życiem. Nadszedł ten czas by nasze ścieżki stały się jednością. 
Wszyscy zgromadzeni goście siedzieli wpatrzeni w mężczyznę z ogromnym zdziwieniem w oczach. Nikt nie spodziewał się po nim tak głębokiej przemowy, nikt nie spodziewał się, że Hermiona naprawdę tak wiele dla niego znaczy. Zszedł z podestu i stanął naprzeciw swej przyszłej małżonki, której oczy zasnuła wodna mgiełka. Uśmiechnęła się do niego i ścisnęła jego dłonie. Namiot wypełniły odgłosy szlochów i wydmuchiwania nosów, więc Hermiona korzystając z nieuwagi gości, wyszeptała:
 - Dziękuję.
Spojrzał na nią niezbyt rozumiejąc.
 - Dziękuję ci za to, że nauczyłeś mnie żyć. Pokazałeś mi, że nie zawsze w życiu trzeba kierować się rozumem...pokazałeś mi, że można po prostu żyć, bez zbędnych przemyśleń i zadręczania się…
Pogładził kciukiem wierzch jej dłoni, a ona odwzajemniła gest. Wyglądała tak nieziemsko pięknie w tej bieli i koronkach, że najchętniej wziąłby ją w ramiona i porwałby stąd, by móc ją mieć tylko dla siebie już na zawsze. Już prawie gotów był to zrobić, gdy napotkał jej spojrzenie. Wyglądała jakby czytała mu w myślach, uśmiechnęła się zawadiacko i pokręciła nieznacznie głową, poruszając przy tym niemo ustami. Wiedział, co chciała powiedzieć, już dawno nauczył się czytać z ruchu jej warg. Skinął głową na znak, ze rozumie, gdy ponownie rozległ się głos prowadzącego uroczystość urzędnika.