-Babciu,
opowiesz jeszcze jedną bajkę? Prosimy!
-Nie jestem
przekonana co do tego pomysłu – westchnęła babcia Hermiona
-Oj babciu, nie
daj się prosić!
-Jest późno. –
upierała się.
-Ostatnia! –
powiedziała jej wnuczka Alice.
-Dokładnie! –
dodał Alan, brat Alice.
-No dobrze –
zgodziła się babcia ze zrezygnowaniem wymalowanym na twarzy. Dobrze wiedziała,
jak to się skończy, lecz mimo wszystko uwielbiała opowiadać bajki na dobranoc
tym dwóm łobuzom.
-Zaczęło się
tak. Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma
rzekami istniało pewne królestwo. Władał tam król potężny, że okoliczne wioski
również jego władzy podlegały.
-A co to znaczy?
– zapytała Alice.
-To znaczy, że
król także rządził wioskami w pobliżu królestwa. Ale już nie przerywajcie.
Pytanie na końcu.
-Zachowujesz się
jak nauczyciel na lekcji – mruknęła wnuczka
Alan trącił ją
łokciem.
-Au! – oburzyła
się
-Siedź cicho, bo
nie będzie bajki!
-Nie będziesz mi
mówił, co mam robić!
-Spokój! – skarciła dzieciaki babcia –
Chcecie tą bajkę czy nie?
-Chcemy! – krzyknęły chórem
-No to
słuchajcie. Więc jak wspomniała, władał tam król potężny. Ów władca nazywał się
Granger. Jego żona, a zarazem królowa, Helen Granger pomagała mu czasem w
rozwiązywaniu sporów podwładnych. Mieli piękną córkę: Hermionę Granger. Razem
mieszkali w cudownym pałacu: diamentowe wrota, marmurowe podłogi, około trzysta
sal, w tym co najmniej dziesięć służących do urządzania wytwornych balów.
-Co to marmur? –
spytał, nie mogąc się powstrzymać, Alan.
-No nie!
Najpierw wali mnie łokciem, a teraz co? Hipokryta! – powiedziała Alice
Babcia spojrzała
na wnuczkę z zainteresowaniem.
-Złotko, skąd
znasz takie trudne słowa?
-Oglądałam
telewizję i tam tłumaczyli to słowo takiemu starszemu panu – wymamrotała
zawstydzona
-Alice!
Zabroniłam ruszać telewizora!
-Ja ją do tego
namówiłem – wtrącił Alan, stając w obronie siostry.
Słysząc to,
złość babci nieco zmalała. Postanowiła już nie poruszać tematu, bo te urwisy
kierują się chyba zasadą, że „zasady są po to, aby je łamać”.
-Dzieci,
przestańcie już. Nie gniewam się, spokojnie. Wracając do twojego pytania,
Alanie, marmur to kamień, z którego często robi się ładne kafelki. Mam takie w
jadalni, wiecie? – powiedziała z uśmiechem babcia.
-Lecz, nie przedłużajmy.
Bajka na dobranoc, skoro zaczęta, skończona musi być. Więc teraz mi nie
przerywacie, a jeśli, to zignoruję to.
-Więc pałac był
fantastyczny. Mieszkańcom w królestwie żyło się dobrze – do czasu, bo pojawił
się smok, zły i okrutny. Łuski miał pomarańczowo-czerwone, a ślepia duże,
brązowe patrzące z obłędem na każdego. Nazwano go od straszliwego księcia,
który zabił wielu ludzi – nazwano go Ronem Weasley. Hermiona, gdy wyszła na
spacer została przez niego porwana i zawleczona do pieczary smoka.
Król ogłosił
straszliwe wieści. Po całym mieście widać było żałobę – ludzie chodzili ubrani
na czarno i mieli smutne miny, a czasem ukradkiem wycierali łzę, bowiem tak się
złożyło, że bardzo lubili księżniczkę,
ponieważ była miłą i sympatyczną osobą. Królowa jednak wpadła na pomysł,
aby ten, kto uratuje pannę Granger przed straszliwym losem, jakim jest śmierć,
poślubi jej córkę. Jak się szybko kazało, chętnych było wielu, bo w królestwie
księżniczka miała wiele adoratorów.
Wielu śmiałków
poległo, walcząc ze smokiem. Coraz mniej osób zgłaszało się na zgładzenie
potwora, a rodzice porwanej byli zrozpaczeni, pewni, że nigdy nie zdołają
odzyskać swojej córki.
Jednak nastąpił
przełom – zgłosił się wielki Harry Potter, książę z hrabstwa powszechnie
szanowanego. Od wielu lat bezskutecznie starał się wzbudzić zainteresowanie
wybranki, lecz ta nie zwracała na niego uwagi. Teraz nadarzyła się idealna
okazji, aby uratować damę z opresji!
Książę Potter
wyruszył do pieczary smoka. Miał plan – był odważny i waleczny, więc myślał, że
pozbycie się smoka przyjdzie mu z łatwością. Dosłownie wpadł do pieczary i
zaczął strzelać z łuku. Posypał się grad strzał, lecz raptem kilka trafiło w
pożądany cel. Rozwścieczony smok machnął ogonem, odrzucając Harry’ego
kilkanaście metrów w tył. Zranił Pottera, lecz ten nie chciał wracać i walczyć,
okryty hańbą, ponieważ nie udało mu się zgładzić za pierwszym razem smoka.
Zrozpaczony porażką nie wrócił do królestwa, i udał się przed siebie, a nikt go
potem nie widział.
Jednak w
królestwie zawrzało, bowiem myśleli wszyscy, że książę Potter nie żyje. Ten
waleczny, odważny, szlachetny syn Potterów nie żyje! Przekonani o utracie córki
na zawsze rodzice pogrążyli się w smutku.
Jednak nie
docenili pewnego mało znanego szlachcica – Dracona Lucjusza Malfoya. Ten
ostatnimi dniami przygotowywał się do walki. Poszerzał swoją wiedzę na temat
słabych punktów smoka i odpowiednią do ich zgładzenia broni. Gdy
był gotowy, powiedział królowi, że wyrusza na ratunek Hermionie. Ten tylko,
wielce zasmucony, życzył mu szczęścia.
Draco wyruszył i
po dniu wędrówki był u swego celu. Czytał, że słabym punktem smoka są oczy –
wystarczy mu je uszkodzić, aby zginął. Jednakże broń musi zawierać w sobie
truciznę z skrzypu – rzadkiej rośliny, dziś jednak uznajemy ją za chwast. Młody
Malfoy zakradł się do smoka, używając mikstury z konwalii i koniczyn, która
powodowała, że stawałeś się niewidzialny. Ugodził smoka w oczy, a ten, wyjąc z
bólu, w końcu skonał w męczarniach. Niewzruszony Draco szukał Hermiony w
jaskini. Znalazł ją – siedziała na głazie, szlochając i ubolewając nad swym
losem. Podszedł do niej Dracon i powiedział:
-Nic ci już nie
grozi.
-Dziękuję za twą
pomoc. Jestem ci dozgonnie wdzięczna. – rzekła, trochę uspokojona – Chodźmy do
zamku.
Doszli w
dwadzieścia cztery godziny do zamku, gdzie powitano ich bardzo wesoło i hucznie. Bal z okazji
odzyskania córki Grangerów odbył się w najbardziej wytwornej sali. Niedługo
potem Hermiona i Draco zostali małżeństwem i żyli długo i szczęśliwie.
Zakończyła swą
opowieść babcia, uśmiechając się. Wzorowała się na pewnej mugolskiej bajce,
tylko bohaterów pozmieniała. Faktycznie
Ron było nią zazdrosny. Potem chodziła z Harrym, ale zerwała z nim,
stwierdzając, że to nie jest dla niej. Mimo to pozostali przyjaciółmi. A
Dracon? Cóż, poślubiła go i mają troje dzieci – Scorpiusa, Rose i Mary. A ich
dzieci pozakładali rodziny i teraz jest babcią.
Spojrzała na
śpiące maluchy. Cudowne istotki. Kochała je ponad życie i zrobiłaby dla nich
wszystko.
Wyszła z pokoju,
cicho zamykając za sobą drzwi. Draco już czeka, a on jest bardzo niecierpliwy.