W życiu człowieka pojawia się bardzo
wiele priorytetów, rzeczy wydających nam się niezbędnym do dalszego istnienia.
Dla jednych będą to pieniądze, dla innych miłość, przyjaźń lub rodzina. Często
wydaje nam się, że gdy osiągniemy już szczyt hierarchii naszych wartości, w
naszym życiu zapanuje pełna harmonia. Jednak jak to mówią, co za dużo to
niezdrowo- goniąc za jednym marzeniem musisz mijać ścieżki do innych, nie
skręcając w nie. Czasami bywa to zderzenie z brutalną rzeczywistością, ale
biegnąc na szczyt nie można zatrzymywać się na półpiętrach. Tak też było z jej
życiem. Od początku postawiła na przyjaźń i wszystko inne zeszło na dalszy
plan. Musiała zrobić wszystko by ochronić swoich przyjaciół, nie zważając na to
jak wiele będzie ją to kosztowało i jak duży ciężar spadnie na jej barki.
Godziny spędzone przy książkach by być w stanie wyciągać ich z kolejnych
opresji, nerwy zniszczone przez ciągły lęk, że tym razem mogą już nie mieć tyle
szczęścia i nie wyjść z sytuacji cało, pełne oddanie sprawie, mimo tego, że
wiele razy ją to przerastała.
Starsza pani z
włosami przetykanymi siwizną siedziała w fotelu na werandzie. Świat budził się
do życia, drzewa puszczały pąki, trawa nabierała soczysto zielony kolor, a
ptaki zaczynały wesoło ćwierkać, bujając w obłokach. Kobieta kruchą dłonią
gładziła leżący na jej kolanach przedmiot. Widać było, że jest nad czymś
głęboko zamyślona. Przez chwilę jakby się wahała, ale w końcu zdecydowanym
ruchem otworzyła album, album, który przeglądała tylko jeden jedyny raz w roku-
w rocznice ich pierwszej randki. Częstsze wspominanie tych ostatnich idealnych
wakacji przyprawiało jej schorowane serce o palpitacje. Jeden rzut oka na
zdjęcie znajdujące się na pierwszej stronie, a wspomnienia zaczynają same
napływać do głowy i ukazywać się przed oczyma niczym żywe obrazy.
Gorące, lipcowe słońce nagrzewało
swoimi promieniami piaszczyste plaże jeziora, na której bawiła się grupka
młodzieży. Chłopcy grali w siatkówkę, raz po raz padając na piasek i obsypując
nim leżące nieopodal dziewczyny, które nie były z tego faktu zbytnio
zadowolone. Obdarzały roześmianych mężczyzn ganiącym spojrzeniem i szeptały
sobie coś na ucho. Woda w jeziorze była czysta i przejrzysta, a blask słońca
wesoło ją rozświetlał, sprawiając, że wydawało się jakby tafla jeziora posypana
była złotym brokatem. Ginny, Hermiona, Angelina i Katie były tak zajęte
rozmową, że nie zauważyły podejrzanej ciszy, która wokół nich zapanowała. Panowie,
bowiem znudzeni już grą w siatkówkę postanowili trochę ochłodzić kobiece
temperamenty w letniej wodzie jeziora. Przerzucili sobie dziewczyny przez ramię
i ruszyli na pomost nie zważając na krzyki i uderzenia małych, kobiecych
piąstek w ich plecy. Hermiona jako jedyna zdawała się być w miarę spokojna.
Starała się połaskotać Freda by w ten sposób uwolnić się z jego silnego
uścisku. Chłopak jednak był sprytniejszy i pociągnął ją wyżej, tak, że jej
głowa znajdowała się teraz na wysokości jego łopatek.
-Freddie, ale wiesz jak ja cię lubię prawda?
-Oczywiście, że wiem. Mnie nie można nie
lubić.
-No to skoro już tak się oboje lubimy i w
ogóle too….może mógłbyś odstawić mnie na ziemię.
Spojrzał się na
nią zawadiacko, a w jego oczach zabłysnęły podejrzane iskierki. Skinął lekko
głową, przez co jego włosy połaskotały ją po brzuchu.
-Wedle życzenia moja droga.
Głośny plusk
rozległ się, gdy ciało Hermiony przebiło spokojną taflę wody i rozpryskało ją
na wszystkie strony. Dziewczyna zdążyła tylko pisnąć zanim jezioro objęło ją
swoimi chłodnymi mackami. Pozostałe Gryfonki również znalazły się już w wodzie,
a właściwie to starały się już zemścić na swoich oprawcach i również wciągnąć
ich do jeziora, śmiejąc się przy tym głośno i chlapiąc wodą na wszystkie
strony. Tylko Granger jako jedyna jeszcze się nie wynurzyła, co bardzo
zaniepokoiło Freda. Wskoczył do wody, a Hermiona wypłynęła spod pomostu i
wepchnęła go pod wodęwskakując mu na barana. Gdy tylko Weasley się wynurzył
spojrzał oskarżycielsko na brunetkę i uśmiechając się, wycedził przez zęby.
-Nie ujdzie ci to na sucho!
Nim zdążyła
uciec trzymał ją już w ramionach i przyciskał swoje usta do jej ucha, cicho
szepcząc.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić, mała?
-Może puścić mnie wolno i pozwolić iść
smażyć się dalej na plaży?
-Nieeee, to byłoby zbyt łatwe. Nie mogę
zaprzepaścić takiej szansy!
Machnęła ręką i
śmiejąc się chlapnęła mu wodą w twarz.
-O ty mała czarownico!- Jedną ręką nadal ją
trzymał, a drugą zaczął odwiązywać jej strój kąpielowy.- Teraz to już na pewno
ci nie odpuszczę!
-Freddie! Fred, przestań! Zboczeńcu, nie
rozbieraj mnie!
Hermiona
szarpała się bez skutku, po chwili jednak obie ręce Freda oplotły ją w tali, a
jego podbródek spoczął na jej ramieniu. Ponownie nachylił się nad jej uchem i
wyszeptał.
-Nagrabiłaś sobie dziś naprawdę porządnie,
ale jestem bardzo łaskawy i czeka cię bardzo przyjemna kara.
Dziewczyna
rozluźniła się i oparła o jego tors. Czuła się w jego ramionach naprawdę
bezpieczna i choć ich uczucie rozkwitało już od dłuższego czasu to czuła, że
chwila zakwitnięcia jest coraz bliżej. Nie była pewna jak będzie wyglądała
przyszłość. Czy w ogóle będzie jakaś przyszłość, bo przecież Voldemort w każdej
chwili mógł odebrać jej życie, sama mu się narażała, ale wiedziała, że jeśli
jakaś przyszłość istnieje to chcę spędzić ją właśnie u boku Freda.
-Pocałuj mnie- wyrwał ją z zamyślenia głos
rudzielca.
-Słucham?
-Pocałuj mnie- powtórzył. -To jest właśnie
twoja kara za zranienie moich delikatnych, bardzo czułych uczuć. Chcę buziaka!
-Jesteś kompletnym wariatem!- roześmiała
się.-Naprawdę to słońce przegrzało ci chyba coś w mózgu jeśli w ogóle go
posiadasz.
-Może i jestem wariatem- obrócił ją twarzą do
siebie, -ale za to jakim czarującym, przystojnym, uroczym, dowcipnym
iiii..tylko twoim! A teraz dawaj buziaka!
Ponownie się
roześmiała, ale zbliżyła swoją twarz do jego. Delikatnie oblizała wargi i
przysunęła się jeszcze bliżej. Weasley przymknął oczy, a Hermiona…chlusnęła mu
wodą w twarz i śmiejąc się zaczęła uciekać.
-O nie! Nigdy ci tego nie wybaczę!- krzyknął
i ruszył w pogoń za dziewczyną.
***
Słońce
chyliło się ku zachodowi, topiąc cały świat w barwach czerwieni i złota.
Gryfoni rozbili namiot. W jego wnętrzu właśnie toczył się zacięty bój, w którym
to bliźniacy Weasley przekrzykiwali się na dowcipy. Wszyscy śmiali się i
obserwowali ich poczynania. Pora na finał. Fred wskoczył na stół i skłonił się
lekko.
-Ekhem, ekhem mój wspaniały braciszek George,
gdy dziś rano zobaczył w jeziorku małą rybkę płynącą w jego kierunku to uciekał
szybciej niż Severus Snape, gdy się go postraszy szamponem.
Salwy głośnego
śmiechu wypełniły namiot. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że zwycięzcą został
Freddie, co George przyjął z honorem….obrzucając brata kanapkami. Oczywiście
Fred w ostatniej chwili zdążył zrobić unik i kanapka wylądowała na twarzy Lee
Jordana. To rozpętało prawdziwe piekło. Jedzenie latało wszędzie. Hermiona
chcąc uniknąć zderzenia z rzuconą przez Katie Bell bagietką wyskoczyła z
namiotu. Chłód wieczoru otulił jej ciało, sprawiając, że lekko zaczęła dygotać.
Była pełnia, księżyc odbijał się w tafli wody, magicznie ją rozświetlając.
Usiadła na końcu pomostu. Tutaj w końcu czuła się szczęśliwa, otoczona najbliższymi
osobami na nowo odżyła. Wiedziała, że po wakacjach czeka ich bardzo ważne i
trudne zadanie, które zaważy o całym dalszym losie świata, jednak tu i teraz
czuła się od tego taka odcięta, jakby zniszczenie horkruksów Czarnego Pana
miało nastąpić za conajmniej 100 lat, jakby chwila obecna miała trwać
wieczność. Poczuła, że ktoś kładzie koc na jej ramionach, obróciła się i
ujrzała roześmianą twarz rudzielca. Usiadł koło niej i otoczył ją ramieniem, a
drugą dłonią przejechał po jej policzku, co momentalnie sprawiło, że się
zarumieniła.
-Miałaś na policzku kawałek sałaty.
Hermiona
spojrzała na niego ponownie i również uniosła dłoń do jego twarzy. Obwiodła
palcem po jego kości policzkowej, a następnie po podbródku.
-Tobie po twarzy spływał majonez.
Wybuchli
śmiechem. Hermiona oparła głowę na ramieniu chłopaka. Nie wiedziała, co powinna
dalej zrobić z tą sytuacją. Z dnia na dzień coraz bardziej zakochiwała się w
Fredzie, ale również wiedziała, że każdy dzień przybliża ją do wyruszenia na
wyprawę, która niewiadomo jak się dla niej skończy.
-O czym tak rozmyślasz?
Fred przyglądał
jej się uważnie. Jego twarz znajdowała się zaledwie kilka milimetrów od jej. A gdyby tak rzucić to wszystko i uciec z nim
daleko stąd? Ukryć się gdzieś, przeczekać całą tą sytuację i żyć po prostu jak
normalna nastolatka, a nie kobieta na której barkach spoczywa cały świat?
-O tym, że nadal nie odbyłam swojej kary-
uśmiechnęła się i zbliżyła swoje wargi do jego. Ich pocałunek na początku był
niepewny, delikatny, ale z każdą chwilą stawał się coraz bardziej płomienny,
pełen miłosnego żaru, gdy nagle za ich plecami rozległo się głośne wiwatowanie.
Wszyscy wyszli z namiotu by obmyć się w jeziorze po bitwie na jedzenie i teraz
stojąc na brzegu obserwowali zakochanych.
-GORZKO! GORZKO! GORZKO!
Fred uśmiechnął
się do Hermiony i ponownie ją pocałował tym razem o wiele namiętniej.
Dziewczyna, choć lekko zawstydzona taką ilościom gapiów- odwzajemniła
pocałunek.
***
Staruszka zamknęła album z łzami w
oczach. Nie mogła już dalej przeglądać tych zdjęć. Z roku na rok wywoływały w
jej sercu coraz większą tęsknotę. Wiedziała jak ta historia się skończyła,
wiedziała jakie konsekwencje pociągnęły za sobą jej wybory. Nie postawiła na
miłość, wybrała przyjaźń walkę o życie Harry’ego, bo myślała, że na miłość
jeszcze przyjdzie czas, ale czasu brakło. Nie można przecież mieć wszystkiego.
Podjęła świadomy wybór, którego teraz każdego roku musi ponosić konsekwencje.
Gdyby można było cofnąć czas, zmienić swoje decyzje…drugi raz nie popełniłaby
już tego samego błędu, postawiłaby na miłość, bo chociażby świat się walił i palił ona nadal miałaby go przy
sobie. Siedziałby teraz obok niej w fotelu i trzymał jej pomarszczoną dłoń, a
cała reszta byłaby dla nich nieistotna, ale podjęła inny wybór, postawiła na
inne wartości i teraz każdego dnia ponosi jej konsekwencje, jakimi są tęsknota
i samotność.
Drzwi cicho
stuknęły i ktoś pojawił się na werandzie. Kobieta przeniosła wzrok na postać i
rozpromieniła się. Około 37-letnia kobieta z burzą rudych loków na głowie
stanęła koło niej i pocałowała ją w policzek.
-To co mamuś, jesteś już gotowa?
-Tak, oczywiście skarbie.
Rudowłosa
kobieta pomogła jej wstać, po czym teleportowały się.
Rozłożyste
drzewo dawało dużo cienia rozkładając swe ramiona na wszystkie strony świata.
Matka z córką stanęły pod nim. W oddali widać było zarys Nory. Hermiona
podeszłą do drzewa, pod którym znajdował się grób Freda. Piękna tablica
upamiętniająca wisiała na jego konarze, a z niej machał do niej roześmiany
rudzielec.
-Cześć kochanie- wyszeptała cicho, gładząc
dłonią zimny marmur grobu.-Cały czas pamiętam naszą pierwszą randkę pod tym
drzewem, cały czas pamiętam ciebie, twój śmiech…cały czas cię kocham..-położyła
na grobie wieniec w kształcie serca.- I pamiętam też jak powiedziałeś mi, że
stawiasz na miłość, a ja nie umiałam odpowiedzieć ci tym samym. Teraz tak
bardzo żałuje, bo wiesz kochanie…ja też powinnam postawić na miłość.
Rudowłosa
podeszła do matki i objęła ją.
-Tata na pewno uważał, że podjęłaś dobrą
decyzję, mamo. Dzięki tobie żyjemy w spokojnym, bezpiecznym świecie.
-Tak, wiem kochanie, dobrze, że przynajmniej
jego ostatnim żartem było zmajstrowanie mi bliźniaczek- obie zaśmiały się, ale
starsza z pań szybko spoważniała.- Sprawiłam, że cały świat jest szczęśliwy…cały
świat poza mną.