Ariana dla WS | Blogger | X X

5 kwi 2015

Pilnuj swojej własności - miniaturka konkursowa I

- Jak ty to sobie wyobrażasz smarkaczu?! On dał Ci zadanie! Nie rozumiesz, że tego się nie kwestionuje?! - zapytał mężczyzna ubrany w czarną szatę.
- No właśnie ojcze! On dał to zadanie mi! Nie Tobie! - powiedział blondyn ze złością. - On wybrał mnie!
- Co nie znaczy, że masz pogrążyć naszą rodzinę! - starszy z mężczyzn był widocznie poddenerwowany.
- Jedyna osoba, która ją pogrąża to ty!- krzyknął wściekły Ślizgon.
- Jak możesz się tak do mnie zwracać?! To mi wszytko zawdzięczasz!
- Nic Ci nie zawdzięczam!  - po tych słowach Draco Malfoy wyminął swojego ojca i  udał się do swojego dormitorium.
                                                                      *****

Hermiona stała pod drzwiami od jednej z opuszczonych sal. Wiedziała, że nie właściwie jest podsłuchiwać, jednak jej ciekawość zwyciężyła tym razem nad rozumem. Co prawda słyszała tylko strzępki rozmowy jednak mogła wywnioskować, że dwójka mężczyzn w owym pomieszczeniu zawzięcie się ze sobą kłóci. W pewnym momencie usłyszała kroki. Automatycznie z chowała się za zakrętem i lekko się wychylając wypatrywała osób wychodzących  z opuszczonej sali. Ku jej zdziwieniu z sali wyszedł Draco Malfo'y, a kilka sekund po nim jego ojciec. Na jej nieszczęście drugi z mężczyzn szedł w jej stronę , tak więc szybko ruszyła do przodu aby nie wzbudzać podejrzeń.
- Dzień dobry. - powiedziała mijając Malfoy'a Seniora. Co z tego, że nienawidziła całej ich rodziny, nie chciała przecież wyjść na nie wychowaną.
- Dzień dobry. - odpowiedział Lucjusz obdarzając ja nieprzychylnym spojrzeniem. Po chwili zniknął już za rogiem, a Gryfonka z własnymi przemyśleniami udała się do biblioteki.

                                                                      *****

- Co chciał od Ciebie stary? - zapytał beztrosko Zabini, gdy najmłodszy dziedzic fortuny Malfoy'ów przekroczył próg ich dormitorium. 
- Nic takiego. - gładko skłamał blondyn.
- Idziesz dzisiaj na imprezę do Krukonów?
- Nie. - odpowiedział lakonicznie Ślizgon.
- Czemu?
- Musze iśc do biblioteki. - po tych słowach Zabini prawie opluł się spożywanym właśnie napojem.
- Żartujesz sobie stary? - zapytał z niedowierzaniem brunet.
- Nie, wręcz przeciwnie Diable. Jestem przerażająco szczery. - to powiedziawszy Ślizgon poprawił krawat.
- Ześwirowałeś do końca. - stwierdził czarnoskóry chłopak.
- Bywa! A teraz idę Diable! - po tych słowach blondyn wyszedł kierując się w stronę biblioteki. Gdy wszedł od razu zauważył, że jedyną osobą siedzącą w bibliotece jest Granger.
- Czemu mnie to nie dziwi? - pomyślał i uśmiechną się pod nosem. Nie był już małym chłopcem i nie miał ochoty na dziecinne sprzeczki. Szczerze mówiąc uważał to za żałosne i nie warte zachodu. Według niego takie szlamy ja Granger po prostu się ignoruje. Tak więc ruszył do przeszukiwania biblioteki. Szczerze wątpił, że tak ważna książka może się tu znajdować jednak zawsze warto spróbować. Co jakiś czas zerkał jednak na Granger. Bardzo się zmieniła. Jej włosy nie były już nie ujarzmioną burzą leków, a lekkimi falami opadającymi na ramiona. Była szczupła. Zmieniła też trochę styl ubierania. Nie zakładała już powyciąganych swetrów i wielkich workowatych spodni. Można by nawet stwierdzić, że wyładniała.
- O czym ty myślisz, Draco?!-skarcił się w duchu. Gdy nagle do jego głowa wpadła myśl. Może zapytać się Granger o tą książkę. Tylko czy ona mu odpowie?
- Granger?
-Tak, Malfoy? -powiedziała zrezygnowanym tonem.
- Nie widziałaś może tutaj książki ,,Zaklęcia i Uroki '' autorstwa J.Calors ? Najlepiej tego oryginalnego?
- Odkąd pytasz się szlam o poradę? - zapytała nie odrywając wzroku od ,,Zielarstwa dla zaawansowanych'' .
- Ja...
- Czy to właśnie o tym rozmawiałeś z ojcem? - zapytała zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Skąd wiesz, że z nim rozmawiałem? -zapytał  Jak ktoś się dowie...Wolał nawet nie myśleć  o tym co by się stało.
- Ja po prostu...
- Granger mów skąd wiesz! - chwycił ją za nadgarstek i wyprowadził do jakiegoś ciemnego korytarza. - Mów skąd wiesz! - stał tak blisko niej, że mogła poczuć jego perfumy. Zaczęła się lekko cofać.
- Malfoy uspokój się... - powiedziała.
- Ależ ja jestem bardzo spojony Granger. - powiedział z ironicznym uśmiechem - podchodząc coraz bliżej. W końcu dziewczyna poczuła chłód ściany pod plecami.
- Przechodziłam tamtędy i po prostu usłyszałam... - zaczęła się tłumaczyć.
- Po prostu?  - zapytał Ślizgon.
- Tak po prostu.
- Jakoś Ci nie wierzę. - po tych słowach uśmiechnął się w iście Malfoy'owski sposób i nachylił się aby szepnąć jej coś do ucha - Bo wiesz Granger nikt nie zauważy jak rzucę tu na Ciebie jakąś klątwę, a jeżeli nie zaczniesz mówić to tak właśnie będzie.
- Słyszałam czyjąś rozmowę, a właściwie kłótnię kiedy szłam korytarzem prowadzącym do biblioteki, potem zobaczyłam tylko jak ty i twój ojciec wychodzicie. - powiedziała na jednym wdechu.
- Rozumiem Granger, a teraz powiesz mi czy wiesz może gdzie jest ta książka?
- Nie wiem. - skłamała. Nie może mu przecież powiedzieć.
- Nie kłam. Nie potrafisz! - powiedział zdenerwowany.
- Jest u Profesora Dumbledora w gabinecie.  -nie wierzyła, że tak łatwo mu to powiedziała.
- Załatwisz mi ją na sobotę.
- W twoich snach Malfoy.
- To nie było pytanie. - po tych słowach uśmiechną się iście Ślizgońsko.
- A to czy tak czy nie była moja odpowiedź, a teraz przepraszam Cię ale muszę już iść.
- Nigdzie nie idziesz.
- Puść mnie Malfoy! - była coraz bardziej poddenerwowana tą sytuacją. Jak on w ogóle sobie to wyobraża?
- A obiecujesz, że załatwisz mi tą książkę?
- No dobrze, obiecuję... - powiedziała zrezygnowana.
- Widzimy się w sobotę pod Pokojem Życzeń o 22:00. - po tych słowach odszedł w ciemny korytarz.
- W co ja się wpakowałam? - powiedziała cicho Gryfonka.

                                                                      *****

Stała pod Życzeń z książką i czekała na blondyna. Jak się okazało ten był bardo punktualny i zjawił się dokładnie gdy na zegarze wybiła godzina 22:00.
- Chodź Granger. - nie do końca rozumiał co go podkusiło żeby poprosić o to akurat Granger. Gdy weszli do środka usiedli na starej kanapie stojącej koło jakiegoś dziwnego przykrytego zakurzoną płachtą przedmiotu.
- Mam książkę. - powiedziała cicho.
- Daj ją. - wyciągnął rękę, a Gryfonka wręczyła mu książkę.
- Czy teraz mogę już iść Panie Malfoy? - zironizowała. Blondyn spojrzał na nią dziwnie. Zrobiło mu się trochę dziwnie. Gdy patrzał na Granger nie umiał już myśleć o niej jak o szlamie.
- No bez żartów! Czemu Granger musi być taka ładna? - pomyślał wołając do Merlina o pomoc. - Jak chcesz to możesz iść. - powiedział dziwnie zrezygnowanym tonem. Gryfonka spojrzała na niego niepewnie. Coś jej w nim nie pasowało. Chodził jakoś dziwnie przygaszony i nieobecny.
- Po co była Ci ta książka? - zapytała.
- Prywatne cele.
- Czemu musiała być ta oryginalna ? - cały czas dopytywała.
- To nie jest Twoja sprawa Granger. - odpowiadał cały czas spokojnie.
- To ja Ci ją dałam, więc che wiedzieć.
- Aż tak bardzo spieszy Ci się umierać?
- O czym ty mówisz? - zaczynało irytować ją zachowanie blondyna.
- O niczym. - chłopak nie wiedział co ma jej powiedzieć.
- Malfoy gadaj! -krzyknęła i poderwała się na równe nogi. Chłopakowi wpadł pewien ciekawy pomysł do głowy. Może jak to zrobi to dziewczyna przestanie mówić o tej głupiej książce. Niewiele myśląc on również wstał i wolnym krokiem podszedł do dziewczyny. Delikatnie ujął jej twarz i pocałował. Dziewczyna oddała jego pocałunek, jednak prawie od razu się odsunęła. - Co ty robisz? - zapytała oniemiała. Chłopak nie wiedział jak ma wybrnąć z tej sytuacji, a na dodatek ku swojemu nieszczęściu i wbrew samemu sobie musiał przyznać, że pocałunek z Granger mu się podobał!
- Mam misję. - sam nie wiedział po co jej to mówi. W tej chwili było mu już wszytko obojętne.
- Jaką misję?
- Od Czarnego Pana. - powiedział. Jednak reakcja Gryfonki na te słowa była całkiem inna niż przypuszczał. Dziewczyna usiadła na kanapie i spojrzała  w podłogę.
- Jesteś jednym z nich? - zapytała.
- Granger ja... - nie wiedział czemu chce się jej tłumaczyć. Po prostu czuł, że tego potrzebuje.
- Odpowiedz. Tak albo nie.
- Tak - powiedział przymykając oczy.
- Szkoda mi Ciebie. - powiedziała, po czym wolnym krokiem udała się ku wyjściu.
- Granger tylko nikomu nie mów.
- Nie martw się. Nie musiałeś mnie całować żeby mnie przekonać.
- Ale to nie tak...-zaczął mówić jednak ona już zniknęła z drzwiami. Gdyby tylko mógł zobaczyć jej szkolące się oczy. Może nawet jego serce by zmiękło.

                                                                      *****

Ruszyła biegiem do swojego dormitorium. Po co ona w ogóle zgodziła się przynieść mu tą książkę. Co prawda dyrektor już na wyjściu powiedział jej ,,Uważaj na to kogo spotykasz dziecko'' ale myślała, że to tylko jego wymysły. Merlinie! Jak ona nienawidziła Malfoya! Jak on mógł tak po prostu bawić się jej uczuciami.
                                                                      *****

Nie wiedział ma o tym sądzić. Z jednej strony pocałunek z Granger był czymś w pewien sposób niezwykłym jednak...NIE! STOP! To jest szlama on nie może tak o nie myśleć. To była by zdrada rodu. Musi się powstrzymać.
-To tylko szlama Draco...-powtarzał sobie po cichu.

                                                                      *****

Tygodnie okazywanej obojętności, a czasem pogardy były dla niej nie do zniesienia. Chciała zapomnieć ale nie mogła. Wydawało jej się, że ona zapomniał. I właśnie to ją bolało.

                                                                      *****

Skąd wiedziała, że to właśnie dzisiaj jest dzień ostatniej części jego zadania. Nie ważne skąd. Ważne, że tam była. Powiedziała mu co czuła. Dziękował jej za to. Jego niepewność się skończyła. Pocałowała go i odeszła. Potem zdarzenia toczyły się tak szybko. ,,Nie potrzebuję twojej pomocy! Nie rozumiesz? Ja muszę to zrobić! Ja muszę Cie zabić! Inaczej on zbije mnie!'', ,,Draco, dalej!'', ,,Avada Kedavra!'' ostatnie z tych zdań ku chwale Merlinowi nie on wypowiedział, ale czy to zmienia postac rzeczy? Potem widział ją już jak wraz z resztą uczniów unosi zapaloną różdżkę do góry. Łzy w jej oczach, tego nie zapomni do końca życia. Odwrócił głowę i ujrzał Snape'a.
-To nie twoja książka? - zapytał tamten z obojętnością w głosie. Nie czekając na odpowiedz wepchną ją w ręce blondyna. - To pilnuj swojej własności. - Blondyn spojrzał na książkę. ,,Zaklęcia i uroki'' J.Calors.