Ariana dla WS | Blogger | X X

21 cze 2015

"Innego końca świata nie będzie" - miniaturka konkursowa III

Innego końca świata nie będzie.[1]

Spadała
Głębiej, głośniej, mocniej, szybciej, wolniej, ciemniej.

Jej ciało otulała przestrzeń tak puszyście szorstka, tak krwista i bezradna, jakby żadna komórka jej ciała nie była przyporządkowana do konkretnego organu.

Spadała głębiej niż definicja jest w stanie opisać dół, ten dół, w którym rozpacz i cierpienie są na dnie. I na tym dnie była teraz też ona.

I wciąż spadała.

Harry Potter nie żyje.

Gówniane cztery słowa. Nie taki miał być koniec.

Koniec?                               

A co jeśli końca nie będzie? Co jeśli powiem ci, że dalej musisz żyć w tym świecie: szarym, pozbawionym radości, miłości? Co jeśli nigdy już się nie uśmiechniesz, nigdy nie powiesz, że kochasz, nigdy nie zapragniesz, nie zamarzysz? Bo żaden z twoich snów nigdy się nie spełni.

Chyba, że najgorszy.

Nie.
To nie sen.
To się dzieje naprawdę.
Jedna chwila, dwie strony barykady.
Padło jedno zaklęcie.
Potem trzecie.
Dziesiąte.

I już nikt nie wiedział, z kim walczy, gdzie walczy i o co walczy. Wraz z Harrym Potterem odeszła nadzieja na wolność i lepsze czasy. Każdy dokładnie wiedział, że to nie jest już walka dobra ze złem, a walka o przetrwanie.

Zginęło wielu śmierciożerców, ale również wielu jej bliskich. Ciało za ciało. Dusza za duszę. Avada za avadę.

Aż w końcu ten jeden strumień, jedna cienka magiczna wiązka celowała prosto w nią.

Nigdy nie była najładniejsza. Zawsze nieuczesana, roztargniona, niezadbana. Tusz od pióra na rękawie bluzki, przydepnięta nogawka od za długich spodni, gniot na szacie. Ale zawsze wiedziała wszystko. Treść każdej książki, definicję każdego drobiazgu, nigdy nie brakowało jej słów by coś opisać, ani wiedzy by odpowiedzieć na czyjeś pytanie. Uwielbiała zagadki: kamień filozoficzny, komnata tajemnic, instynkt podpowiadał jej zawsze gdzie szukać, by znaleźć.

Ale na to jedno pytanie nie znała odpowiedzi. Wiedziała, że tej jednej zagadki w swoim życiu nie rozwiąże.

Jaki będzie koniec?

A strumień pędził w jej stronę, a gdy połączył się z jej ciałem, ona, Hermiona Granger leciała razem z nim.

I spadała.


Stłamszony krzyk wydobył się z jej ust, a przez jej ciało przeszedł dreszcz, gorąca a zarazem lodowata fala. Otworzyła oczy. Sufit był nieskazitelnie biały. Przez 30 długich sekund myślała tylko o tym, że w życiu nie widziała tak pięknej bieli. Nie mogła się poruszyć, nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie myślała o niczym, tylko o bieli.
Nagle zerwała się do pozycji siedzącej, z głośnym świstem, jakby po długiej walce odzyskała oddech wynurzając się spod tafli wody.
Do pokoju wbiegł wysoki mężczyzna i spojrzał na nią z przerażeniem.
- Odzyskałaś przytomność – usłyszała. Ten głos rozpoznałaby wszędzie. Wyglądał inaczej, był dużo chudszy i jeszcze bledszy, co normalnie wydawałoby się niemożliwe. Ale teraz nic nie było normalne. Twarz Malfoya mogła być bledsza, a jego włosy mogłyby jeszcze jaśniejsze. I skóra bardziej aksamitna.
- Co ja tu… - wyjąkała, jednak sama wystraszyła się swojego głosu, był bardzo zachrypnięty i pozbawiony krzty nadziei, krzty piskliwości i wymądrzenia, którymi wcześniej się charakteryzował. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany były białe, a podłoga drewniana. Okno było lekko uchylone, a wiatr wprawiał w lekki taniec białą zasłonę wiszącą na srebrnym karniszu. Leżała na białym drewnianym łóżku, w białej płóciennej pościeli. ‘Umarłam’ – przeszło jej przez myśl, jednak jeden element jej nie pasował. Draco Malfoy. – Jestem waszym więźniem?! – wychrypiała tak szybko, jak tylko to rozwiązanie pojawiło się jej w głowie.
Mężczyzna spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie. – powiedział w końcu, jednak dla Hermiony to nie była w zasadzie żadna odpowiedź – Jak się czujesz?
- Gdzie jest Ron, Harry… Co im zrobiliście? – krzyczała zupełnie ignorując jego pytanie, a łzy leciały jej z kącików oczu i zupełnie nad tym nie panowała.
- Jesteśmy na południu Francji – odpowiedział stojąc dalej jak posąg. – I nie krzycz, moja Matka śpi.
 - Malfoy, powiedz mi do cholery co się dzieje. – wyszeptała błagalnie.  Mężczyzna podszedł do okna i spojrzał przez nie.
- Wojna się skończyła. – zaczął.
- Voldemort…
- Wygrał – dokończył za nią – Potter nie żyje. Jak większość. – kontynuował nie patrząc na nią.
Przypomniała sobie zdarzenia z chwili bitwy. Przypomniała sobie triumf Voldemorta. Przypomniała sobie jego głos, który obwieszczał, że Harry Potter nie żyje.
- Co… znaczy… większość? – w końcu się odważyła.

I wtedy opowiedział jej wszystko.
Gdy zginął Harry bitwa rozpoczęła się na dobre. Uczniowie i nauczyciele Hogwartu walczyli, jednak większość poniosła śmierć. Udało się zabić wielu śmierciożerców, w tym Bellatrix. Lucjusz Malfoy również poniósł śmierć. Jednak każdy z walczących wiedział, że ta bitwa nie zostanie rozwiązana, że nie wygra zło lub dobro, że pokój w świecie magicznym nie nastąpi długo. 
Pod koniec bitwy każdy wiedział, że walczy o przetrwanie. Wiedziała też o tym Narcyza Malfoy i Draco. Postanowili opuścić ten świat na zawsze. Odwrócili się i już mieli opuścić miejsce bitwy, kiedy kobieta dostrzegła nieprzytomną postać dziewczyny leżącą w ruinach. Była tak młoda i niewinna. Narcyza pomyślała, że to mogłoby być jej dziecko, albo ona, gdyby miała więcej odwagi i ośmieliła się wyłamać z szeregów Voldemorta wiele lat temu. Mimo protestów syna, ponaglającego matkę do ucieczki, ta pochyliła się nad dziewczyną i pogłaskała ją po policzku. Nagle dostrzegła, że jej klata piersiowa porusza się. Oddycha. Pani Malfoy doskonale wiedziała kim jest ta dziewczyna. Patrzyła na nią, taką spokojną, ale w głowie słyszała jej krzyki przeszywające ściany Malfoy Manor, gdy Bellatrix wypalała jej znamię.
- Zdecydowała, że zabierzemy cię ze sobą – podsumował Malfoy. – Umarłabyś tam.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Każde słowo jego opowieści było jednocześnie ciosem i zaskoczeniem.
- Przykro mi z powodu śmierci twojego ojca – wypaliła nagle, sama nie wiedząc czemu.  Chłopak zmarszczył brwi. To było chyba ostatnie czego się spodziewał.
- Nikt z twoich nie przeżył. – powiedział szybko.
- Nikt? – zapytała z niedowierzaniem i głośny szloch zapanował nad jej ciałem.
Do pokoju weszła Narcyza. Tragiczne wydarzenia nie odebrały jej ani odrobiny klasy, jej głowa była uniesiona tak samo wysoko jak zawsze.
Kobieta podeszła do młodej Gryfonki, usiadła obok niej na łóżku i przytuliła ją.
Pierwszy raz od wielu miesięcy Hermiona poczuła czyste ciepło płynące prosto z serca.
Tak wiele się zmieniło.
Przez wiele lat ukrywali się w różnych krajach Europy.  Hermiona nigdy nie zapytała co wywołało w Malfoyach taką przemianę. Nigdy nie usłyszała z ich ust słowa ‘szlama’. Traktowali się jak równy z równym. Bo każdy z nich stracił wszystko. Z czasem zrozumiała, że po stronie Voldemorta nie stali z wyboru. Robili to ze strachu, Narcyza bardzo kochała syna i zrobiłaby wszystko, żeby ocalić mu życie. To samo Draco zrobiłby dla matki.
W magicznym świecie sytuacja zaczynała się normować, zwolenników Voldemorta było coraz mniej, sam Czarny Pan w ferworze jakby zatracił cel swojej walki. Chciał zabić Harrego Pottera. Jednak jego plan zapanowania nad światem zakończył się w chwili śmierci młodego chłopaka. Voldemort był osłabiony, zniszczona została większość Horkruksów, nie miał już tak potężnej mocy jak kiedyś. Pozostawał w cieniu.
Obiecywał sługom, że będą rządzić światem, jednak nic takiego się nie stało.
Hermiona, Draco i Narcyza nigdy nie wrócili do świata magicznego. Kiedy śmierciożercy przestali ich szukać, osiedlili się na stałe w Australii. Hermiona i Draco znaleźli pracę łatwo, zważywszy na wszechstronność i ogromną wiedzę na każdy temat. 

Sami nie wiedzieli kiedy między nimi pojawiło się uczucie. Może to zwykła namiętność, przed którą i tak nie mogliby się uchronić. Byli w końcu dwójką młodych ludzi, którzy niezwykle dużo przeszli i jeżeli ktokolwiek miałby ich kiedyś zrozumieć to tylko oni siebie nawzajem. 
Trudno powiedzieć, czy byli kiedyś prawdziwie szczęśliwi.
Może wtedy, kiedy Hermiona miksowała któregoś dnia brokuły na zupę, a cała zawartość garnka eksplodowała nagle, brudząc cała kuchnię i całą Hermionę. Kobieta zaczęła rzucać wtedy najwytworniejsze przekleństwa, a Draco stał śmiejąc się i myślał tylko o tym, jak pięknie ona teraz wygląda.  Aż nie oberwał ścierką w głowę.
A może wtedy, kiedy Draco pierwszy raz zwierzał się jej z przeszłości. Ona powiedziała wtedy, że rozumie, co czuł, a on wiedział, że kobieta naprawdę go rozumie.
Narcyza zmarła 8 lat po bitwie, z powodu choroby wywołanej skutkami klątw rzucanych kiedyś przez Voldemorta. 
Draco i Hermiona nigdy nie mieli dzieci. Nigdy nie używali już magii.
Ale każdego dnia doceniali, że mają siebie, bo wiedzieli, że innego końca świata nie będzie. 


[1] Tytuł inspirowany wierszem Czesława Miłosza „Innego końca świata nie będzie” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz