Ariana dla WS | Blogger | X X

1 wrz 2015

"Czara" - miniaturka konkursowa #5

Hermiona, pospiesz się!  szepnął gorączkowo Ron.
Chwila! Myślę, myślę, ale w ogóle nic nie mogę wymyślić! warknęła w odpowiedzi Hermiona.
Stała właśnie razem z Harrym i Ronem w sali do transmutacji i wpatrywała się uporczywie w rozbite kolorowe szkło na podłodze.
McGonagall nas zabije jak to zobaczy! jęknął rudzielec. Hermiona, błagam, myśl szybciej!
Przymknij się! Moja cierpliwość też ma swoje granice, głąbie kapuściany! nie wytrzymała dziewczyna.
Pssst... Ciszej trochę. Chyba, że chcecie, żeby McGonagall nas zauważyła. Ron, nie poganiaj Hermiony uspokoił ich Harry, siedzący na parapecie i nerwowo machający nogami.
Dobra, ja się poddaję. Myślcie sobie sami, w końcu to wy zrzuciliście tę czarę. Dziewczyna uniosła ręce nad głowę w oznace protestu.
- Nie! Błagam pomóż nam! Co my teraz zrobimy! Nie chcę przez głupi garnek wylecieć ze szkoły! - Ron się naprawdę przeraził.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej, zanim to wszystko się stało. To magiczna czara, nie odtworzę jej za pomocą zaklęcia. - Brunetka wskazała ręką na rozbitą skorupę.
- Czekajcie, mam pomysł! Użyjemy zmieniacza czasu! McGonagall zawsze trzyma je w tamtej szafce! - Ron wyglądał na zachwyconego swoim pomysłem.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - Harry nie wyglądał na przekonanego.
- A ja wiem, że to zły pomysł - warknęła Hermiona. - Nawet nie ma...
Nie zdążyła dokończyć, bo Ron już wyciągał z szafy zmieniacz czasu. Zamknąłwszy drzwiczki, ruszył w kierunku przyjaciół, kiedy... potknął się i upadł na niego!
- Nie! - wykrzyknęli razem Hermiona i Harry. Ale już było za późno. Nagle powietrze wokół nich zawirowało i obrazy zaczęły się przesuwać. Wszyscy upadli na podłogę i zamknęli oczy, bo zaczął wiać potworny wicher.
Kiedy je otworzyli, nie mogli posiąść się ze zdumienia. Znajdowali się w jakimś pałacu! Podłoga wykonana była z marmuru, podobnie jak ściany. Naokoło stało mnóstwo kolumn i wisiały bordowe zasłony.
Gdzie my jesteśmy? zapytał Harry.
To mi wygląda jak starożytna, turecka szkoła magii, o której uczyliśmy się na historii. Hermiona, oczarowana, rozglądała się dookoła. Napotkawszy nicnierozumiejące spojrzenia chłopaków, westchnęła i wytłumaczyła. W dawnej Turcji szkoły magii niewiele różniły się od zwykłych pałaców sułtańskich. Nauka dla kobiet odbywała się po prostu w haremach.
Chcesz powiedzieć, że my jesteśmy teraz w haremie? zapytał zdziwiony Ron.
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo zauważyła kilka dziewczyn, idących w ich stronę.
Chowajcie się! syknęła w kierunku chłopaków. Na szczęście, posłuchali jej i szybko wbiegli za jedną z kolumn.
Co ty masz na sobie? zapytała jedna z nich z wrednym uśmieszkiem. Hermiona spojrzała na siebie. Rzeczywiście, jej długie czarne spodnie i luźny czerwony sweterek musiały wyglądać dziwnie, przy przepięknych, bogato zdobionych sukniach pozostałych dziewcząt.
Ja...  chciała odpowiedzieć, ale przerwał jej głos z tyłu.
Dziewczęta, co to ma być! Proszę ścielić łóżka! Starsza kobieta weszła do sali. Omiotła wzrokiem wszystkich, dłużej zatrzymując się tylko na Hermionie. Ty jesteś ta nowa? Jak masz na imię?
Hermiona wyjąkała dziewczyna.
Pościel sobie łóżko w tamtym kącie. Przebierz się w to co tam leży kobieta obrzuciła ją spojrzeniem pełnym niesmaku.

3 godziny później
Dziewczęta, kolacja!
Wszystkie kobiety ruszyły w kierunku stołu na którym stała misa z czymś zielonym, pokrojonym w kostki.
Wygląda jak limonka pomyślała Hermiona i ugryzła mały kawałek. Było całkiem smaczne. Następnie położyła się na materacu i już chciała zasnąć, kiedy powstrzymał ją szept Rona.
Pomożesz nam, czy zamierzasz się tak lenić? Nie umiemy przestawić zmieniacza czasu.
Podaj mi to, tylko po cichu. Brunetka wzięła od chłopaka wisiorek i pokręciła nim parę razy. Nagle powietrze wokół nich zawirowało i znaleźli się z powrotem w Hogwarcie. Znów stali nad rozbitą czarą.
Dobra, wszystko mi już jedno, co z tym głupim naczyniem. Ron ziewnął szeroko.

Następnego dnia wszystkich obudził głośny wrzask McGonagall...