15 lis 2015

Wywiad z mattie - zwyciężczynią konkursu na miniaturkę miesiąca #6!

Hej.
Pogoda za oknem troszkę bardzo ponura, zimno, ciemno i w dodatku mokro. Dzisiejszego dnia przybywamy do Was z wywiadem, jaki przeprowadziłyśmy wczoraj, wspólnymi siłami, razem z E.
Mattie - jeszcze raz bardzo Ci dziekujemy za poświęcony czas, bo zeszło nam się naprawdę długo! Sześć godzin, uwierzycie? ;) Zapraszam do czytania i pozostawiania po sobie komentarzy. Wywiad wcale nie jest takim łatwym zadaniem, dla obu stron, więc jeśli przeczytałaś/eś - zostaw po sobie znak. Zrób tą przyjemność i nam, i mattie.
Trzymajcie się, życzę Wam dobrego tygodnia.
M.
+ czy jest tutaj osoba, która zajmuje się betowaniem tekstów? Mattie szuka bety, więc jeśli ktoś chciałby się tym zająć - niech napisze w komentarzu lub na chacie. :)


M.:  Witaj, mattie.! Z tej strony M., administratorka Katalogu Granger. Dzisiejszego dnia chciałybyśmy razem z E. która również będzie obecna, przeprowadzić z Tobą wywiad – ukaże on się wkrótce na naszym katalogu, gdzie każdy będzie go mógł przeczytać. Jesteś gotowa, możemy zaczynać?

mattie.: Pewnie, zaczynajmy.

M.: A więc świetnie! Jako że konkurs jest wygraną w konkursie na miniaturkę miesiąca chcę zacząć od standardowego, ale jednak bardzo ważnego pytania: co skłoniło Cię do napisania miniaturki na nasz konkurs? Namawiał Cię ktoś do tego, czy raczej sama chciałaś się sprawdzić?

mattie.: Prawdę mówiąc to od dawna przyglądałam się katalogowi, obserwowałam te konkursy, ale nigdy nie czułam potrzeby, żeby napisać. Nie wiem co było tego powodem, czy brak czasu, czy wena, czy też tematy. Wszystko zmieniło się, kiedy przesłuchałam piosenkę z tematu pierwszego, zakochałam się w niej (do tej pory słucham jej po kilka razy). W tamtym momencie stwierdziłam, że muszę napisać, miałam już wtedy pewien pomysł, który z czasem uległ modyfikacjom, że tak to ujmę. Jedną ze zmian była na pewno narracja. Może zdziwię kogoś, ale to był eksperyment. Pierwszy konkurs, pierwszy raz taka próba narracyjna, no i pierwsza wygrana, to było trochę szalone dla mnie. I nie, nikt mnie nie namawiał. Ba, nikt prawie nie wiedział o tym, że biorę udział. Znam kilka blogerek, z którymi mam lepszy kontakt i nawet im nie powiedziałam na początku, dopiero kilka dni przed ogłoszeniem wyników zdradziłam, że wysyłałam tam swój tekst. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że całkiem inna osoba poinformowała mnie o mojej wygranej, pisząc z gratulacjami (której notabene nic nie mówiłam), wyobraźcie sobie moje zaskoczenie. :)

M.: Piosenka rzeczywiście piękna, sama w gorsze dni potrafię jej słuchać po kilkanaście razy dziennie. A więc naprawdę niezły przypadek! Ten ktoś musiał rozpoznać Twój styl pisania (który jest niesamowity, tak dodatkiem mówiąc) – nawet nie próbuję sobie wyobrazić jak bardzo byłaś zaskoczona. Z pierwszym pytaniem, wiąże sie drugie – co najbardziej lubisz w pisaniu, jak się w tym czujesz? (:

mattie.: Mam identycznie, jest bardzo refleksyjna. Myślę, że raczej poznała mój nick, chociaż nie udzielam się z nim zbytnio. Dziękuję bardzo. A w nawiązaniu do pytania... Kocham kontrolę, jaką daje mi pisanie, bo wtedy ja jestem panią losów moich bohaterów, to naprawdę fascynujące! Dodatkowo można w swoje teksty przelewać własne emocje, wyrażać to, co niewyrażalne, bo możemy pójść okrężną drogą, by przekazać swoje racje. Uwielbiam w tym to, że poszerza to horyzonty, uczę się, by sprostać własnym wymaganiom, podejmuję próby, by wzbudzić emocje u czytelnika. Myślę, że to jedna z najważniejszych cech tekstu, by skłonić czytelnika, by się nad czymś trochę zastanowił. No i ma to jeszcze jedną, bardzo ważną funkcję, pokazuje, że literatura (jakakolwiek!) to nie przeżytek, że filmy do końca nie zawładnęły światem. Pisząc, wyłączam sie na wszystko inne, no może poza muzyką, która jest ważnym czynnikiem tworzenia (serdecznie polecam do tego playlisty na spotify!), wtedy jakby znajduję się w innym świecie, jeśli mogłabym tak to ująć. I niezależnie od tego, czy akurat przysiadam do swojego fanfika, miniaturki czy czegoś autorskiego. Na pewno odczuwam wtedy swego rodzaju samorealizację, bo wiem, że robię coś, co chcę, a nie muszę, coś, co stanowi jedną z moich pasji, z którą w gruncie rzeczy niedawno się spiknęłam, bo mój staż jest naprawdę krótki. No i pisania bardzo rozwija słownik! A w szkole to całkiem przydatne, chociaż takim sposobem moja polonistka sądziła, że przepisałam recenzję, która była kiedyś moją pracą domową, bo kto używa słowa "uniwersum", więc uważajcie ze słownictwem, naprawdę.

M.: Bardzo dobrze napisane, chyba lepiej bym tego nie ujęła! W swojej konkursowej miniaturce wykorzystałaś inny typ narracji - w blogosferze rzadko spotykany, przynajmniej dla mnie, co oczywiście uczyniło Twój tekst wyjątkowym. Lubisz „eksperymentować” jeśli chodzi o pisanie? (:

mattie.: Fakt, drugoosobową jeszcze gdzieś się spotka, ale czasu przyszłego nie widziałam, wiec postawiłam spróbować. Pewnie! Eksperymenty są świetne, bo nigdy nie możesz być pewna, co z tego wyjdzie. I jak to mawiają... „Jeśli czegoś nie możesz przeczytać, to napisz to.”

M.: Racja. (: Wcześniej wspomniałaś, że nawet kilku znajomym blogerkom nie powiedziałaś, iż bierzesz udział w konkursie, skąd moje kolejne pytanie – co sądzisz o takich internetowych przyjaźniach, myślisz, że takie znajomości mają szanse przetrwać, jeśli dzielą kilometry?

mattie.: Sądzę, że mają szansę, chociaż bardzo łatwo popsuć takie znajomości, co niestety wiem z doświadczenia. Niemniej jednak wierzę, że ludzie są w stanie utrzymać znajomość (czasem i przyjaźń) mimo tej odległości. Poza tym, jest wiele możliwości do spotkania, chociażby konwenty, na które zjeżdża sie tyle ludzi. Jeśli dwie osoby (lub więcej) naprawdę mają dobry kontakt, rozumieją się i wspierają, to nie uważam odległości jako coś, co mogłoby być dla nich przeszkodą. Sama znam przypadek, gdzie dziewczyny po roku internetowej znajomości, jedna z nich przejechała pół Polski na urodziny tej drugiej, obydwie były przeszczęśliwe i spędziły razem połowę wakacji. Więc myślę, że naprawdę można.

M.: Jasne, jak się czegoś naprawdę chce, nic nie powinno być problemem, w końcu każdy problem można jakoś ominąć. Będąc ciągle przy temacie blogspota - czytasz regularnie opowiadania na tym portalu? Na co zwracasz uwagę, kiedy szukasz czegoś do przeczytania?

mattie.: Właściwie to nie, czytam naprawdę niewiele, co wynika z mojego ograniczonego czasu, ale udaje mi się znaleźć go trochę na opowiadania, które kiedyś zaczęłam czytać i ciągle z nimi jestem. Bardzo dużo czytam opowiadań z plików, które są czasem udostępniane i często też jakieś miniaturki na mirriel, bo nigdzie nie mogę znaleźć takich wojennych. Chociaż czasem polecę na katalogi, żeby czegoś poszukać. Na pewno zwracam uwagę na schludność i przejrzystość. Niby mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce, ale o to tez trzeba zadbać, czymże ten element jest gorszy? Szlag mnie trafia, gdy widzę napaćkane szablony, już łatwiej zainstalować jakiś minimalistyczny, a wybór jest ogromny, bo szabloniarnie, deviantart... Ogrom! Jak widzę, że jest w miarę okej, to szukam zakładki z opisem i denerwuję się, gdy jej nie ma. Wtedy tez decyduję, czy zostanę na blogu czy ucieknę, bo czasem opowiadanie zostanie tak sprzedane, że coś, co normalnie mnie odpycha, będę czytać z zapartym tchem :)

M.: Hm, a jak jest u Ciebie z pairingami? Lubisz czytać wszystko, co związane z HP czy ograniczasz się do jednego? (:

mattie.: Nic z tych rzeczy, nie ograniczam sie, chociaż nie powiem, żebym przeczytała wszystko, bo żadna siła nie zmusi mnie do przeczytania o związku kogokolwiek z Dumbledore’em. (Chyba, że w czasach szkolnych, to jeszcze dam radę). Z pairingami u mnie sprawa wygląda tak, że jeśli ktoś ma bardzo dobrą argumentację i jasno przedstawi powody, dla którym X zacznie rozumieć Y, to nie robi mi to kłopotu. Cenię sobie kanoniczność w opowiadaniach, tylko że wielu nie wierzy w to w opowiadaniach z niekanonicznymi pairingami, ja twierdzę, że można, bo chodzi tu bardziej o trzymanie się zachowania postaci, nie zmieniania jej tak bardzo, a pokazania, że mimo to mogłaby zaistnieć taka para. Jak dla mnie, to zwyczajnie trzeba stworzyć odpowiednie warunki dla dwóch danych osób, które chcemy połączyć. Więc: pełna kanoniczność w opowiadaniach – nie, utrzymanie w bohaterach jak największej ilości zachowania kanonicznego – tak.
Chyba że mówimy o AU, tam już inaczej to wygląda :)

E.: Jak już jesteśmy przy opowiadaniach, to jakie zakończenia lubisz najbardziej? Te szczęśliwe, czy może jesteś zwolenniczką smutnego finału?

mattie.: Obydwa! Dużo zależy od typu opowiadania. Kocham szczęśliwe zakończenia, bo często w trakcie współodczuwam to, co się dzieje sie z bohaterami, więc mocno to na mnie oddziałuje. No i naprawdę nie wyobrażam sobie czegoś innego w opowiadaniu z humorem. Ale smutne zakończenia także mają coś w sobie, ponieważ zostają na dłużej w pamięci, dłużej jej rozpamiętuje, jest swego rodzaju pustka, że jak sie mogło to w taki sposób skończyć. Tutaj idealnym przykładem jest „Echo naszych słów” Damy Kier, które mnie zmiażdżyło na końcu. Dość antagonistyczne to moje zdanie, wiec pozwolę sobie wspomnieć o jeszcze jednym typie zakończeń, jeśli pozwolicie. Jest chyba najtrudniejsze wedle mojego uznania, a mianowicie: otwarte. Jakiś czas temu miała okazję przeczytać niesamowite opowiadanie o OC, gdzie po licznych torturach i uwięzi, bohaterka w końcu wraca do swojego kraju (bo była to Amerykanka) i właśnie pozostawia za sobą pytania: czy wszystko jej się ułożyło po traumatycznych przeżyciach? Odzyskała siebie? A może odwrotnie – pogrążyła się w żalu, nie potrafiła się przystosować do nowego stanu rzeczy. Jest niedosyt, ale sami możemy pokierować jej losem i to wedle naszego uznania.

E.: Znam ten niedosyt, kiedy dana książka bądź opowiadanie kończy się i pozostawia po sobie pytania, wiele pytań, a doskonale wiesz, że to już koniec i opowiedzi nie dostaniesz... A jeśli chodzi o blogosferę to za co lubisz ją najbardziej?

mattie.: Dokładnie! Ale to dobrze, że coś takiego zostawia za sobą, autor wie, że jego tekst nie pozostanie bez echa, a to ważne. Blogosfera ma swoje zalety, ale też szereg wad. Na pewno uwielbiam ją za ludzi, bo czuję się świetnie z tym, że łączy różne kręgi w pisaniu, wyrażania swoich myśli, chociaż takich portali jest wiele, sądzę, że w Polsce właśnie blogosfera jest tym najpopularniejszym miejscem. To właśnie tutaj szukałam pierwszych opowiadań, które z perspektywy czasu wydają się słabe (gust się zmienia mimo wszystko). No i o ile trafi się w tę właściwa część, to można się wiele nauczyć od innych, ciągle są osoby, które z chęcią wskazują co się robi źle i jak to wyeliminować, chociaż powoli zaczynają emigrować na fora. No, miejmy nadzieję, że jednak nie wszyscy. I kocham ją za grafikę, niektórzy robią takie cuda, że aż się oko samo cieszy. :)

E.: Mam nadzieję, że takich osób tu nie zabraknie, bo są naprawdę pomocne! :) A kiedy mniej więcej po raz pierwszy zetknęłaś się z blogosferą? Może pamiętasz swoje pierwsze przeczytane opowiadanie?

mattie.: Ja tak samo, pierwszej krytyki, po której usunęłam bloga, doświadczyłam od właśnie takiej osoby. Byłam wtedy świeżakiem, więc spanikowałam, haha. Och, w tym momencie też wyjdzie mój staż w pisaniu, pierwszy raz do blogosfery zawitałam trzeciego marca dwutysięcznego trzynastego, tego samego dnia zaczęłam coś bazgrać. Idę o zakład, że kogoś zdziwiłam swoją dokładnością, ale to przez to, że zapisałam sobie datę pierwszego tekstu, jaki wyszedł mi spod palców. Pamiętam i to świetnie, było to opowiadanie Być Huncwotem wcześniej wspomnianej Damy Kier, wtedy zaczęła się moja obsesja na punkcie opowiadań o Huncwotach, z perspektywy czasu widzę szereg niedociągnięć, jakie tam są, ale ciągle sięgam po lekturę tego fanfika. Zapewne przez sentyment, ale nic na to nie poradzę.

E.: Takie rzeczy dziwią, chociaż ja żałuję, że tak jak ty sobie tego nie zapisałam... Jest ktoś kto wspiera cię w pisaniu w życiu prywatnym? Czy w ogóle ktoś o tym wie?

mattie.: Wiedziałam, że zdziwią, często sie z tym spotykam. Dzięki temu mogę hucznie obchodzić swoje rocznice, to jest naprawdę dobre. Pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała, była moja dobra koleżanka z ławki, powiedziałam jej kiedyś, że miałam świetny sen i zastanawiam się nad opisaniem tego na blogu jako opowiadania, odpowiedziała: „śmiało, zakładaj!” Tak też zrobiłam. Kilka dni później sie dowiedziałam, że i ona pisze, byłam bardzo zdziwiona, ale dzięki temu miałam kogoś, kto zna się na rzeczy, wie o co w tym wszystkim chodzi, to było bardzo motywujące. Później się nawet zaprzyjaźniłyśmy, wiec wyszło nam to na dobre. O moim pisaniu wiedzą rodzice, ale tylko tyle, że coś tam bazgrzę sobie, nie czytali, moja klasa podobnie. Większość przynajmniej. W pierwszej klasie liceum miałam wiedze o kulturze, gdzie nauczycielka co tydzień kazała robić komuś prezentację o swoich zainteresowaniach, więc wtedy właśnie powiedziałam o pisaniu. Wiedzieć – wiedzą, ale nie czytają. Och, zapomniałabym, moja polonistka także wie, bo w zeszłym roku chodziłam do niej na kółko literackie. Podsumowując – wie trochę osób, ale nigdy nie zapoznali się z tym, prócz tej mojej przyjaciółki. I myślę, że tak raczej zostanie.

E.: A jaka jest mattie. w życiu prywatnym?

mattie.: To pytanie zwaliło mnie z nóg, bo potwornie trudno jest o sobie opowiadać, ale spróbuję. Uważam się za osobę dość rozgadaną, cóż, tak jest, prawdę mówiąc. Zwłaszcza gdy kogoś spotykam pierwszy raz, gadam jak najęta, bo nie znoszę tej niezręcznej ciszy, denerwuje mnie potwornie, więc jeśli druga osoba jest nieśmiała, to robię za dwóch. Mogłabym też powiedzieć, że jestem dość ambitna, bo sama klasa maturalna tego wymaga, a chcąc iść na medycynę lub aktorstwo (dwa całkowicie odmienne kierunki, wiem), muszę sie przykładać. Nie znoszę nudy, dlatego staram się dawać z siebie jak najwięcej. A jeśli mówić o zainteresowaniach, to kocham chodzić do teatru, sama mogę się poszczycić występem w nim, a także szyć i projektować ubrania. Już jako maluch siedząc u babci uszyłam taką opaskę na włosy z materiału, były wtedy bardzo modne, a ja nie chciałam takiej, którą mają wszyscy. Ale czego się spodziewać, kiedy ma się wnuczkę krawcowej? Jeśli można tak powiedzieć, uważam się też trochę za polaczenie dwóch osób, bo z jednej strony trochę artystyczna, co przejawia się właśnie w aktorstwie, pisaniu, amatorsko zajmuję sie Photoshopem, a także tworzę fanvidy, a z drugiej należę do nauk ścisłych. 

E.: Jesteś naprawdę bardzo interesującą osobą i masz wiele zainteresowań!

mattie.:  Haha, dziękuję, ale takim sposobem nie ma czasu na nudę, chociaż wierz mi, nie mówiłam o wszystkim, bo trenuję jeszcze pływanie dla przykładu.

M.: Skąd mattie. czerpie wenę, pomysły, do tworzenia swoich tekstów -- tych związanych z HP, ale też swoich autorskich? Masz jakieś miejsce, w które się udajesz, by pomyśleć o losach bohaterów, których opisujesz? (:

mattie.: Nie wiem, czy ktoś uwierzy, ale idę wtedy pod prysznic. Działa pobudzająco na mojego wena, naprawdę. Dlatego nieraz brałam ich kilka jednego dnia. Dziwne, ale bardzo pomaga. Mardzo pomocne są playlisty na spotify, o których wspomniałam już wcześniej, wystarczy wpisać fanfiction, a wyjdzie ich trochę, ja sama tworzę taką dla siebie, bo jednak nie wszystkie utwory mi odpowiadają, a takim sposobem dopasowuję ją pod siebie. Dobrym sposobem są też programy rozrywkowe i seriale, bo oglądając brytyjskiego X factora i słuchając wypowiedzi mojego ulubionego Simona Cowella, nie da się nie wpaść na jakiś pomysł. Ja do tego jeszcze jestem fanką Dr.House'a i Sherlocka, którzy niejednokrotnie mnie odblokowali. Czasem, chociaż nie zawsze, dobre jest przeczytanie ostatniego rozdziału, jeśli to wieloodcinkowiec, bo może sprowadzić na właściwy tor. 

M.:  Och, ja też kocham bardzo mocno Dr House'a i Sherlocka... Chociaż czekanie na nowe odcinki Sherlocka jest naprawdę bolesne. Ale wiem, że się opłaca! Co sądzisz w ogóle o takich konkursach, jakie są organizowane przykładowo na naszym katalogu bądź na innych stowarzyszeniach? Myślisz, że są potrzebne? A Ty, zyskałaś coś przez udział w tym konkursie? (:

mattie.: Naprawdę? O, zobacz, jak się złożyło. Bardzo bolesne, bo za długo, ale im dłużej na coś czekamy, tym lepiej to smakuje. Są jak najbardziej potrzebne, bo to właśnie jedna z pomocy, o których napomknęłam. Dostarczają autorowi wiedzy, co jest w porządku, a and czym powinien jeszcze popracować, co szlifować. Opinie sa wtedy bardziej obiektywne, bo dane osoby nie są związane z opowiadaniem. Mam na myśli – jeśli ktoś czyta fanfik od początku, to jest z nim chociaż trochę zżyty, inaczej wtedy patrzy na sam tekst, a na takich konkursach czy akcjach ocenia się bardziej w sposób surowy (i nie mam tu na myśli stricte krytykę utworu, a brak relacji więzi między komentatorem a autorem/tekstem czytanym). Zdecydowanie zyskałam, opinie wiele mi dały, serce mi się cieszyło, gdy je czytałam. Znałam jedną osobę z jury, przy czym nie wiedziałam, że zasiądzie, ona prawdopodobnie nie wiedziała, że się zgłosiłam, ale po konkursie napisałam podziękowania do innej dziewczyny, która pod dyskusją na grupie facebookowej mówiła, że w jej rankingu zwyciężyło romione właśnie i zdradziła tez swój nick. od tamtej pory mam z nią całkiem dobry kontakt. Więc dość owocnie. :)

M.:  Bardzo więc się cieszę, że nasz konkurs coś Ci dał! (: Kiedy po raz pierwszym natknęłaś się na Harry'ego i w jakich okolicznościach? Pamiętasz?

mattie.:  W moim przypadku pierwsze były filmy, z tego co pamiętałam, miałam na DVD pierwszą, drugą i trzecią część „Harry'ego Pottera”. Mój tata włączał którąś z nich, gdy ja i mój brat zaczynaliśmy wojnę. Jak to rodzeństwo – kłótnia o zabawki i podobne, więc by mieć spokój, nastawiał nam jedną z nich i miał chwilę ciszy, bo milczeliśmy jak zaklęci. Dlatego obecnie jak mój tata widzi Harry'ego Pottera, mówi „O nie, tylko nie to, nie znowu”. Po książkę sięgnęłam znaczny czas później, wcześniej nie ciągnęło mnie... Jednego dnia postanowiłam, że muszę przeczytać, więc tak też zrobiłam. To był dzień, w którym przepadłam. :)

M.: Co najbardziej spodobało Ci się w historii, stworzonej przez Rowling, a co najmniej? (:

mattie.: Najbardziej przypadła mi do gustu cała ta przygoda, bo uwielbiam takie powieści, gdzie całość nie kręci się wokół miłości, a pertraktuje o istocie przyjaźni i czymś wyższym. Bo sytuacje i kłopoty, w jakie wpadał Harry z Ronem i Hermioną są ciekawe, nie sposób było się na nich nudzić. Uwielbiam także polaczenie pokoleń w tej powieści. Bo jest to wyraźnie zaznaczone, w gruncie rzeczy to nie tylko historia trojga uczniów, ale i wyborów wielu starszych, co ma także wpływ na jeszcze młodszych. Poza tym, J.K. Rowling w siedmiu tomach zawarła ogrom tematów jak akceptacja, poszanowanie, miłość, przyjaźń, władza – można tylko przebierać. Nie podobała mi natomiast kreacja niektórych bohaterów i sposób, w jaki nimi pokierowała. Absolutnie nie przekonuje mnie jej Ginny, jest fatalna, a miała potencjał, podobnie z Syriuszem, pojawił się na chwilę, by zginąć, lepiej bym kupiła jego śmierć w trakcie wojny lub chociaż w 6 tomie w czasie jakiejś misji. Wielu rzeczy mi też zabrakło, bo z chęcią przeczytałabym o obyczajach czarodziejów, tradycjach i polityce, bo naprawdę mnie to interesuje, ale rozumiem też powody, dlaczego tam nie ma. W gruncie rzeczy, książki były tworzone pod młodsze pokolenia.

M.: No właśnie, a jak już wspomniałaś o śmierci Syriusza - która śmierć w HP poruszyła Cię najbardziej - jej przedstawienie zarówno w książce, jak i jej ekranizacji?

mattie.: W filmie zdecydowanie Zgredka, jest poruszająca, może nie tyle sam widok, ale słowa jakie wypowiada potęgują moje emocje. Jego pragnienie posiadania przyjaciela, to, że zawsze stawiał się by pomóc Harry'emu, więc jego wierność była naprawdę czymś wielkim, więc za każdym razem aż łzy się cisną do oczu, nawet po tylu razach! Książkowa – trudno stwierdzić, bo Harry'ego Pottera czytałam jakiś czas temu, więc nie do końca pamiętam, jak to było, ale wydaje mi się, że Cedrika wzbudziła we mnie głębsze emocje, bo naprawdę uwielbiam Hufflepuff! Sądziłam, że zostanie pokazany on z innej perspektywy, a tu go zabito!

M.: O tak, mnie również poruszyła śmierć Zgredka! Z pewnych źródeł (z chatu) wiem, że w tym roku przystępujesz do matury, a co za tym idzie – studia. Jakie masz więc plany na przyszłość, z czym je wiążesz?

mattie.: Zgadza się, studia. To jest dość... trudne. Idąc do liceum miałam jakiś zarodkowy plan, bardzo chcę studiować medycynę, ale równie mocno pociąga mnie biotechnologia, więc zależy na co się dostanę, chociaż wolałabym tę medycynę, zdecydowanie. Wyżyć by sie dało, ale tym wyższym celu, jakim jest pomoc innym. Bardzo koelistyczne, ale nic nie poradzę. Tylko z drugiej strony – bardzo bym chciała spróbować swoich sił na Akademii Teatralnej, wiec jestem trochę miedzy młotem a kowadłem. Dwa trudne kierunki, przy czym an ten drugi o wiele trudniej się dostać, bo jak zerkałam w procedury, to trochę tego jednak jest. Kilka razy żartowałam, że pójdę na obydwa, ale to byłoby szaleństwo, bo poważnie wątpię, by się to udało, jeszcze jakby jeździć z jednego końca miast an drugi... Może istniałaby jakaś szansa, żeby sie to powiodła, ale wtedy trzeba być supermanem, który nie śpi, a do niego mi daleko, więc ostatecznie wybiorę się na jeden z podanych. Czas pokaże.

M.: A marzenia? Masz jakieś marzenia, do których realizacji dążysz? Myślisz, że marzenia w życiu człowieka są potrzebne? (:

mattie.: Jak najbardziej! Na chwile obecną - zdać egzamin na prawo jazdy i maturę. A z tych bardziej długodystansowych, to chciałabym podróżować, jest wiele miejsc, do których chciałabym pojechać jak chociażby Peru czy Francja (swoją drogą, wstrząsnął mną ten zamach). Chciałabym też kiedyś kiedyś kiedyś wydać książkę, ale to bardzo w przyszłość marzenie i pracować w zawodzie, sądzę, że to ważne mieć taką, jaką się lubi chociaż w 70%. I być zdrowa w tak dużym stopniu jak się da. Sa bardzo potrzebne, bo stanowią dla ans jakiś punkt w życiu, do którego dążymy i staramy się osiągnąć. A życie bez celu to dość kiepskie życie.

E.: Jakie książki zaliczysz do swoich ulubionych? Czy jest jakaś do której wracasz mimo upływu czasu?

mattie.: Zbiór zadań pana Pazdro się liczy? Myślę, że po niego sięgam najczęściej. A tak serio, to kocham kryminały i powieści szpiegowskie, uwielbiam akcje, jej zwroty, lubię jak skacze mi adrenalina. Mogę polecić z miejsca „Księgę kłamstw”, jest fascynująca, podobnie „Dom czarów”, gdzie jest magia w trochę innym wydaniu, nie w ujęciu fantastyki. Co roku przed świętami Bożego Narodzenia sięgam po „Stokrotki w śniegu”, stało się to dla mnie już tradycją. Wprowadza mnie w ten nastrój, że chce być lepszym człowiekiem. Myślę, że każdy zna „Opowieść wigilijną” i właśnie ta lektura była inspiracją dla autora. Bohater czyta swój nekrolog w gazecie, w każdym razie każdy sądzi, że to on, a to zwykła zbieżność nazwisk i w tym samym momencie dowiaduje się, co inni o nim sądzą, a jest naprawdę podłym człowiekiem. Bardzo pouczająca.

E.: A jak z piosenkami? Jakiego rodzaju muzyki słuchasz najczęściej? Jest jakaś, która, mimo wszystko, ci się nie znudzi, możesz słuchać jej na okrągło?

mattie.: Słucham raczej wszystkiego, okej, rapu unikam jak ognia, bo do mnie nie przemawia zazwyczaj. Głównie słucham zespołów rockowych i metalowych jak Linkin Park, Coma, Motörhead (wbrew pozorom to nie niemiecki zespół), ale równie mocno uwielbiam utwory klasyczne, są bardzo pomocne zwłaszcza podczas nauki i uspokajające. W moim sercu na pewno jest tez miejsce dla tych starych zespołów jak Queen czy The Beatles. Och, i Bon Jovi i The Fall Out Boy - są nieziemscy. Pewnie, że są takie piosenki, których słucham na okrągło.

E.: Jaką wartość stanowi dla ciebie rodzina?

mattie.: Prawdę mówiąc, stoi u mnie na samym szczycie. Jest chyba podstawą, nie potrafię sobie wyobrazić bez niej życia, ponieważ możesz mieć przyjaciół, ale to rodzina zawsze będzie przy Tobie, nakrzyczy na Ciebie, jak zaczniesz się staczać, pozwoli stanąć na nogi, choćby nie wiem co będzie chciała twojego dobra. Mówię naturalnie o prawdziwej rodzinie, a nie patologicznych przypadkach, bo wtedy aż przykro się czyta, ile razy słyszało się o gwałtach w rodzinie, naprawdę niemiło się robi, że cos takiego istnieje. Wracając do tematu, można się w wielu kwestiach nie zgadzać, ale jest między członami uczucie, miłość, która to wszystko łagodzi i nie można tego podważyć. Dla rodziny robi się wiele, chronimy się w niej wzajemnie, ja za swojego brata poszłam się bić. Lepiej ja niż on, bo jest jednak młodszy. 

M.: Najważniejsze, że są obok i wspierają - przecież rodzina jest w życiu najważniejsza. No właśnie, a co daje Ci największe szczęście? Rodzina czy może inne wartości? A może masz w swoim życiu kilka odnośników, które prowadzą do szczęścia? (:

mattie.: Pięknie powiedziane! :D Tak, myślę, że to jedna z wartości, które dają szczęście, chociaż nie wolno zapominać, że nie zawsze jest kolorowo. ;) Hm, nie tylko to. Bo szczęście też niesie uszczęśliwianie innych! Wiem, jak głupio może to brzmieć i dość książkowo czy serialowo, ale naprawdę! Zróbcie sobie eksperyment, wyjdźcie na ulicę i życzcie komuś miłego dnia, zobaczycie wtedy na ich ustach uśmiech, że i Wam doda to energii do działania. To naprawdę pomaga i jakiś dobry uczynek jest zaliczony.

M.: Wyobrażam to sobie i, kiedyś, nawet może tego spróbuje! (:

mattie.: To naprawdę jest świetny eksperyment. :)

M.: Jak znosisz krytykę, o ile się z nią spotkałaś?

mattie.: Nawiążę w tym momencie do opowiadań. Kiedy pierwszy raz się z nią zetknęłam, usunęłam bloga. Ale na jeden dzień, bo odetchnęłam i napisałam coś od nowa. Fakt, nie dostałam tam podpowiedzi, co konkretnie jest źle i jak poprawić, więc szło to trochę w kierunku hejtu, ale i tak zaczęłam więcej myśleć nad tym, co piszę. Myślę, że krytyka jest ważna, i w życiu, i w pisaniu, bo dzięki temu stajemy sie lepsi, dążymy do tej „doskonałości”. O ile ta krytyka jest uzasadniona naturalnie, to jest w porządku, autor może wiele z niej wynieść. Ja sama komentując opowiadania wypisuje zawsze zgrzyty, to co mi się nie podobało, jak to można naprawić. No i dzięki krytyce zaczęłam się dokształcać m.in. w poprawności językowej, przez co sama mogę pomóc innym.

M.: Och tak, chodziło mi właśnie o opowiadania. Bardzo mądrze napisane i uważam, że każdy powinien do tego tak podchodzić. (: Ogólnie masz jakieś rady dla osób, które rozpoczynają swoją... przygodę z pisaniem lub które mają wątpliwości czy nadają się do pisania?

mattie.: Przede wszystkim – nie idźcie na żywioł! To najgorsze co może być. Macie dobry pomysł, przeczekajcie to. dajcie temu ze dwa miesiące (albo chociaż jeden, żeby zobaczyć, czy nadal będziecie mieć do tego zapał). Układajcie plany,t o bardzo pomaga w momencie, kiedy macie blokadę, dużo pomysłów wychodzi w praniu, ale plany się przydają. Znajdzie osobę, która będzie Wam sprawdzać tekst, znajdzie koniecznie betę! Już ona Wam dużo wbije do głowy. :) Najważniejsze to pisać, piszcie codziennie, nieważne ile, jednego dnia napiszecie 2 tysiące słów, innego 2 zdania. Grunt to nie przestawać, bo wchodzicie w rytm. A dla tych, którzy mają wątpliwości: „Lepiej spróbować i żałować niż żałować, że się nie spróbowało”. Skąd będziesz wiedzieć, że sie nie nadajesz, skoro nie spróbowałeś? Zawsze możesz później przestać, nikt do tego nie zmusza.

M.: Bardzo dobra rada i mam nadzieję, że wiele osób z niej skorzysta! Bardzo Ci dziękujemy za poświęcony nam czas, to była sama przyjemność! Oraz, oczywiście, życzę dalszych sukcesów w pisaniu! (:

mattie.: Ja również dziękuję, to była czysta przyjemność. O, dziękuję bardzo!


4 komentarze:

  1. Najpierw myślałam sobie: "Kurczę, ale długi wywiad!", a potem było już tylko: "Ale jak to? Już koniec?" :C
    Uwielbiam takie wywiady! Rozwinięte odpowiedzi, porady autorki, pytania z różnych dziedzin życia. No po prostu cud miód i to naprawdę widać, że obu stronom ta rozmowa sprawiła przyjemność. :)
    Nie wiedziałam, że można się z kimś w aż tylu sprawach zgadzać (i w sumie nie wiem, czy to dobrze ;D), ale poważnie, mogłabym się pod większością odpowiedzi mattie. podpisać. I lecę szukać tych playlist na spotify, bo nie miałam pojęcia. :D
    Aaaa, i w ogóle jestem w totalnym szoku, że zostałam wspomniana. Od razu banan na twarzy, to było miłe. Cieszę się, że mattie. do mnie napisała na fejsie i że mogłam poznać tak fajną osobę. :)
    Super wywiad, serio, serio. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, jej, bardzo dziękujemy! :) No proszę, nasz katalog poszerza znajomości, to naprawdę świetne uczucie. :)

      M.

      Usuń
  2. Naprawdę świetny wywiad, dziewczyny, spisałyście się!

    OdpowiedzUsuń