Ariana dla WS | Blogger | X X

29 kwi 2017

Z dziennika Granger #1/2

Witajcie, kochani!
Dawno tutaj niczego nie publikowałam. Jednak mimo to uwierzcie, że czasem zaglądam i sprawdzam co tu się dzieje!
Z jednej strony bardzo się cieszę, że mogę Wam pokazać pierwszą odsłonę „Z dziennika Granger”, lecz z drugiej jestem trochę nią zawiedziona. Wyobrażałam ją sobie zupełnie inaczej. Niezbyt mi się ona podoba i mam wrażenie, że jest nudna jak flaki z olejem. Nie tak łatwo jest opisywać pierwszy rok nauki w Hogwarcie. Zdaję sobie sprawę, że mój krok w stronę tej nowej publikacji był najtrudniejszy.
W dodatku pisałam ją jak najbardziej ogólnikowo. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ale sami dobrze wiecie, że gdybym wdawała się ciągle w szczegóły nie wyszedłby z tego jeden post, a całe opowiadanie!
Na razie jednak to jest fragment do Nocy Duchów. Nie miałam zbytnio czasu i siły, by opisać cały rok w jednym momencie. Matura już za tydzień, chciałam się do niej jeszcze trochę przygotować, dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi to przewinienie. 
Boję się tej matury jak diabli! Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i uda mi się ją zdać śpiewająco.
No ale koniec tego biadolenia. Bez względnych ceregieli, zapraszam do czytania i, co najważniejsze, do wytykania błędów! Za gramatykę i składnię mogę w niektórych chwilach na prawdę nie odpowiadać, ponieważ w połowie pisania tego tekstu mój mózg postanowił wybrać się na wakacje. I mówię tu na serio poważnie. Gdy odpisywałam mojemu przyjacielowi sama się sobie dziwiłam, jakie głupie błędy w tych wiadomościach narobiłam.

Pozdrawiam!
Ana Bella
Przez dłuższą chwilę stałam w bezruchu, nie ośmielając się wykonać jakiegokolwiek ruchu. W dłoni wciąż trzymałam pożółkłą kopertę. Korespondencja ta była zaadresowana do mnie. Ciemnozielone zawijasy układały się w pełny adres mojego miejsca zamieszkania. Pierwszy raz widziałam coś takiego, by kompletnie obca mi osoba wiedziała, w którym pokoju śpię! To nie do uwierzenia! W pewnym momencie cichy głosik w mojej głowie podpowiedział mi, że nie powinnam tego otwierać; że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli wyrzucę ten list do kosza i udam, że w ogóle nie przyszedł. Przez pierwsze parę sekund trzymałam się tej opcji. Jednak ciekawość zwyciężyła i koniec końców postanowiłam wreszcie otworzyć tajemniczą kopertę.
W środku znajdował się mały plik chropowatych kartek. Wyglądały na bardzo stare, podobnie jak koperta. Wszystkie posiadały wyjątkowe godło. Widniała na nim ogromna litera „H”, a wokół niej był lew, wąż, borsuk oraz orzeł. Wszystko to było owinięte wstążką, na której widniał jakiś napis.
Ostatnią rzeczą, która wypadła z koperty, był to mały prostokątny kartonik. Jak się okazało, był to bilet na pociąg. Niezbyt przypominał mi te kupione na stacji, gdy podróżowałam z rodzicami. Ten był ozdobiony złotymi ornamentami i posiadał peron o dziwnym numerze. Peron numer 9 ¾. Po raz kolejny tajemnicza korespondencja zdążyła mnie zadziwić. Przecież w Londynie na pewno nie było takiego peronu!
Odetchnęłam raz, potem drugi. W końcu zabrałam się do lektury. I właśnie wtedy moje życie kompletnie wywróciło się do góry nogami. List pisany formalnie głosił, że jestem… czarownicą. Wpatrywałam się w to jedno słowo przez parę dobrych chwil. Ja, zwykła dziewczynka, córka dentystów miałabym posiadać magiczne zdolności? Przecież to kompletna bzdura, jakiś żart! Szybkim i niedbałym ruchem wpakowałam listy z powrotem do koperty i już zamierzałam podrzeć ją na drobne kawałki, gdyby nie rozlegający się po całym domu dzwonek do drzwi.
— Hermiono, córeczko, to ktoś do ciebie!
Pokręciłam głową z roztargnieniem. Nie spodziewałam się żadnych gości. Nie chciałam również zbytnio wychodzić gdzieś z moją przyjaciółką. Chciałam jak najszybciej pozbyć się żartobliwego listu i wrócić do pokoju, gdzie czekała na mnie ulubiona książka.
Kiedy weszłam do salonu, moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna. Miał na sobie bardzo dziwnie skrojony garnitur, jeśli można było ten ubiór tak nazwać. Opatulony był jeszcze ciężką peleryną, która posiadała niecodzienny wzór. Najbardziej zadziwił mnie jednak kapelusz przybysza. Był bardzo wysoki i spiczasty, w kształcie stożka — jednej z figur geometrycznych, którą zdążyłam poznać w książkach starszych klas od matematyki.  
Mężczyzna uśmiechał się do mnie ciepło spod okrągłych okularów. Zauważyłam, że w jednej dłoni trzymał plik kopert, które łudząco przypominały moją.
— Witaj, Hermiono. Miło mi cię poznać. Nazywam się Magnus Bott — rzekł podając mi dłoń. Niepewnie ją uchwyciłam. Podeszłam szybko do moich rodziców, którzy opiekuńczo mnie objęli.
Nieznajomy widząc niepokój na naszych twarzach, podniósł ręce w uspokajającym geście.
— Nie ma powodów do obaw — zaczął. — Jestem tu w sprawie nowej szkoły, do której Hermiona będzie uczęszczać w przyszłym semestrze.
— Jakiej nowej szkoły? — zapytałam rodziców, patrząc na nich zdumionym wzrokiem. — Przenieśliście mnie gdzieś indziej?
— Nie, kochanie, sami nie wiemy, o co chodzi — odpowiedział mój tata, patrząc wciąż nieufnie na dziwnie ubranego przybysza.
Mężczyzna odchrząknął, zwracając tym samym całą naszą uwagę. Rozsiadł się na kanapie, jednocześnie wskazując nam pozostałe miejsca do siedzenia.
— Może usiądziemy na spokojnie, a ja postaram się wszystko wyjaśnić?
Po paru sekundach wypełniłam jego prośbę. Byłam naprawdę bardzo ciekawa, co takiego chciał ode mnie nasz gość. Tym bardziej, że w rękach wciąż trzymał plik tajemniczych kopert. Spojrzałam z uśmiechem na moich rodziców, którzy po dłuższej chwili usiedli po obu moich stronach.
— Jak już wspomniałem, państwa córka została przyjęta do naszej szkoły. Jej edukacja zaczyna się od września tego roku — zaczął, po czym zwrócił się do mnie. — Widzę, Hermiono, że już zdążyłaś rozpakować kopertę. — Wskazał na dokument, znajdujący się w mojej dłoni. Kiwnęłam głową.
— Przeczytałam treść tych listów, proszę pana — odpowiedziałam niepewnie. — Ale nie wierzę w ani jedno słowo, które zostało tam wypisane. To na pewno jakieś nieporozumienie.
Mężczyzna uśmiechnął się.
— Nie, to nie jest żadne nieporozumienie. To, co przeczytałaś to autentyczna prawda. Jesteś czarownicą. Jestem pewien, że zauważyłaś w sobie jakieś zmiany, które powodowały niewytłumaczalnie naukowo sytuacje. Ostatnia zdarzyła się w szkole, gdy jeden z kolegów cię zdenerwował. Trzymał w ręce szklaną butelkę, która nagle pękła. To raczej niemożliwe, by osoba w twoim wieku jednym ruchem pokiereszowała taki przedmiot.
— Czyli chce pan nam powiedzieć, że nasza córka ma magiczne zdolności? — zapytała powoli moja mama.
— O tak. Bardzo lubię poznawać takie osoby jak Hermiona. Oboje państwo nie jesteście czarodziejami, a w córce od urodzenia tlą się takie umiejętności. To niezwykłe. — Podrapał się po głowie. — Widzę natomiast, że nadal państwo nie są przekonani. Może zacznijmy od podstaw.                    
Rodzice kiwnęli głowami na znak zgody. Byłam bardzo zaintrygowana całą tą wizytą. Ten list nie był żartem? Czyżbym naprawdę była czarownicą z krwi i kości? Z każdym nowym zdaniem, które padało z ust Magnusa czułam, że naprawdę mogłam nią być. Wreszcie zaczynałam wszystko rozumieć, wszystkie sytuacje, kiedy działy się dziwne rzeczy.
Kiedy pan Bott zaczął szczegółowo opowiadać o świecie czarodziejów, a co najważniejsze, o szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, chciałam by dzień, w którym po raz pierwszy przekroczę teren tej szkoły, nadszedł już jutro. Starałam się to wszystko zapamiętać, lecz natłok tak wielu informacji kompletnie mnie przytłoczył.
Magnus jeszcze długo mówił. Po twarzach rodziców zdążyłam zauważyć, że i oni byli coraz bardziej przekonani i gotowi do przywitania się z kompletnie innym światem. Bardzo się z tego powodu cieszyłam. Byli jedynymi bliskimi mi ludźmi, w których miałam tak wielkie oparcie. Magnus sam to stwierdził. Pod koniec spotkania życzył mi wielu sukcesów w szkole. Sam stwierdził, że po moim zachowaniu dostrzegł wielki potencjał do spróbowania czegoś zupełnie nowego. Nie minęła chwila, a wyszedł z domu, tłumacząc, że tego dnia musi odwiedzić jeszcze kilka nie magicznych domów, w których objawili się nowi czarodzieje tacy jak ja.   

Przez resztę wakacji jeździłam z rodzicami po rzeczy, które tkwiły na liście dla uczniów pierwszego roku nauki. Wszystkie mogłam zakupić na Ulicy Pokątnej. W życiu nie widziałam lepszego miejsca. Oddychało ono magią pełną piersią. Na dodatek wszyscy byli tam naprawdę bardzo mili. Wielu czarodziejów młodych czy starszych pomagało mi znaleźć sklepy, które miały odpowiednie, dla mojej listy zakupów, wyposażenie.  Najbardziej byłam dumna, gdy różdżka u Ollivandera mnie wybrała. Była naprawdę niesamowita! Za każdym razem, gdy tylko patrzyłam na pudełko, w którym różdżka się znajdowała, miałam ochotę wyjąć ją jak najszybciej i móc już czarować!
Nie powiem, że tego nie robiłam, oczywiście! Nie mogłam się powstrzymać, by nie wypróbować jakiś prostych zaklęć. Książki były na tyle dobrze rozpracowane, że mogłam śmiało większości z nich się nauczyć. Czasem tylko moi rodzice narzekali. Pewnego dnia przez przypadek przypaliłam tacie gazetę podczas śniadania. Byłam dość rozbudzona, ponieważ chciałam pokazać im, co już umiem. Efekt przyszedł sam w ułamku sekundy. Jednak mimo to widziałam w ich oczach, że są ze mnie ogromnie dumni. Sami parę razy to powiedzieli!
Z lektur dodatkowych, które postanowiłam kupić na Pokątnej, była książka „Historia Hogwartu”. Już po paru pierwszych rozdziałach bardzo mi się ona spodobała. Podczas wakacji przeczytałam ją ponad pięć razy! Nie żałuję tego: dzięki niej mogłam na nowo odświeżyć sobie informacje, które uzyskałam od Magnusa podczas jego wizytacji. W książce było nawet parę ciekawostek, o których nawet nie wspomniał, co tym bardziej potęgowało moją ciekawość.
Rodzice nie posiadali się z dumy, kiedy widzieli mnie z nosem w książkach. Po ich twarzach zdążyłam zauważyć, że gdyby mogli, wykrzyczeliby całemu światu o tym, że mają córkę czarownicę. Cieszyłam się, że są dla mnie tak ogromnym oparciem.
Dzień, w którym nadszedł czas rozłąki był z jednej strony najgorszym, a z drugiej najlepszym dniem w moim życiu. Najgorszym, ponieważ musiałam pożegnać się z rodzicami na kilka dobrych miesięcy, a najlepszym, bo wreszcie wyruszałam do swojej nowej szkoły. Tydzień przed wyjazdem codziennie przypominałam rodzicom, że będę do nich pisać listy co dwa tygodnie, opowiadając ze szczegółami o wszystkim.
Mimo rozłąki z mamą i tatą w głębi duszy nie mogłam się doczekać wyjazdu. Pragnęłam w końcu być uczestnikiem wszystkich nowych doświadczeń, które na mnie czekały. Chciałam również poznać nowych ludzi, którzy razem ze mną staną po raz pierwszy przed tak wielkim i nowym wyzwaniem.
Dlatego, gdy wreszcie nastał ten dzień, wiedziałam, że nie ma o co się martwić, bo będzie dobrze. Byłam tego naprawdę bardzo pewna.

Podróż pociągiem była bardzo przyjemna. Już na początku zdążyłam się zaprzyjaźnić z pewnym chłopakiem. Miał na imię Neville Longbottom. Wydawał się bardzo sympatyczny i miły, aczkolwiek z natury był bardzo nieostrożny. Od rana już szukał swojego zwierzątka — ropuchy, która miała na imię Teodora. Oczywiście pomogłam mu jej szukać.
Podczas poszukiwań napotkałam dużo nowych uczniów. Niektórzy byli uprzejmi jak Neville, lecz również zdarzały się osoby, które były jego przeciwieństwem. Pewien blondyn cały czas miał niezadowolony wyraz twarzy, a gdy tylko mnie zobaczył, od razu zaczął wygłaszać kąśliwe uwagi na mój temat. Niektórych nie do końca rozumiałam. W duchu zaczęłam się modlić o ogromną cierpliwość do tego chłopca.
Szatę szkolną ubrałam dobrą godzinę przed opuszczeniem pociągu. Byłam naprawdę bardzo podekscytowana! Neville nie podzielał zbytnio mojego entuzjazmu, ale nie dziwiłam mu się. Mieszkał z bardzo surową babcią. Z jego historii wynikało, że potrafiła rozporządzać się jego życiem nawet w Hogwarcie, co mnie dość zadziwiło. Neville jednak ciągle tłumaczył jej zachowanie tym, że bardzo się o niego martwi.
Kiedy jednak zapytałam o rodziców, odpowiedziała mi cisza. Powiedział półszeptem, że nie chce zbytnio o nich rozmawiać, dlatego szybko zmieniłam temat, oferując mu swoje łakocie. Ostatni odcinek podróży przegadaliśmy o tym, co takiego może nas czekać w nowej szkole.

Serce mi podskoczyło do gardła, gdy wreszcie znaleźliśmy się w środku zamku! Wyglądał tak, jak sobie go wyobrażałam! Widać było po ścianach zamku, że całe to miejsce ma za sobą kawałek dobrej historii. Nie mogłam się doczekać, aż wreszcie czegoś się o niej dowiem!
Po chwili na samej górze marmurowych schodów pojawiła się pewna kobieta. Miała na sobie długą do ziemi ciemnozieloną szatę i kapelusz, który na samej górze był przekrzywiony. W dłoni natomiast trzymała bardzo duży zwój, dość wyświechtaną czapkę i mały stołek. Miała surowy wyraz twarzy. Rozglądała się po naszych twarzach z wyraźnym podejrzeniem, jakbyśmy zamierzali ukraść coś cennego, a nie najzwyczajniej w świecie doskonalić się jako młodzi czarodzieje.
— Witajcie, moi drodzy. Jestem Profesor McGonagall — zaczęła, po czym podniosła w górę stary kapelusz. — Kiedy przejdziemy przez drzwi do Wielkiej Sali, za pomocą tej tiary przydzielę was do odpowiednich domów. Reszty dowiecie się później, nie chce was za długo przetrzymywać na tym zimnym korytarzu. — Spojrzała na nas łagodniej. — Chodźcie za mną.
Wielka Sala była naprawdę ogromna. Pierwsze, co zdążyłam zauważyć, to piękne sklepienie, które zdawało się nie mieć końca. Widok ten był naprawdę niesamowity. W domu zdążyłam poczytać o tym suficie trochę informacji. Tak naprawdę był on dopracowany za pomocą magii potężnych czarodziei.
W sali znajdowało się pięć długich stołów. Przy czterech siedzieli uczniowie, natomiast na większym podium można było zauważyć grono nauczycieli. Wszyscy wpatrywali się w nasze twarze. Byłam trochę zażenowana tym zjawiskiem. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. Teraz jednak miałam wrażenie, że wszystkie spojrzenia spoczywają na mnie.  
Razem z profesor McGonagall podeszliśmy aż do stołu nauczycielskiego. Po chwili przed nami postawiła stołek i tiarę — rzeczy, które miała ze sobą już przed wejściem do Wielkiej Sali. Po raz kolejny powtórzyła słowa wypowiedziane do nas parę minut wcześniej, po czym zaczęła wyczytywać imiona i nazwiska nowych uczniów.
W tym momencie byłam okropnie zdenerwowana. Bardzo chciałam trafić do domu, w którym będę czuła się dobrze. Pragnęłam spotkać ludzi, z którymi będę mogła porozmawiać o wszystkich zmartwieniach, a co najważniejsze nie chciałam już z nikim konkurować o wyższe oceny. W mojej poprzedniej szkole jedna dziewczyna ciągle chciała być ode mnie lepsza w nauce. Mimo że co roku miałam wyższą średnią od niej, ona wciąż była nieugięta. Przy tym robiła mi wiele przykrości, mówiła o mnie źle przy swoich koleżankach, próbowała również odwrócić wszystkich przeciwko mnie. Nie potrafiłam sobie poradzić z plotkami, które były rozpowszechniane na mój temat. Niektóre były naprawdę wstrętne. Byłam w szoku, że takie coś mogła wymyślić jedenastoletnia dziewczynka.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos pani profesor, która wreszcie wyczytała moje imię.
— Panna Granger Hermiona. — Wyjrzała zza okularów, które lekko zjechały z jej nosa.
Odetchnęłam i ruszyłam w stronę stołka. Usłyszałam cichy głos, gdy tylko stara tiara znalazła się na mojej głowie. Przez parę minut opisywała moje cechy charakteru oraz fakt, jak dobrze uczyłam się w szkole dla mugoli — zwykłych, nie magicznych ludzi. Po chwili jednak stwierdziła, że mam w sobie więcej odwagi i gdy tylko nadarzała się okazja, potrafiłam pomóc innym. Wiedziała doskonale gdzie mnie przydzielić. Na cały głos krzyknęła „GRYFFINDOR!”.
Uśmiechnęłam się szeroko. Właśnie tam chciałam trafić! Wszyscy znajdujący się przy stole tego domu zaczęli wiwatować i głośno klaskać. Niektórzy starsi uczniowie nawet przywitali się ze mną, oferując pomoc w razie jakichkolwiek problemów. Poczułam się wspaniale. W tamtym momencie moja tęsknota za domem była niemalże niewidoczna.
Następnym uczniem, który został wyczytany, był… Harry Potter. Poznałam go od razu. To on siedział w jednym z przedziałów z tym drugim chłopcem o rudych włosach. Na jednym siedzeniu mieli górę pełną słodyczy. Próbowali też eksperymentować czarami na bardzo starym szczurze.
Harry był ciemnowłosym chłopcem. Miał grzywkę zakrywającą całe czoło. Na nosie miał osadzone okrągłe okulary, które raz po raz poprawiał ręką. Jego ruchy były dość niezdarne, pewnie dlatego, że większość szeptała na jego temat. Nie można się temu dziwić. W końcu to on, jako niemowlę, odniósł zwycięstwo nad Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Przydzielenie tego chłopca musiało być naprawdę trudne. Tiara szeptała mu do ucha dłużej niż mi. Po wyrazie twarzy Harry’ego stwierdziłam, że on sam nie był zadowolony z tego, gdzie tiara chciała go przydzielić. Zdawało mi się nawet, że sam zaczął z nią rozmawiać. Po chwili jednak tiara oznajmiła, że słynny Harry Potter został przydzielony do tego samego domu jak ja. Do Gryffindoru.
Kiedy reszta uczniów również została przydzielona do swoich domów (rudy chłopiec, który miał na imię Ron, siedział naprzeciwko mnie) ze swojego miejsca wstał dyrektor szkoły i przemówił. Przywitał nas w pierwszym roku szkolnym oraz przedstawił nam wychowawców domów, do których w razie potrzeby będziemy mogli się zwrócić. Ostrzegł nas również, że wejście do Zakazanego Lasu oraz na trzecie piętro jest surowo zabronione. Przez chwilę nawet zastanawiało mnie, dlaczego wejście tam było zakazane.
Po skończonym posiłku główny prefekt zaprowadził nas do naszego domu. Droga była dość skomplikowana przez ruszające się schody. Czasami niespodziewanie kierowały uczniów na kompletnie inne piętro. Posiadały również liczne pułapki. Samemu Nevillowi podwinęła się noga i utknęła między schodami. Na szczęście po paru minutach ogromnego wysiłku, udało nam się go wyciągnąć z opałów.
Wejście do naszego domu strzegł bardzo wielki obraz. Prefekt powiedział nam, że to portret Grubej Damy. Uchyli nam wyjścia jedynie wtedy, kiedy wypowiemy prawidłowe hasło. Każdemu z nas po chwili powiedział jak ono brzmiało. Miało ono obowiązywać w tym semestrze.
W środku całe wnętrze było wypełnione w szkarłatno — złotych barwach. W kominku już tlił się dla nas ciepły i przyjemny ogień. Miejsce było naprawdę przytulne. Po lewej stronie, tuż przy wyjściu, znajdowała się również tablica ogłoszeń. Przy kominku znajdowała się dość stara sofa i dwa fotele. Jeden w szczególności już sobie upatrzyłam; był on najbliżej paleniska. Naprzeciwko znajdowało się jeszcze okno, za którym rozpościerał się wspaniały widok.
Przetarłam oczy. Byłam tym dniem już naprawdę wykończona. Zdecydowanie tego dnia było za dużo wrażeń. Zauważyłam, że większość uczniów już udała się do swoich pokoi, dlatego zrobiłam również to samo. Gdy tylko weszłam, skierowałam się w stronę swojego kufra. Nie minęło parę chwil, aż udałam się w objęcia Morfeusza. Przed snem jeszcze raz spojrzałam przez okno, które znajdowało się po lewej stronie mojego łóżka. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zobaczyłam stado sów, wracających z polowania. Nie mogłam już doczekać się następnego dnia, gdy wreszcie zacznę naukę. Byłam gotowa na wszystko.

Pierwszego dnia wstałam naprawdę wcześnie. Chciałam w ten sposób pokazać nauczycielom, że szanuję ich pracę. Tym samym pragnęłam również im udowodnić, że zasługuję na naukę w tej szkole. Czym prędzej uszykowałam się w łazience i założyłam swój schludny mundurek. Spakowałam również do torby najpotrzebniejsze podręczniki i gotowa do działania udałam się do Wielkiej Sali na śniadanie.
W pomieszczeniu było mało osób, pewnie dlatego, że większość jeszcze spała. Zbytnio się tym nie przejęłam. Nie chciałam spóźnić się pierwszego dnia na żadne zajęcia. Wstałam również wcześniej, byleby nie zgubić się w zamku.
Postanowiłam, że tego dnia wyślę też pierwszą sowę do rodziców, informując ich o bezpiecznym przybyciu do szkoły. W końcu nie zasłużyli na to, by zbyt długo się o mnie martwić.
Po skończonym śniadaniu wreszcie wybrałam się na pierwsze w moim życiu zajęcia związane z magią. Transmutacji nauczała opiekunka mojego domu. Po krótkiej rozmowie z nią przy wczorajszej kolacji stwierdziłam, że potrafi być sympatyczna. Miałam nadzieję, że przez lata nauki uda mi się nawiązać z nią wspólny język. Bardzo mi zależało, by mieć jak najlepsze stopnie w nauce.
Na pierwszej lekcji było paru spóźnialskich. Pani profesor starała się być zrozumiała, lecz zauważyłam, że łatwo było ją można wyprowadzić z równowagi. Podczas zajęć pokazała nam swoją magiczną transmutację w kota i z powrotem w nauczyciela. Byłam pełna podziwu, że takie rzeczy naprawdę istniały od wielu stuleci.
Pani McGonagall po krótkim pokazie wyznała nam, że najpierw będziemy obchodzili się z teorią, a potem z praktyką. Chciała w ten sposób nam pokazać, że transmutacja jest bardzo ważną, ale też trudną sztuką. Wielu uczniów miało odmienne zdanie na ten temat, jednak ja w pełni ją rozumiałam. Byliśmy w końcu w pierwszej klasie, nie wiedzieliśmy jak panować nad swoimi mocami.
Pozostali nauczyciele mieli podobne nastawienie. Tylko jeden chciał, byśmy od razu na starcie wiedzieli wszystko. Profesor Snape budził grozę wśród wielu uczniów w Hogwarcie. Na pierwszych zajęciach od razu wychwycił swoimi ciemnymi oczami Harry’ego, który skrzętnie zapisywał każde słowo nauczyciela. Zaczął wypytywać się chłopaka o różne ingrediencje. Po jego wyrazie twarzy zauważyłam, że on nic nie wie. Dlatego ja za każdym razem się zgłaszałam, by odpowiedzieć. Chciałam w ten sposób jakoś mu ulżyć.
Niestety profesor Snape chyba nie chciał moich odpowiedzi. Kiedy raz odpowiedziałam bez jego zgody, spojrzał na mnie ostro i powiedział niemiłym głosem, bym więcej nie odzywała się bez pytania. Stwierdził, że nikt nie lubi zarozumiałych osób. Byłam w szoku. Jeszcze nigdy w życiu żaden nauczyciel w taki sposób nie zwracał się do uczniów. W pewnej chwili zaczął nawet budzić we mnie respekt.

Większość zajęć z tym profesorem właśnie tak wyglądała. Każdy w klasie musiał być cicho. Przez pierwsze dwa tygodnie profesor nauczał nas jedynie teorii. Po tym czasie postanowił zrobić nam sprawdzian praktyczny. Stwierdził, że wiedza teoretyczna pomoże nam zrobić jeden prosty aczkolwiek dobry eliksir. Większości z nas udało się zdać. Neville miał spore problemy tylko ze względu na to, że profesor Snape bardzo go przerażał. Śmiałam twierdzić, że bardziej niż jego własna babcia.
Z rodzicami korespondowałam bardzo często. Byli bardzo ciekawi jak wyglądała nauka w szkole czarodziejskiej. Starałam się im wszystko opisać jak najdokładniej, nie pomijając żadnego szczegółu. Wiele razy w odpowiedziach wspominali, że są ze mnie ogromnie dumni i cieszą się, że nawet w takiej szkole mam najlepsze wyniki z całej grupy.
Jednak mimo dobrych stopni brakowało mi zwykłego kontaktu z rówieśnikami. Mało kto ze mną rozmawiał. Każdy był zdenerwowany na mnie z powodu dobrych ocen. Po paru tygodniach zdałam sobie sprawę, że słowa profesora od eliksirów były prawdziwe. Nikt nie lubił zarozumiałych osób. Było mi z tego powodu naprawdę przykro. Znalazłam się w domu, o którym marzyłam, ale za to nikt nie chciał się ze mną zadawać. Jedynie czasami Neville ze mną gawędził, ale zauważyłam, że czasem robił to po prostu z grzeczności.
Pewnego popołudnia usłyszałam jak Ron mnie przedrzeźniał, kiedy na kolejnej lekcji Zaklęć udało mi się za pierwszym razem wykonać poprawnie zadanie. Wtedy emocje wzięły górę. Miałam już tego wszystkiego dość. Czułam się kompletnie wyobcowana. Pragnęłam mieć jak najlepsze stopnie i nie rozumiałam, co mogło być w tym takiego złego.
Cały dzień spędziłam w łazience, płacząc. Pamiętam, że był to jeden z wyjątkowych dni w Hogwarcie. Nazywali ten dzień Nocą Duchów. Trochę czytałam o tej uroczystości. Jednak mimo wszystko nie miałam ochoty, by w niej uczestniczyć. Czułam się naprawdę źle z myślą, że nikt tak naprawdę mnie nie lubił.
Tego dnia jednak wszystko się zmieniło jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Tego wieczoru Ron oraz Harry uratowali mnie z opresji. Okazało się, że ktoś wpuścił trolla do szkoły. Pech chciał, że wszedł do łazienki, w której się znajdowałam. Uciekałam przed nim z kabiny do kabiny, które niszczył jednym zamaszystym ruchem. Byłam wtedy przerażona. Zdawałam sobie sprawę z tego, że chciał mnie skrzywdzić.
Aż w pewnym momencie do pomieszczenia wpadli moi rówieśnicy. Harry oraz Ron uratowali mi życie, obezwładniając i ogłuszając trolla jego własną maczugą. To było naprawdę wspaniałe! Gdyby nie oni na pewno nie skończyłabym na zwykłej wizycie w Skrzydle Szpitalnym.
Od tamtego momentu nasze stosunki się ociepliły. Śmiem twierdzić, że się nawet zaprzyjaźniliśmy. Cieszyłam się ogromnie z tego powodu. Kiedy lepiej udało mi się poznać tę dwójkę Gryfonów w duchu stwierdziłam, że nie są aż tacy źli. Bardzo szybko odnalazłam z nimi wspólny język. Po raz pierwszy od dawna czułam, że wreszcie mogę mieć prawdziwych przyjaciół. Byłam przeszczęśliwa.
Mamy nadzieję, że seria tych postów się Wam spodoba! 
Wkrótce druga połowa pierwszej części.   

24 kwi 2017

Edycja 1 („#DyniowePaszteciki”)



Witajcie!

Tak jak zapowiadałyśmy we wcześniejszym poście, ruszamy z pierwszą edycją Akcji, którą nazwałyśmy #DyniowePaszteciki. Będzie trwała przez dwa miesiące, czyli od 24 kwietnia do 24 czerwca. W tym okresie można się zgłaszać, aby dostać swój przydział bloga do przeczytania.

Co należy zrobić najpierw? Przede wszystkim przeczytać REGULAMIN.

Komentarz ze zgłoszeniem należy napisać w TYM poście, zgodnie z zasadami wymienionymi w regulaminie!

Mamy nadzieję, że będziecie chętnie uczestniczyć w akcji. Miłego czytania!

24 kwi 2017

Akcja komentatorska „Magiczne Smakołyki”

Witajcie!
Jak nastroje na początku kolejnego tygodnia? Zmotywowani do działania? O ile się orientuję to ostatnie chwile przed maturą dla przyszłych absolwentów szkół średnich i kolejny miesiąc nauki dla gimnazjalistów i uczniów szkoły podstawowej. Właśnie, gimnazjaliści, jak Wam poszły testy gimnazjalne? Daliście radę? Mam nadzieję, że tak. Oczywiście życzę powodzenia licealistom i uczniom technikum, którzy uczą się do matur. Będzie dobrze, wierzę w Was! (Ana, trzymamy za ciebie kciuki! ~ M.)
Ja ostatnio mam tyle na głowie, że nie wiem w co ręce włożyć. Tłumaczenia, betowanie, swoje opowiadania i przy okazji pomoc bratu w napisaniu pracy licencjackiej. Ech, zdecydowanie mam za dobre serce, ale zodiakalne byki już tak mają. Mam nadzieję, że maj będzie trochę spokojniejszy i wreszcie będę miała czas na przyjemności.
Cóż, dosyć paplaniny o sobie. Pora przejść do meritum tego posta.
Zapewne zauważyliście, że podczas kilku ostatnich miesięcy większość z nas (chociaż pewnie wszyscy) narzeka na zmniejszoną ilość komentarzy pod swoimi opowiadaniami/tłumaczeniami. To dość przykre, ponieważ autor poświęca wiele czasu na napisanie kolejnej części i chciałby, aby ktoś docenił jego wysiłek.
Zastanawiałyśmy się, co można zrobić, aby temu zaradzić. Właśnie wtedy czytelniczki Katalogu Granger (Rzan., Acrimonia i Vixen) wpadły na pomysł zorganizowania kolejnej edycji Akcji komentatorskiej „Różowe Ciasteczka”. Na czym polega ta akcja? to ogólno-portalowa Akcja Wymiany Komentarzy pod opowiadaniami. Ma na celu zwiększenie motywacji do pisania i szerzenie wzajemnego szacunku.
Akcja z założenia ma promować aktywne czytelnictwo wśród polskich autorów internetowych opowiadań. „Różowe Ciasteczka” dotyczą autorów, którzy chcąc otrzymać komentarz pod swoją historią, mają skomentować inną, dając tym samym dobry przykład formułowania i odbierania krytyki.
W porozumieniu z założycielkami akcji my, administratorki Katalogu Granger, postanowiłyśmy wznowić tę akcję, ale w bardziej potterowskim wydaniu.
Zapraszamy wszystkich czytelników do wzięcia udziału w akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”. Brzmi magicznie, prawda? Mamy wielką nadzieję, że ta nazwa przyciągnie Waszą uwagę.
Pewnie zastanawiacie się, jakie blogi mogą brać udział w akcji. Długo nad tym rozmyślałyśmy i jednogłośnie stwierdziłyśmy, że w pierwszej edycji mogą wziąć udział fanfiction potterowskie, w których główną bohaterką jest Hermiona Granger. Być może w kolejnych edycjach rozszerzymy akcję o inne postacie.
Szczegółowe informacje znajdziecie w zakładce Akcja komentatorska „Magiczne Smakołyki”, która znajduje się w bocznym menu. Mam nadzieję, że chętnie weźmiecie w niej udział i wszyscy będziemy się dobrze bawić.
Pozdrawiam
Arcanum

19 kwi 2017

7 pytań do... Neli B.!

Cześć kochani! 
Święta, święta i po świętach... Ledwo co się obejrzałam, a te kilka dni wolnego zleciały mi w zastraszająco szybkim tempie i musiałam już wracać do szkoły. Mi święta minęły... zwyczajnie. Chyba dzięki tej pogodzie za oknem nie dało się nawet wczuć w tę atmosferę... Zimno, kilka razy padał śnieg; jak dla mnie bliżej tu do świąt Bożego Narodzenia niż Wielkiej Nocy. A jak Wam minęły święta? Macie jakieś plany na zbliżającą się majówkę? W tym roku mam ją bardzo długą, aż dziesięciodniową, dzięki maturzystom. :) Chciałabym coś zaplanować, myślałam o wyjeździe nad morze, ale jak widzę, że może padać, a i temperatury zbyt wysokie nie będą, skłonię się chyba w stronę zwiedzania. 
Wchodzicie czasem na nasz profil na Facebooku? Od pewnego czasu przypominamy tam różne posty od początku działania Katalogu Granger! Na pierwszy ogień poszło głosowanie w konkursie na miniaturkę miesiąca i dziś opublikowałyśmy kolejną dawkę wspomnień - tym razem o szóstej edycji!
Nie chcę przedłużać, muszę się jeszcze nauczyć na jutrzejszy sprawdzian, zapraszam do przeczytania małego wywiadu, siedmiu pytań skierowanych do Neli B., zwyciężczyni już dziewiątej edycji konkursu na blog miesiąca, autorki bloga "Co serce pokocha".

1. Skąd pomysł na tekst, na taką fabułę?
Na samym początku wiedziałam tylko, że dobrze byłoby trzymać się kanonu i przekształcić tylko niektóre wydarzenia, żeby całe opowiadanie było bardziej autentyczne i prawdziwe. Przychodziły mi też oczywiście do głowy całkiem nowe pomysły, niezwiązane z książką, ale byłam zbyt niepewna, żeby wymyślić coś całkiem odrębnego, nową fabułę, więc po prostu wplotłam je w akcję „Zakonu Feniksa”. Wybrałam tę część, gdyż szczerze mówiąc nigdy nie spotkałam się z blogiem, umieszczonym w tych latach. Zależało mi także, by wytworzyć między Hermioną a Draco silną, niezachwianą więź, której nie dałoby rady nic zniszczyć. Pragnęłam, by byli już świadomi swoich uczuć w czasach wojny. Ich miłość, przyjaźń miała być namacalna i nie wiem, jak ostatecznie mi to wyszło. Pierwotnie zamierzałam napisać trzy księgi, z czego każda dotyczyłaby innego roku, ale szybko okazało się, że jednak brakuje mi do tego motywacji i czasu, dlatego blog skupia się głównie na piątej części i tylko parę ostatnich rozdziałów nawiązuje do późniejszych lat.

2. Ciężko było skończyć pierwszy tom i zabrać się za drugi? Z przyjemnością posłuchałabym o tym, co czułaś, jak to „przejście” przeszłaś.
Przyznam, że ostatnie rozdziały pierwszego tomu pisało mi się wyjątkowo dobrze. Odważyłam się wreszcie nieco bardziej odbiec od znanej wszystkim fabuły i wcielić własny plan w życie. Draco i Hermiona zostawili Hogwart za sobą i wyjechali na wymianę do tajemniczej szkoły na Alasce. To był idealny czas, by wreszcie zaczęło dziać się między nimi coś poważniejszego. Starałam się pokazać, jak wiele Malfoy mógł poświęcić dla Gryfonki w sytuacji zagrożenia oraz udowodnić, że po ich nienawiści prawie nic nie zostało. Wiele osób skarżyło się, że wprowadzam wątek miłości za późno, ale właśnie o to mi chodziło. Nasi bohaterowie potrzebowali czasu, by poradzić sobie ze wzajemną niechęcią i móc zbudować coś stałego, a będąc daleko od wszystkich ciekawskich oraz wścibskich spojrzeń, mogli wreszcie zrozumieć, jacy są dla siebie ważni. Początek drugiego tomu także pisało mi się zupełnie ciekawie i inaczej, jeśli ktoś jest już po lekturze, wie co dokładnie się zmieniło i ta zmiana na pewno usatysfakcjonowała czytelników. Wkroczyłam na nieznany teren, zaczynając tak długo oczekiwany związek, ale wciąż próbowałam, by w ich relacjach nie zabrakło delikatności i szczerości.

3. Co uważasz za klucz do sukcesu? Miałabyś jakieś rady do początkujących pisarzy?
Klucz do sukcesu w blogsferze? Nie wiem, czy coś takiego w ogóle istnieje. Według mnie nie ma na to żadnej reguły. Wystarczy własny pomysł na fabułę, a fakt, że jest stworzony wyłącznie przez ciebie, momentalnie czyni go oryginalnym i mniej lub bardziej ciekawym. Według mnie ważna jest indywidualność i nie robienie niczego na siłę. Ktoś mi kiedyś powiedział, że bohaterzy, mimo że nie są realni i siedzą jedynie w naszych głowach, mają własne życie i chcą dokonywać swoich wyborów, dlatego warto jest się wczuć w położenie twojej postaci i przeanalizować dokładnie jej zachowania, by nic nie wyszło sztucznie. Co do rad... Warto po prostu pamiętać, że pisanie ma sprawiać przyjemność. Nie należy niczego kopiować ani starać się tworzyć na przekór. Dobrze jest również mieć na uwadze to, że postacie powinny być szczere i naturalne. Początki bywają ciężkie, ale to nie powód, by od razu się zniechęcać i wszystko rzucać. Trening czyni mistrza, więc z czasem każda początkująca osoba nabierze wprawy, rozwinie swój styl i dostrzeże własne błędy, na których najlepiej się uczy.

4. Czytasz jakieś inne teksty? Znajdujesz na nie czas? Jeżeli czytasz, to czytasz tylko Dramione, czy sięgasz po teksty bezpairingowe czy też inne?
Ostatnio przestałam zupełnie poświęcać czas blogsferze, nie mam na to zbytnio czasu. Ale ogólnie śledzę dwie historie dramione i na pewno zostanę z nimi do końca, tylko muszę nadrobić wszystkie zaległości. Czasami, gdy mam luźniejsze dni, czytam na wattpadzie opowiadania, których akcja dzieje się w Korei lub dotyczące jakiś zespołów. Nic innego niż dramione z „Harry’ego Pottera...”. Przyznam, że od dość długiego czasu interesuję się kulturą wschodu i nie tylko.

5. Opisz siebie w trzech kolorach i dlaczego akurat te? Generalnie opowiedz nam trochę o sobie!
Hmm, co za oryginalne pytanie. Może błękit? Kojarzy mi się ze spokojem i nieskończonością. Kocham także patrzeć w niebo, podziwiać jego głębię i te piękne odcienie, dniem i nocą. Drugi kolor: czarny. Ludzie często mi wypominają, że gustuję zbyt często w ciemnych ubraniach, ale czuję się w nich wyjątkowo dobrze i jakoś tak nie lubię rzucać się w oczy. Niech będzie też fioletowy, po prostu go lubię i wywołuje we mnie swego rodzaju nostalgiczny nastrój. Co do mojej osoby... Jestem cichą, zamkniętą w sobie dziewczyną, która najbardziej na świecie kocha swoich bliskich. Kiedyś byłam typem samotnika; nie lubiłam otwierać się na nowe znajomości, byłam zbyt niepewna, żeby cokolwiek zacząć i uciekałam w świat książek. Ostatnimi czasy na szczęście wiele rzeczy zmieniło się na lepsze... Gdy zaczęłam chodzić do liceum moim, hobby stało się oglądanie seriali, dram oraz... spanie. Zawsze, gdy wracam ze szkoły idę od razu spać, a później uczę się do późna. Jestem na profilu biologiczno-chemicznym i naprawdę tego nienawidzę oraz nie wiąże z tymi przedmiotami mojej przyszłości.

6. „Co serce pokocha...” zmierza do końca, stąd moje pytanie: preferujesz smutne czy szczęśliwe zakończenia? Planujesz wrócić do blogosfery z kolejnym opowiadaniem (mam nadzieję, że tak!)?
Gdy zaczęłam pisać tego bloga, byłam przekonana, że zakończenie będzie tragiczne, całkowicie nieszczęśliwe. Kiedyś lubiłam smutne zakończenia, bo taka historia bardziej wpływała na emocje i zapadała na dłużej w pamięci, przynamniej w moim przypadku. Teraz jednak nie miałabym serca zakończyć znajomości Dracona i Hermiony w jakiś okrutny sposób. Wbrew pozorom przyzwyczaiłam się do nich jako nierozłącznej pary, która przetrwa niejedną burzę i dla mnie są wręcz żywi, prawdziwi, więc... Myślę, że końcówka będzie w miarę przyjemna, ale kto wie, co mi jeszcze strzeli do głowy. Jeszcze parę miesięcy temu byłam pewna, że wrócę z nowym odpowiadaniem, ale teraz szczerze w to wątpię... Przestałam czytać książki, pisać, nie myślę już w takich kategoriach, co kiedyś. Jednak wszystko jest możliwe, może po klasie maturalnej, gdy będę miała więcej czasu, zacznę się zastanawiać nad czymś nowym. Rozważam jeszcze opcję ze zdawaniem rozszerzonej matury z polskiego, więc takie pisanie rozdziałów na pewno by mi się przydało.

7. Który moment w swoim opowiadaniu uważasz za ten najpiękniejszy?
Szczerze to nie mam pojęcia. Mam parę swoich ulubionych momentów, ale nigdy nie zdecydowałam, który z nich jest dla mnie najlepszy. Lubię scenę, która miała miejsce podczas meczu, bodajże w rozdziale dziewiątym, kiedy Hermiona powstrzymała Dracona przed kłótnią z Gryfonami. Podobają mi się także niektóre fragmenty z akcją w szkole na wymianie, gdy nasza dwójka coraz bardziej się do siebie zbliżała. Pamiętam jak Draco przyszedł do zapłakanej Granger, leżącej nieruchomo w łóżku i po prostu położył się obok niej, mocno ją przy tym tuląc. Oczywiście nie mogę zapomnieć też o rozdziale 34, kiedy to Malfoy zabrał Hermionę do swojej posiadłości w środku lasu. Spędzili czas zupełnie sami, zapominając o wszystkich problemach, trwając przy tym w zupełnej beztrosce i szczęściu. Oj, dużo było takich momentów, które pisałam z szerokim uśmiechem na twarzy.

+ dwa dodatkowe!

8. Co było dla Ciebie najtrudniejsze do napisania w „Co serce pokocha...”?
Pamiętam, że ciężko było mi opisać wystrój domu Malfoya. Starałam się zachować złowrogi, ponury nastrój i przedstawić wyrachowanie i zimno całego dworu. Średnio mi to wyszło, któregoś dnia wrócę do tego fragmentu i go poprawię. Raz poszłam też całkiem na łatwiznę i zrezygnowałam z dokładnego przedstawienia wspólnego szlabanu Gryfonów i Ślizgonów, zaraz po tym, gdy wrócili do szkoły po przerwie świątecznej.

9. Co pomaga Ci w chwilach zwątpienia, kiedy nie masz ochoty/weny do pisania?

W takich momentach najczęściej puszczam sobie ścieżkę dźwiękową z „Harry’ego Pottera…”, która przypomina mi stare, magiczne czasy, gdy jeszcze cała ta seria książek i filmów miała dla mnie szczególne znaczenie. Zamykam wtedy oczy i wyobrażam sobie poszczególne sytuacje, układam dialogi w głowie i od razu nabieram ochoty na pisanie. Gdy ta metoda okazuje się zawodna, wchodzę na moje ulubione blogi i szukam motywacji w tekście. Kiedyś czytałam naprawdę dużo opowiadań i przeżywałam każde z nich na swój sposób. Chciałabym, żeby ktoś zapoznając się z moimi rozdziałami, czuł to samo zainteresowanie i odczuwał równie silnie emocje, co ja podczas lektur innych historii. ;)

Na dziś to tyle! Podzielcie się wrażeniami w komentarzach, albo po prostu napiszcie co u Was słychać! :) 


~Mrs M. i E.

15 kwi 2017

Wesołego Alleluja!

Cześć, kochani!
Dzisiaj pojawiamy się na szybko, wciąż pochłonięte świątecznymi przygotowywaniami. Nie wiem jak to wygląda u Was, ale u mnie właśnie sobota jest dniem, w którym robimy sałatki, kończymy ciasta... Więc w moim domu panuje dzisiaj prawdziwy rozgardiasz! W tym zabieganiu nie można jednak zapomnieć po co to wszystko się dzieje. Znajdźmy czas na chwilę przemyśleń w zakupowym szale, zatrzymując się na chwilę w tym biegu.
Życzę Wam, aby te święta wielkanocne były czasem ciepła i nadziei, abyście na ten jeden czas potrafili zapomnieć o sporach, ciesząc się tym samym z obecności najbliższych, których macie wokół siebie. Spokoju na nadchodzące dni, umiejętności dostrzegania piękna, otaczającego nas z każdej strony. Żeby na Waszych twarzach w tym czasie gościł tylko uśmiech! I radości w każdym, nawet tym najmniejszym geście. Spędźcie ten czas z rodziną i pokażcie jak wiele dla Was znaczą. Oczywiście, tradycyjnie, życzę Wam też bardzo lanego poniedziałku!
Bardziej się nie rozpisuję, bo chyba udało mi się zawrzeć to co najważniejsze w tych kilku linijkach wyżej. Tymczasem ja uciekam pomagać w dalszych przygotowaniach, bo już jestem wzywana! Piszcie jak spędzacie święta — wyjeżdżacie gdzieś, a może to rodzina zjeżdża się do Was? No i macie gotowy sprzęt na lany poniedziałek? :D 

Do zobaczenia już w środę! Pojawimy się z postem z siedmioma pytaniami do Neli B., więc wyczekujcie — bo warto! 
M.

11 kwi 2017

Ciekawostki #17

Witajcie!
Co tam u Was? Pogoda dopisuje? Jak przygotowania do świąt? Ruszyły pełną parą? U mnie od soboty trwa wielkie sprzątanie całego mieszkania. Nie przypuszczałam, że przy okazji znajdę moją kolekcję porcelanowych zwierzaków! Kiedyś miałam hopla na ich punkcie, potrafiłam godzinami się nimi bawić. A teraz błądzę po Internecie w poszukiwaniu wymarzonego prezentu urodzinowego. Jednak, jak to ze mną bywa, jestem dość niezdecydowana i wszystko wskazuje na to, że paczka nie dojdzie na czas. Oprócz tego realizuję swoją listę zadań na kwiecień i powiem Wam, że jak na razie jestem zdyscyplinowana. Aż mnie ciekawi, jak długo wytrwam.
Jednak nie piszę tego posta, aby opowiadać o sobie. Dzisiaj chciałam przedstawić Wam kolejną porcję ciekawostek, dotyczących jednej z bohaterek sagi „Harry Potter”. O kim mowa? 

O Evannie Lynch, słynnej Lunie Lovegood, która jednych fascynuje, a drugich… przeraża. Do której grupy się zaliczacie? Ja jestem wielką fanką Evanny, a Luna to moja druga ulubiona postać kobieca w sadze (pierwsze miejsce od początku było zarezerwowane dla Hermiony Granger). Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim miłej lektury!


EVANNA LYNCH           

1. Jej pełne imię i nazwisko brzmi Evanna Patricia Lynch. Skrót to Evy.


2. Urodziła się 16 sierpnia 1991 w Termonfeckin, Irlandia. 

3. Ma dwie starsze siostry: Emily i Máiréad oraz młodszego brata Patricka.

4. Chodziła do katolickiej szkoły żeńskiej. 

5. Jest wegetarianką.

6. Jej naturalny kolor włosów to ciemny brąz — musiała je przefarbować by móc zagrać Lunę. 

7. Ma 158 cm wzrostu.

8. W wieku 11/12 miała anoreksję, jednak pokonała chorobę. Głównie dzięki J.K. Rowling. Evanna w dniu premiery książki Harry Potter i Zakon Feniksa przebywała w szpitalu. Wiedząc, że jest wielką fanką serii, lekarze dali jej kilkugodzinną przepustkę, aby mogła pójść do księgarni i odebrać książkę podpisaną przez J.K. Rowling, co zorganizował personel szpitala. Dziewczyna pojawiła się z wizerunkiem Harry’ego Pottera i paznokciami pomalowanymi na niebiesko, ozdobionymi wzorkami (żółty napis „Harry Potter” i Złoty Znicz). Dodatkowo na twarzy namalowała sobie okulary Harry’ego, a na przedramionach umieściła napis: „Kocham Harry’ego Pottera”. J.K. Rowling powiedziała Evannie, że jeśli uda jej się pokonać anoreksję, zostanie zaproszona na przesłuchanie do roli Luny. Ostatecznie dziewczyna wygrała casting i zagrała Lunę Lovegood.


9. Zaprojektowała kolczyki, które Luna nosiła w Zakonie Feniksa. Robienie biżuterii to jedno z jej hobby.

10. Jej ulubiony cytat Luny brzmi „Jesteś tak samo normalny jak ja”.

11. Ma konto na Pottermore i MuggleNet. 

12. Pierwszym pełnometrażowym filmem, w którym zagrała (nie licząc HP) było G.B.F. 


13.  Miała kolczyk w nosie. 


14.  Ma obsesję na punkcie kotów. Jeden z jej kotów to Lil Puff. Miała również Krzywołapa, Dumbledore'a i Lunę. 

15. Ma niebieskie oczy.

16. Nie potrafi pływać.

17. Jest wielką fanką Micheala Jacksona. 

18. Potrafi grać na gitarze.

19. Umie śpiewać.

20. Jesteście ciekawi w jaki sposób Evanna zapoznawała się z aktorami, grającymi w Harrym Potterze? Cóż, to brzmiało mniej więcej tak

Aktor: Hej, jestem…

Evanna: MATT LEWIS, WIEM KIM JESTEŚ, WIEM KIM SĄ TWOI RODZICE I DZIADKOWIE. WIEM O TOBIE WSZYSTKO!



Te kilka ciekawostek utwierdziło mnie w przekonaniu, że Evanna to naprawdę fajna i ciekawa osoba. Mimo tego, że czasem bywa przerażająca (patrz pkt. 20), jestem pewna, że wszystkie osoby z planu darzyły ją wielką sympatią.
A jak jest z Wami? Piszcie w komentarzach, chętnie zapoznamy się z Waszymi opiniami o niej.
Pozdrawiam
Arcanum

6 kwi 2017

Wiosenne porządki

Cześć, cześć!
Pojawił się niespodziewany dzień opóźnienia, ale to tylko w związku z tym, że musiałyśmy trochę dłużej przedyskutować pomysły, które mamy zamiar wkrótce wprowadzić w życie Katalogu Granger. Z tego miejsca chciałabym bardzo podziękować tym kilku osobom, które skomentowały poprzedni post — dodałyście nam motywacji do dalszego działania, więc dziękujemy!
Poprzedni post miał tytuł „Nowy początek”. Chcemy przywrócić życie Katalogowi Granger tak, jak było na początku jego istnienia. Monotonii mówimy stanowcze „nie”, dlatego przez ostatnie kilka dni debatowałyśmy nad nowymi pomysłami. Pojawiło się kilka ciekawych propozycji nie tylko ze strony naszej załogi, ale też naszych czytelników, o czym wspomnimy trochę niżej. W każdym razie nie przedłużam, zapraszam do czytania — zobaczcie co nowego Wam proponujemy! Mamy nadzieję, że to, co wymyśliłyśmy, spodoba się Wam i będziecie pisali, co o tym sądzicie. 

CO NOWEGO?
Seria ośmiu postów zatytułowanych „Z dziennika Granger”. Osiem, czyli każda z nas będzie musiała napisać po dwa posty z tej serii. Postaramy się, żeby pojawiały się raz w miesiącu, ale wiadomo, że czasem może się coś przeciągnąć, więc nic nie obiecujemy. Pierwsza edycja pojawi się już wkrótce! No ale zaraz, mówię o sprawach organizacyjnych, a nie powiedziałam o co dokładnie chodzi, więc... W każdym poście będzie opisywany jeden rok z życia Hermiony, oczywiście z czasów, kiedy uczęszczała do Hogwartu i przyjaźniła się z Harrym i Ronem. Oprócz tego w tych postach będziecie mogli znaleźć fajne gify i cytaty z danej części „Harry'ego…”. Forma napisania „Z dziennika Granger” niech pozostanie na razie naszą tajemnicą. Obiecujemy, że się nie zawiedziecie!

Duża aktywność na snapie! Czasem z naszą aktywnością tam bywało gorzej, ale teraz zamierzamy się wziąć za siebie i... naprawdę dużo snapować. Czekamy na Was! Nasz snapchat: kataloggranger. Pokażemy Wam trochę, jak wyglądają miasta, w których mieszkamy, zdradzimy co robimy w wolnym czasie oprócz prowadzenia KG i... zresztą, przekonajcie się sami, dodając nas!

Reaktywacja aska?! Tak, dokładnie, po roku nieobecności tam, wznawiamy swoją działalność. Możecie zadawać nam pytania na każdy temat i zapewniamy, że postaramy się na nie jak najszybciej odpowiedzieć! Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda nasza współpraca, co robimy w wolnych chwilach, czy co lubimy jeść — po prostu zapytajcie o to właśnie tam. Czekamy z niecierpliwością na Wasze pytania. (Nasz ask: ask.fm/kataloggranger)

Chciałybyśmy także rozszerzyć naszą działalność o Facebook. Tak, wiemy, że Katalog Granger posiada fanpage, ale niestety nie cieszy się wielką popularnością, dlatego postanowiłyśmy utworzyć grupę na Facebooku (Rzan. i Vixen — dziękujemy za inspirację w tym kierunku!). Zdziwieni? Cóż, trzeba iść z duchem czasu. Uważamy, że taka mała społeczność pozwoli nam w jakimś stopniu zintegrować się z czytelnikami Katalogu Granger. Tylko pytanie brzmi: czy Wy, czytelnicy, chcielibyście dołączyć do takiej grupy? Zapewne zastanawiacie się, co by mogło tam się znaleźć. Planujemy dodawać posty dotyczące działalności katalogu (akcje, konkursy, ciekawe posty), ale będziecie mogli także dyskutować z nami na potterowskie tematy i, oczywiście, wszystkie inne! W gruncie rzeczy będziemy rozmawiać, o czym tylko będziecie chcieli. Myślimy, że pomysł brzmi interesująco, dlatego prosimy, abyście pod postem napisali, co o tym sądzicie (i oddali głos w ankiecie po prawej stronie, czy jesteście na tak czy raczej nie. Stworzenie tej grupy będzie mieć sens tylko wtedy, jeśli ktoś byłby zainteresowany). Zostałyśmy poinformowane, że na ankiecie pojawia się reklama. Aby ją usunąć, należy kliknąć na szary krzyżyk w lewym górnym rogu reklamy. Wtedy reklama zniknie i będziecie mieli szansę oddać głos.

Skoro mowa o Facebooku mamy dla Was jeszcze jedną niespodziankę. Chcemy troszkę powspominać najlepsze momenty z działalności Katalogu Granger, dlatego postanowiłyśmy ruszyć z postami pod nazwą „Miesiąc z…” (Rzan. — kolejne podziękowania!). Będą one dotyczyć ciekawostek, wywiadów, zwycięzców w konkursach i głosowań, które miały miejsce na naszym katalogu. Posty pojawiały by się co dwa/trzy dni na naszym fanpage'u, a Wy mielibyście okazję odbyć podróż w czasie do pierwszego wywiadu czy konkursu. Mamy nadzieję, że chętnie nam potowarzyszycie. Zaczynamy już od soboty! (Nasz fanpage: facebook.com/kataloggranger)

Zbliża się dziesiąta edycja konkursu na blog miesiąca. Ten konkurs zawsze cieszył się zainteresowaniem z Waszej strony, raz większym, raz mniejszym. Niezmiernie nas cieszy, że z tym konkursem dotarłyśmy tak daleko i w związku tym postanowiłyśmy, że jubileuszowa edycja będzie wyglądała nieco inaczej. Jak? Spośród dotychczasowych wygranych, Wy wybierzecie zwycięzcę zwycięzców! Mamy wielką nadzieję, że ta edycja będzie równie emocjonalna jak poprzednie. Same jesteśmy ciekawe, kto zajmie pierwsze miejsce w tym plebiscycie. Szczegóły już wkrótce.

Oprócz tych rzeczy, które wymieniłyśmy wyżej, chciałybyśmy wkrótce zorganizować jakiś wiosenny konkurs — może coś z drabble? W każdym razie czekajcie cierpliwie, a my na pewno zorganizujemy coś świetnego!

Wraca również wieczorek potterowski! Dwa lata temu, kiedy Katalog Granger dopiero co się rozkręcał, nasze wieczorki przyciągały mnóstwo ludzi. Dużo osób rozmawiało, ale jeszcze więcej tylko przyglądało się rozmowom, samemu nie biorąc w nich czynnego udziału. Za kilka dni pojawi się więc po lewej stronie ankieta — wybierzecie dzień, który będzie Wam najbardziej pasował, a my postaramy się do Was dopasować. W komentarzach albo na chacie możecie też napisać, gdzie najbardziej chcielibyście prowadzić takie rozmowy — tu, na chacie, czy może na gg, albo gdzieś indziej? Wcześniej to właśnie na chacie najlepiej prowadziło się te rozmowy. Dzięki wieczorkom potterowskim można było spokojnie porozmawiać, wymienić się swoimi refleksjami na pewne tematy, związane z „Harry'm...” i nie tylko; no i po prostu — lepiej się poznać, zintegrować.

Mamy jeszcze jeden pomysł, ale on musi zostać lepiej przemyślany, więc gdy już wszystko ustalimy, pewnie i z nim ruszymy!

CO STAREGO?
Wszystko. Tablica ogłoszeń, nowe rozdziały, kolejne edycje ciekawostek, bardziej urozmaicone konkursy — to zamierzamy robić w ciągu kolejnych miesięcy. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami.
Piszcie w komentarzach co sądzicie o naszych nowych pomysłach, co się Wam podoba najbardziej, a co już mniej. Jesteśmy tu dla Was!

Jak spędzacie kolejny tydzień wiosny? Oby na niebie częściej gościło słońce, bo naprawdę mam dość takiej brzydkiej pogody. :( Poza tym wracam do korzeni i znowu zaczynam czytać „Harry'ego…”. Ostatnio trochę opuściłam się w czytaniu książek, więc najwyższy czas to naprawić. Piszcie co u Was słychać!
Miłego weekendu!
M./Arcanum